Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”
Po
trzęsieniu ziemi i znakomitym finałowym odcinku czternastej serii przed braćmi
Winchester stanął najpotężniejszy antagonista ze wszystkich. Walczyli już z
aniołami, demonami, sekretnymi organizacjami i potężnymi istotami, ale teraz
ich przeciwnikiem jest Bóg. A właściwie Chuck, który obraził się na swoje
ulubione zabawki, kiedy nie zgodziły się tańczyć tak jak im zagra. On już wymyślił
swoje idealne zakończenie i chce je dostać, nie zważając na koszty. Na dobry
początek zesłał na Sama i Deana wszystkie dusze znajdujące się w piekle. A że
łowcy przez lata swej działalności wysłali tam wiele z nich, to pałają one
żądzą zemsty.
Sam i Dean są mocno wkurzeni na Chucka, gdy staje się jasne, że cały czas byli marionetkami w jego rękach. Wolna wola o którą tak zaciekle walczyli, ponosząc ogromne koszty, okazała się nic niewartą mrzonką. Jak jednak walczyć z istotą wszechmocną i wszechwiedzącą? Jeżeli chcą uniknąć wymarzonego zakończenia Chucka, Sam i Dean będą musieli rozwiązać ten paradoks.
Piętnasty sezon Supernatural właściwie od początku przygotowuje widza do pożegnania z serialem. Już w pierwszych odcinkach pojawiają się postacie bohaterów, których dawno nie widzieliśmy, by przed zakończeniem całej historii odegrać jeszcze jakąś rolę. W dobrze znane klasyczne dla tego serialu sprawy typu: jedziemy do małej mieściny i zabijamy potwora, wkradają się nowe, dotąd nieobecne, a czasem fałszywe nuty. Wszystko jest znane, lubiane, a zarazem inne. Oto bowiem potwór okazuje się mieć sumienie, nie chce zabijać, a inny sam wymierza sprawiedliwość. Świetnym przykładem jest odcinek piąty, gdy wszystko zdaje się toczyć według dobrze znanego i kochanego przez fanów schematu polowania na potwora i przy okazji ratowania pięknej dziewczyny, a finalnie okazuje się dowodem na potęgę Chucka. Dawni przyjaciele, niby fajnie żyjący i spełniający swe marzenia, są nie lada hipokrytami. Nic nie jest łatwe. Jak zwykle, dostaliśmy też przezabawny odcinek w którym Sam i Dean, pozbawieni względów Chucka, muszą zmierzyć się z niedogodnościami zwykłego ludzkiego losu. Może i byli marionetkami, ale jego względy pozwalały wychodzić im cało ze wszystkich opresji. A tu nagle Sam łapie przeziębienie, Deana dopada ból zębów i nawet dziecinka odmawia współpracy. Odcinki zrywające z konwencją serialu bądź wręcz wywracające ją do góry nogami zawsze były mocną stroną Supernatural i nie inaczej jest tym razem. Przy The Heroes’ Journey (15x10) ubaw jest przedni. A zaraz po tym dostajemy niezwykle klimatyczny The Gamblers (15x11), w którym bracia Winchester spotykają pewną boginię, a przy okazji pokazują swoje najlepsze oblicze – empatię i poświęcenie dla innych. I to się opłaca.
W piętnastej serii bardzo fajne jest też to, że tak naprawdę my, fani Supernatural, sami jesteśmy po części Chuckiem. Tak jak i on nie chcemy stracić ulubionego serialu, marudzimy, gdy jest nudno i za łatwo, i najchętniej zwalilibyśmy Samowi i Deanowi na głowy kolejne apokalipsy. Warto jeszcze wspomnieć, że w odcinku Drag Me Away (From You) (15x16) znajdzie się coś dla fanów mitologii słowiańskiej, ponieważ pojawi się w nim nie kto inny jak Baba Jaga we własnej osobie. Co prawda nie posiada już chatki z piernika w środku lasu, ale za to kręci się w okolicach automatu ze słodyczami.
Supernatural jak zawsze zgrabnie miesza humor z powagą, żarty
braci z naprawdę poważnymi rozmowami o życiu i walce, jaką przyszło im toczyć.
Finałowy sezon jest zadziwiająco dobry, a Chuck grany przez
Roba Benedicta cudownie się sprawdza jako główny antagonista. Niby sympatyczny,
ale mocno zblazowany i skupiony na sobie i swoich celach. Nawet jeżeli ich
osiągnięcie wymaga nie jednego, a wielu końców świata. Nie zawodzą oczywiście
Jared Padalecki, Jensen Ackles, Misha Collins i Alexander Calvert. Ich wzajemne
relacje i rozmowy wciąż bawią, poruszają i potrafią nieźle wzruszyć. Fajerwerki
odpalają postacie drugoplanowe – Ruth Connell jako Rowena, Mark Pellegrino w
roli Lucyfera i wreszcie dawno niewidziany Jake Abel jako Adam/Michał.
Finał został rozpisany na
dwa odcinki. W jednym kończy się historia starcia z Chuckiem, drugi skupia się
przede wszystkim na postaciach Sama i Deana.
Jest mega wzruszający i chwytający za serce.
Supernatural zawsze było opowieścią o
dwóch braciach, ich niezwykłej więzi, która popychała Winchesterów do nieraz
desperackich czynów. W finale to wszystko wybrzmiewa z wielką mocą, którą podkreśla
klimatyczny cover hymnu serialu – Carry
on Wayward Son w wykonaniu Neoni.
Na
samym końcu dostaliśmy też piękne podziękowanie dla fanów, bez których historia
braci Winchesterów nie mogłaby trwać tyle lat.
Supernatural żegna się z widzami godnie, bardzo udanym
sezonem. I zostawia po sobie pustkę, którą trudno będzie czymś zapełnić.
Nie oglądałam tego serialu od początku, ale dołączyłam dekadę temu. Aż trudno
uwierzyć, że tyle lat minęło, tyle się zmieniło, a Supernatural zawsze było, bracia Winchester polowali na potwory i
raz po raz ratowali świat. Będę tęsknić.
Dlaczego Supernatural jest super?
15
sezonów, 327 odcinków, najdłużej emitowany serial fantastyczny. Supernatural narodził się w zupełnie
innych czasach. A jednak przetrwał tyle lat i zgromadził wokół siebie potężny
fandom. Ale, ale, jak do tego doszło?
Supernatural startował w czasach, gdy oglądanie seriali i ich forma wyglądały inaczej niż dzisiaj. Oglądało się je w telewizji i czekało na kolejną część. Dominowały procedurale – każdy odcinek był zamkniętą całością, skupiał się wokół jakiejś sprawy. Dziś seriale koncentrują się na budowaniu znacznie bardziej skomplikowanych fabuł, a oglądanie ich przy pominięciu choćby jednego odcinka raczej mija się z celem. Supernatural znalazło zadziwiającą równowagę w tym względzie. Bo z jednej strony zawsze były jakieś dominujące wątki zazwyczaj zaczęte na początku sezonu i mające swoją kulminację w finale, a w międzyczasie było sporo odcinków skupionych wokół polowania na jednego, konkretnego potwora. Balans polegał na tym, że polowania Winchesterów nigdy nie były odcinkami niepotrzebnymi i wstawianymi na siłę. Wręcz przeciwnie. Twórcy umiejętnie żonglowali nawiązaniami do przeróżnych mitologii, wierzeń, miejskich legend i szeroko pojętej popkultury. Dodatkowo te odcinki niekiedy miały bardzo ciekawą formę, nawiązując do westernów czy klasycznych horrorów, a innym razem twórcy nabijali się z aktualnie panujących na rynku mód – jak święcących wampirów ze Zmierzchu. Gatunkowo też mieliśmy do czynienia z dużą różnorodnością – bo choć zasadniczo Supernatural to dark fantasy, znalazło się też miejsce dla elementów horroru czy slashera. Osobną sprawą był humor, bracia nabijali się ze siebie dość często, ale dodatkowo dzięki luźnym odcinkom mieliśmy okazję zobaczyć wiele prześmiesznych, a niekiedy ocierających się o absurdalny humor scen. No bo kto zapomni moment, gdy Dean zabił wskrzeszonego przez neonazistów Hitlera? Zresztą on sam przy każdej okazji będzie Samowi i widzom o tym przypominał. Do historii przeszły epizody mieszające świat fanów z serialową fikcją – m. in. gdy Sam i Dean znaleźli się na planie serialu Supernatural (to, co wyczynia w tym odcinku Jared Padalecki to się nazywa dystans do siebie) albo gdy bracia odkryli, że na rynku dostępna jest seria książek opisujących ich przygody. Mało tego. Fani chętnie widzieliby ich razem. Mina Deana po przeczytaniu ich opinii w Internecie jest bezcenna. A przecież są jeszcze odcinki musicalowe i animowane czy opowiedziane z perspektywy impali. I ta cała różnorodność, zmiany tonu historii, przerzucanie się między gatunkami nie szkodzą Supernatural. W innym serialu może by się to gryzło, ale tutaj pasuje w punkt.
Bez cienia przesady można stwierdzić, że Supernatural to serial, który zbudował własną, mozaikową mitologię. Znalazło się w niej miejsce dla wszystkich bogów, bogiń, demonów i istot nadprzyrodzonych. To pozwoliło nie tylko nadać temu światu wyjątkowej głębi, ale i postawić naprzeciw siebie stworzenia, które w innym świecie nie miałyby prawa zaistnieć. Czy zbudować zdawałoby się absurdalne konstrukcje. Popatrzymy chociażby na Gabriela/Lokiego, naczelnego trickstera tego serialu. Hybrydę, która w innych warunkach nie mogłaby powstać. Swoją rolę w budowaniu tego uniwersum odegrały odcinki proceduralne, które dorzuciły sporo nowych potworów i wątków.
Jednak tym, co
zdecydowało o tak dużym sukcesie Supernatural,
wydają mi się przede wszystkim bohaterowie. Bo to jeden z tych seriali, które
oglądało się czasem nie dla fabuły, a dla bohaterów właśnie.
Bo nie ma co ukrywać, że nie wszystkie główne wątki poszczególnych sezonów i
ich rozwiązanie trzymały ten sam wysoki poziom. Ale Jensen Ackles i Jared
Padalecki wykreowali głównych bohaterów w taki sposób, że widz wierzy w tę
historię o niezwykle mocnej braterskiej więzi. Bo w istocie ten serial to
historia dwójki braci, których życie zmieniło traumatyczne doświadczenie z
dzieciństwa. Po śmierci matki zostali skazani na bycie łowcami. I mimo że i Sam
i Dean próbowali założyć rodzinę, zazwyczaj kończyło się to niezbyt ciekawie. Nie
są oni wykreowani na idealnych, nie mają żadnych superbohaterskich mocy. Wręcz
przeciwnie – nagminnie łamią prawo (choćby podszywając się pod agentów FBI, co
jest ich stałym numerem) i mają swoje wady. Ale przy tym widz nigdy nie ma
wątpliwości, że to osoby z sercem po właściwej stronie, które całe swoje życie
poświęciły ratowaniu innych, nie czerpiąc z tego właściwie żadnych korzyści.
Włączyłam
sobie z ciekawości kilka odcinków z drugiego i trzeciego sezonu i ojej, jak
główni bohaterowie zmienili się przez te lata. Zaczynali jako chłopaczki, by po
wielu sezonach stać się tymi Winchesterami, o których słyszeli niemal wszyscy.
Niewątpliwie wpływ na to, jak postrzegamy Sama i Deana na ekranie, miała więź
między odgrywającymi ich aktorami. Tyle wspólnych lat na planie sprawiło, że
oni zrośli się ze swoimi postaciami, a to z kolei znacznie uwiarygodniło ich
relacje. Dlatego wciąż byli w stanie dostarczyć mi emocji, śmiechu i wzruszeń.
Supernatural miało też wielkie szczęście do bardzo dobrych
ról drugoplanowych. Misha Collins jako Castiel dołączył do serialu w czwartym
sezonie, ale bardzo szybko stał się po prostu trzecim Winchesterem, bez którego
trudno byłoby wyobrazić sobie tę historię. I mimo że Cass
był postacią, która planowo miała pojawić się tylko w kilku odcinkach, dołączył
do ekipy na stałe i stał się po prostu częścią rodziny. Podobnie jak w
ostatnich sezonach Alexander Calvert jako Jack. W finałowym sezonie jako
Belfegor mógł sobie poszaleć i aż żal, że tak krótko.
A przecież mieliśmy tu jeszcze takie perełki jak Mark Pellegrino jako nieobliczalny Lucyfer, Jim Beaver jako Bobby Singer, który dla młodych Winchesterów był trochę ojcem zastępczym czy Mark Sheppard w roli sarkastycznego Crowley’a (jego słynne Hello, boys, zapamiętamy chyba na zawsze). No i nie można zapomnieć o uroczym tricksterze tego świata – czyli Gabrielu kreowanym przez Richarda Speighta Jr. czy grającej przede wszystkim do własnej bramki potężnej wiedźmie Rowenie (Ruth Connell). Wszyscy oni stanowili o sile tego serialu i budowali jego barwną historię.
W świecie coraz szybciej odchodzących w niepamięć seriali, które kończą się po często po jednym, dwóch sezonach, a nawet najsłynniejsze z nich dobijają tylko do ośmiu, Supernatural było zjawiskiem, nomen omen, nie z tego świata. Dawało poczucie pewnej stałości. Twórcy mieli tego świadomość, bo ten serial, jego kompozycja i bohaterowie mieli swoje niezmienne rytuały. Kiedy nadchodził koniec sezonu zawsze rozbrzmiewało Carry on Wayward Son Kansas i już czułam ten dreszczyk ekscytacji na myśl, że oto zaraz poleci sporo głów, a kolejny wielki zły zostanie pokonany. Dean zawsze słuchał klasycznego rocka i pożerał ogromne ilości ciasta, Sam dbał o swoje długie włosy, a impala nigdy nie zawodziła. Zawsze też trzeba było narysować jakąś pułapkę na demony czy inne istoty nadprzyrodzone, a co potężniejsze zamknąć w kole z płomieni.
Ja jakoś nie mogę ruszyć z tym serialem po trzynastym sezonie, ale oczywiście musiałam natrafić na spoiler na Twitterze, po premierze. Fajnie, że zwróciłaś uwagę na początki serialu, bo ja przyznam szczerze już dawno o nich zapomniałam.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
No tak, to już było tak dawno :) Te spoilery to prawdziwa plaga, aż strach zaglądać do internetu, bo mimowolnie można coś przeczytać.
UsuńTo nie mój gatunek, więc odpuszczam.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś ;)
UsuńJa go początkowo rzuciłam chyba w szóstym sezonie, bo miałam po protu dosyć, ale wróciłam i do 12 byłam bieżąco. Nie, do 13. Dwa ostatnie sezony to dla mnie totalna porażka, nie mogę się w nich za cholerę odnaleźć i utknęłam chyba obecnie w siódmym odcinku piętnastego sezonu. Ale z jednym się zgodzę - to jest świetny serial, ale te pierwsze pięć-sześć sezonów, mają niesamowity klimat. Potem trochę sie robi chaotycznie i bardzo nierówno.
OdpowiedzUsuńZ tego, co wiem, pierwotnie on był rozpisany albo na 4, albo na 5 sezonów, więc to była pewna historia, która potem potoczyła się własnym życiem ;) Ma słabsze sezony, to jego bolączka, ale tak jak pisałam, oglądałam czasem dla bohaterów, a nie dla fabuły.
UsuńAch, zostały mi dwa ostatnie sezony. Prześwietny serial, który polecam każdemu zawsze. Wiadomo, miał swoje lepsze i gorsze momenty (np. nie trawię sezonu z Czyśćcem), a pierwsze trzy to cud, miód i malinki. Dobrze, że mi przypomniałaś o jego istnieniu. Pewnie na dniach nadrobię. :)
OdpowiedzUsuńDużo dobrego przed Tobą. Miłego oglądania :)
UsuńNie słyszałam o tym serialu, ale chętnie mu się bliżej przyjżę.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło zarażać "Supernaturalem" ;) Ostrzegam - wciąga.
UsuńSłyszałam raczej negatywne opinie o tym serialu, sytuujące go w kategoriach quilty pleasure, więc nie rozważałam rozpoczęcia oglądania, ale... zaciekawiłaś mnie swoim tekstem :) Chciałabym spróbować, więc pewnie rzucę okiem na pierwszy sezon. Jest dostępny na netfliksie albo hbo go?
OdpowiedzUsuńJa go bardzo lubię, więc tak zachęcam :) Serial jest dostępny na Amazon Prime.
UsuńNiestety nie mam stałego dostępu do Amazon Prime, ale jak tylko nadarzy się okazja obejrzeć, to spróbuję :)
UsuńTo miej go na uwadze :)
UsuńWitam chciałby zaprosić wszystkich do pomocy bo chcę stworzyć serwer discord o serialu "Supernatural" ktoś by był chętny?
OdpowiedzUsuńChciałbym przepraszam za pomyłkę
Usuń