Nathaniel M. Bronx „Upiorny mleczarz”

Upiorny mleczarz, wożący pod derką rodzanice – to zdanie na pewno pozostanie mi w pamięci po lekturze „Upiornego mleczarza” Nathaniela M. Bronxa. Nazwisko to rzecz jasna pseudonim, pod którym schował się jakiś polski autor, nie wiadomo kto. W każdym razie mnie nie udało się ustalić prawdziwego nazwiska. Zacytowane zdanie przyczepiło się do mnie, nie wiem dlaczego, ale mi się podoba i na pewno zawsze będzie kojarzyło z tą książką. Bo czy to jest powieść, czy opowiadanie, to ciężko rozstrzygnąć. Z pewnością grubością nie grzeszy.
Fabuła „Upiornego mleczarza” w dużej mierze czerpie z mitologii słowiańskiej. Wspomniane już rodzanice (rodzenice) to słowiańskie demony przeznaczenia, które zjawiały się u kołyski noworodka, by przydzielić mu los na resztę życia. W intrydze utworu również odgrywają ważną rolę.
Głównym bohaterem powieści jest prywatny detektyw Victor Swarożyc (tak, tak nazwisko was nie myli), który ma wyjaśnić sprawę zaginięcia pewnej dziewczyny. Tymczasem mieszkańcy małego miasteczka zaczynają ginąć w tajemniczych okolicznościach, a palce maczał w tym pewien mleczarz. W okolicy niebawem zaroiło się od rodzanic, kłobuków, krasnoludków, żyrów, strzyg, koboldów i innego tałatajstwa, a z całym bałaganem musiał uporać się nie kto inny, jak Swarożyc. W miłym towarzystwie nowo poznanej pięknej kobiety.
Jestem zwolenniczką korzystania z zasobów mitologii, a może raczej demonologii słowiańskiej. Jednak „Upiorny mleczarz” jest przykładem, że nie zawsze wychodzi to książce na dobre. Być może autor chciał upchnąć w niej zbyt wiele i zwyczajnie przedobrzył. W niewielkiej objętościowo książeczce mamy i boga chodzącego po ziemi, i mleczarza zajmującego się hodowlą rodzanic, i całe magiczne pomniejsze tałatajstwo, i dualistyczną koncepcję świata (opozycja Dadźbóg – Czarnobóg), i diabelski cyrograf, a nawet Kaligulę…. Można dostać zawrotu głowy, a wszystkie wątki troszeczkę się nie kleją. Nie udało się stworzyć klimatu zagrożenia, nadchodzącej apokalipsy, mimo że trup ściele się gęsto, brama została uchylona, a świt nie nadszedł. Dialogi momentami są sztywne.
Mam też problem z określeniem miejsca akcji. Z jednej strony nie jest to raczej Polska. Nazwiska bohaterów: Emma, Janet Bishop, Butterfly i problemy z wymówieniem nazwiska Swarożyc świadczą o tym jednoznacznie. Z drugiej jednak strony nazwy ulic – Browarna, Krzywy Zaułek, Żałobny Trakt i przede wszystkim wioska Bogumiłowniki, z wymową której Emma nie ma problemów, kierują nieubłaganie myśli w stronę Polski.
„Upiorny mleczarz” to przykład zmarnowania niezłego w gruncie rzeczy pomysłu. Jedno zapadające w pamięć zdanie plus niezły pomysł to za mało.
Autor: Nathaniel M. Bronx
Tytuł: „Upiorny mleczarz”
Wydawnictwo: Skrzat
Liczba stron: 120
Data wydania: 2007

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karl Edward Wagner „Kane. Bogowie w mroku”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

…i do kotła wraca – Sarah J. Maas „Dwór mgieł i furii”

A zaczęło się od kotła – Sarah J. Maas „Dwór cierni i róż”