Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2011

Dan Simmons „Hyperion”

Obraz
         Powieść „Hyperion” Dana Simmonsa otrzymała w 1990 roku nagrodę Hugo, a jak jeszcze wyczytałam na okładce, że jest stawiana obok „Diuny” Franka Herberta, która jest jedną z moich ulubionych powieści, to oczywiście musiałam po nią sięgnąć. Oczekiwania były spore.          W obliczu zbliżającej się nieuchronnie międzygalaktycznej wojny na planetę Hyperion przybywa siedmioro pielgrzymów: Kapłan, Żołnierz, Uczony, Poeta, Kapitan, Detektyw i Konsul. Mają za zadanie dotrzeć do mitycznych grobowców, by znaleźć w nich budzącą grozę istotę. Zna ona jednak, być może, metodę, która pozwoli zapobiec zagładzie całej ludzkości. Każdy z pielgrzymów będzie mógł przedstawić jej swoją prośbę, lecz wysłuchany zostanie tylko jeden. Pozostali będą musieli zginąć.          Zarys fabuły przedstawiony przez wydawcę jest zarazem prawdziwy i nieprawdziwy. Simmons zdecydował się bowiem na narrację szkatułkową. Pielgrzymka wybranych do Grobowców Czasu jest tylko pretekstem do opowieści bohaterów o

Patrick Dunne „Kolęda dla umarłych”

Obraz
Kapitalny tytuł, który brzmi niemal jak oksymoron. Połączenie kolędy – pieśni kościelnej śpiewanej z okazji narodzin Chrystusa – ze śmiercią doskonale odnosi się do zawartości całej powieści. W niej również życie i śmierć łączą się w jeden cykl, który zresztą trwa poprzez wieki.          Na Monashee zostaje odnalezione ciało potwornie okaleczonej (zapewne przed wiekami) kobiety i zdeformowanego noworodka. Ponieważ Monashee leży nieopodal Bru na Boinne ( szeroki meander rzeki Boyne w Irlandii , w którym znajduje się ważny kompleks neolitycznych grobowców korytarzowych, kolumn skalnych, oraz innych zabytków prehistorycznych) do zbadania sprawy zostaje przysłana archeolog Illaun Bowe. Znaleziona kobieta może być ofiarą stosowanego przed wiekami rytualnego pochówku w bagnie. Nazwa Monashee oznacza bowiem ni mniej ni więcej tylko „bagno duchów” i uważana jest przez miejscowych za miejsce przeklęte i nawiedzone, do którego nie należy zbliżać się nocą.          Illaun jest przekonana

Jarosław Moździoch „Maska Luny”

Obraz
         Na tę książkę natrafiłam zupełnym przypadkiem w publicznej bibliotece. Nie powiem, zachęcił mnie opis wydawcy. Rzadko się zdarza, że podczas sezonu wykopaliskowego natrafia się na odkrycie na miarę Troi, Pałacu w Knossos lub Grobowca Tutanhamona. Zazwyczaj są to monotonne, zrutynizowane prace - wygrzebywanie z ziemi skorup, którymi potrafią ekscytować się jedynie nieliczni. Ale tym razem tak nie było … Grupa archeologów trafiła w tajemnicze miejsce kultu - dziewiątej bramy Sowiego, strażnika Otchłani - wiekiem grubo przekraczającym czasy powstania znanych budowli megalitycznych. Odsłonięcie pierwszej warstwy ziemi i pojawianie się tajemniczej rogatej postaci zapoczątkowało wypadki-ostrzeżenia, którym ulegają członkowie ekipy. Skutkiem naruszenia spokoju Bramy jest zburzenie wątłej równowagi między "normalnością" a szaleństwem. Aby wszystko wróciło do normy, jednemu z bohaterów przyjdzie drogo zapłacić i poświęcić ukochaną osobę. Tyle wydawca. Zapowiadało s

Rene Goscinny & Jean – Jacques Sempe „Nowe przygody Mikołajka” t. 2

Obraz
          Zacznę od przysłowia, bo jak wiadomo, przysłowia są mądrością narodu. Jedno z nich głosi, że śmiech to zdrowie. Podobno to nawet metoda na przedłużenie życia ;) Ostatnio zatem zaaplikowałam sobie kurację odmładzającą w postaci „Nowych przygód Mikołajka”, autorstwa Rene Goscinnego, z ilustracjami Jeana Jacques’a Sempe’go.          Książka składa się z 45 krótkich historyjek, których głównym bohaterem jest mały Mikołaj, oraz cały jego świat – rodzina, sąsiedzi, koledzy i nauczyciele ze szkoły. Akcja toczy się w latach pięćdziesiątych we Francji.          Każda historyjka jest zupełnie odrębną opowieścią, więc gdyby ktoś się uparł, może nawet zacząć je czytać od końca ;) Z tego niestety wynikł też mały minus. W wielu opowiadaniach powtarzają się bowiem te same sformułowania, które mają na celu błyskawiczną „etykietkę” postaci, typu „Pan Bledurt to nasz sąsiad. Pani Bledurt to jego żona”. Jednak, o dziwo, wcale nie drażni mnie to jednak aż tak bardzo. Chyba po prostu mam w