Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2014

„Thor: Mroczny Świat” („Thor: The Dark World”) 2013

Mitologią skandynawską interesuję się od dawna (tak to jest, jak się w dzieciństwie podkrada starszemu bratu „Thorgala”). Teraz ten temat stał się modny w kulturze popularnej, więc co jakiś czas mogę karmić się nowościami bazującymi na wierzeniach dawnych wikingów - książkach, serialach i filmach. A dziś właśnie o filmie będzie.            „Thor: Mroczny Świat” to kolejne dzieło ze stajni Marvela, ekranizacja popularnego komiksu o superbohaterze. W tym konkretnym przypadku bazująca na mitologii nordyckiej. Powiedzmy sobie szczerze - fabuła drugiej po „Thorze” (2011 r.) części przygód syna Odyna nie powala na kolana oryginalnością fabuły. Oto bowiem po pokonaniu poprzedniego wroga pojawia się nowy, jeszcze potężniejszy, groźniejszy i zgodnie z tytułem – mroczniejszy. Jest nim sam król mrocznych elfów, Malekith, który przebudził się i zamierza wykorzystać niezwykłe zjawisko – koniunkcję dziewięciu światów - by dać popalić Asgardczykom, a przy okazji nieźle namieszać w innych światac

„Lorna Donne” (2000)

Znowu będzie o ekranizacji angielskiej klasyki popełnionej przez stację BBC. Dziś na tapecie „Lorna Donne” z 2000 r., ekranizacja powieści R. D. Blackmore’a. Tym razem nie jest to jednak miniserial, a film telewizyjny.          Rok 1675. Rodzina Doone’ów mieszka w dolinie otoczonej bagnami i   całkowicie zamkniętej dla obcych. Możny niegdyś ród śni o wspaniałej przeszłości i odzyskaniu dawnej chwały. Terroryzuje okolicznych mieszkańców, za nic mając prawo. Doone’owie są powszechnie znienawidzeni. Nikt nie pała większą żądzą zemsty niż   John Ridd. Gdy był chłopcem, Doone’owie zabili jego ojca i nikt nie poniósł za to kary.          Jeszcze jako dziecko John przez przypadek przedostał się do pilnie strzeżonej doliny Doone’ów i natknął się tam na pewną dziewczynkę, Lornę. Po latach młodzi znów się spotykają i zakochują w sobie. Jednak Lorna pochodzi z rodziny Doone’ów i ma poślubić ich przywódcę, Carvera. A żeby nie było zbyt prosto, przeszłość dziewczyny skrywa mroczny sekret.

Miłość w białym piekle - „Północ Południe” 2004 (North & South)

Tytuł „Północ Południe” przez długi czas kojarzył mi się tylko z serialem o wojnie secesyjnej z Patrickiem Swayze w roli głównej. Ale szukając kostiumowych produkcji BBC natknęłam się na inny serial „Północ Południe”, który powstał na podstawie powieści Elizabeth Gaskell i z wojną secesyjną nie ma nic wspólnego. Dla jasności dodam, że samej powieści nie czytałam, więc nie mogę porównywać wersji literackiej i filmowej. Skupię się na minserialu.          Jak łatwo się domyślić, jego główną osią jest zderzenie dwóch światów – Północy i Południa. Anglia południowa jest rolnicza, nieskażona, żyje się w niej wolnym, niespiesznym rytmem - jednym słowem czysta sielanka. Świat, który powrócił w tolkienowskiej wizji Shire. Północ to już inna bajka – rewolucja przemysłowa zmienia świat i ludzi. Margaret Hale z powodu decyzji ojca przenosi się z Południa do Milton na Północy. Szok kulturowy sprawia, że dziewczyna zaczyna darzyć miasto sporą niechęcią. Uosobieniem negatywnych cech staje się dl

„Tess D’Urbervilles” (2008)

Nie ma to jak dobry serial kostiumowy na długie, jesienne wieczory. Adaptacja angielskiej klasyki w wersji BBC to niemal pewna gwarancja sukcesu. Nie inaczej jest w przypadku miniserialu „Tess D’Urbervilles” z 2008 r. To ekranizacja powieści Thomasa Hardy’ego, która w swoim czasie wywołała niemały skandal. Jej tekst wydawcy uważali za tak śmiały, że autor miał trudności z publikacją. „Tess D’Urbervilles” przedstawia losy młodej, ubogiej dziewczyny. Przez przypadek jej ojciec dowiaduje się, że pochodzi ze starego, szanowanego i (a jakże) bogatego rodu d’Urberville. Oczywiście, postanawia ów fakt wykorzystać i wysyła najstarszą córkę, Tess, do bogatej krewnej, wdowy d’Urberville. Nie wie, że tak naprawdę kupiła ona jedynie nazwisko dawno wymarłej rodziny. Na miejscu Tess poznaje Aleca, syna wdowy. Młodzieniec od początku ją uwodzi, a naiwna, młodziutka dziewczyna nie zdaje sobie sprawy z jego intencji. Tess zostaje zgwałcona, a całej sprawy nie można nawet zatuszować, gdyż zachodz

„Hobbit: Pustkowie Smauga” („The Hobbit: The Desolation of Smaug”)

Niedawno odświeżyłam sobie ten film i korzystając z wolnego czasu, postanowiłam podzielić się garścią spostrzeżeń. Nie ukrywam, że do ekranizacji „Hobbita” byłam uprzedzona od momentu, gdy dowiedziałam się, że na podstawie jednej książki powstaną aż trzy filmy. Za bardzo pachniało mi to robieniem na siłę z opowieści „tam i z powrotem” epickiej historii i odcinaniem kuponów od sukcesu ekranizacji „Władcy Pierścieni”. Pierwszą częścią nie byłam zachwycona, ale wybrałam się także na drugą.          „Hobbit: Pustkowie Smauga” powstał według sprawdzonych recept reżysera Petera Jacksona. Czyli – wizualnie piękny, efekty wbijające w fotel i oszałamiające tempo akcji. Bohaterowie właściwie przez cały film są ścigani. A to przez orków z Azogiem na czele, a to przez niedźwiedzia Beorna, a to przez Smauga. Szczęśliwie uciekają, łapią oddech (razem z widzem) i znów w nogi. I tak w kółko.          Aby uatrakcyjnić jeszcze widowisko wprowadzono zupełnie nowe postacie i wątki. Chodzi m. in. o T