Elżbieta Cherezińska „Saga Sigrun”
Nazwa
„saga” wywodzi się od staroislandzkiego słowa „segja” – „mówić” i oznacza
opowieść, nieważne, mówioną czy pisaną, prawdziwą czy nieprawdziwą. To właśnie
opowieść leży u źródeł książki Elżbiety Cherezińskiej „Saga Sigrun”, pierwszego
tomu cyklu „Północna Droga”. Główna bohaterka przeżyła już właściwie swoje
życie. I oto teraz, po latach, dzieli się z czytelnikami swoją opowieścią.
Wikingowie
to temat rzeka. Fascynują twórców, a ta fascynacja dawno przekroczyła granice
Skandynawii. Pojawiają się w książkach, filmach, komiksach. Inspirują twórców
fantasy i powieści historycznych. E. Cherezińska postanowiła ukazać jednak
świat w epoce wikingów nie z tej strony, z jakiej przyzwyczailiśmy się go
oglądać, czyli wojowników ruszających na wiking. Tym razem w centrum uwagi
znalazły się ich kobiety, żony, matki i córki, których życie upływa na wiecznym
czekaniu i niepokoju o powrót mężczyzn.
Sigrun
to córka i żona jarla. Jednak wielka polityka jej nie interesuje, nie zna się
na tym. Treścią jej życia jest miłość do męża, Regina. A to on decyduje o wszystkim.
Cherezińska zaplanowała cykl „Północnej Drogi” jako opowieść o różnych typach
kobiecości. W tym kontekście Sigrun to idealna żona i matka, cień męża,
pomagająca w realizowaniu jego zamiarów i wiernie stojąca u jego boku. Wolę
męża respektować będzie nawet po jego śmierci, wraz z którą praktycznie jej
życie się zakończyło.
„Saga
Sigrun” to powieść obyczajowa, z dobrze oddanymi realiami epoki. Nie ma w niej
wartkiej akcji, narracja jest raczej leniwa. Mimo to niesamowicie czaruje i
wciąga w średniowieczny świat, nakreślony przez autorkę. Lekcja z historii i
wierzeń skandynawskich została odrobiona – i to się czuje. Moją ulubioną
postacią jest Urd z bagien, która niczym jej imienniczka, jedna z Norn,
uosobienie przeznaczenia, rządzi życiem Sigrun i jej rodziny.
Duży
plus dla autorki także za opis scen miłosnych, których w tej historii jest
sporo. A mimo to udało jej się uciec od wulgaryzmu. Czyli jednak można.
„Saga
Sigrun” to przede wszystkim opowieść o kobiecie, o jej uczuciach, dorastaniu i
wypełnianiu narzuconej jej przez
społeczeństwo i urodzenie roli do odegrania. Sigrun żyje w klatce oczekiwań, od
których czasem tylko ucieka w świat dzieciństwa, zamknięty w kawałku płótna. Jest
zarazem podobna i niepodobna do współczesnych kobiet. Podobna w swych
najskrytszych pragnieniach, by po prostu kochać i być kochaną, a także mieć
całą rodzinę przy sobie. Inna, ponieważ inaczej ukształtowały ją warunki
zewnętrzne. Żyje w ginącym świecie dawnych bogów.
„Saga
Sigrun” kończy się jak każda porządna saga, wielką bitwą morską, o której
pamięć przetrwa wieki. Pieśniami i sławą, która czeka na poległych w boju.
Polecam
„Sagę Sigrun” tym, którzy lubią skandynawskie klimaty. Oprócz „Sagi o jarlu
Broniszu” Władysława Grabskiego nie kojarzę w literaturze polskiej tytułu,
który rozgrywałby się w epoce wikingów. Z tym, że Cherezińska poszła dalej i
skupiła się tylko na Skandynawii, odżegnując od polskich wątków. A może trochę
nawet szkoda. To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, lecz jestem
pewna, że nie ostatnie. Halderd, bohaterka drugiego tomu „Północnej drogi”
wydaje mi się nawet ciekawszą postacią niż Sigrun. Jak przeczytam, dam znać.
Autor: Elżbieta
Cherezińska
Tytuł: „Saga
Sigrun”
Wydawnictwo: Zysk i S – ka
Liczba stron: 406
Data wydania: 2009
Skoro "Saga Sigrun" przypadła Ci do gustu, to jestem pewna, że kolejne tomy Cię nie rozczarują :)Ja swoją miłością do Drogi Północnej zaraziłam już kilka osób :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię skandynawskie klimaty. Trzy kolejne tomy mam już zamówione i mam nadzieję, że niebawem dotrą i znajdę czas aby je przeczytać.
Usuń