Koniec świata… i co dalej? „Statek” („El Barco”)
Serial „Statek” oparto na tak prostym
i zarazem kapitalnym pomyśle, że aż dziw, iż nikt wcześniej na to nie wpadł.
Wykorzystanie do zawiązania historii awarii akceleratora cząstek w Genewie
także było dobrym posunięciem. Jego uruchomienie to głośna sprawa, która
budziła w wielu środowiskach poważne obawy.
Nasz
świat istnieje, ale w fabule „Statku” spełniły się najgorsze przewidywania.
Akcelerator cząstek wywołał katastrofę, w wyniku której wszystkie ziemskie
kontynenty zniknęły pod wodą. Ocalała tylko załoga i pasażerowie hiszpańskiego
statku szkoleniowego dla młodzieży „Gwiazda Polarna”. Kapitan Ricardo Montero
stara się opanować panikę i dać załodze cel, dla którego mają żyć. Jest
nadzieja – gdzieś na zalanej wodą ziemi znajduje się stały ląd. Jego
odnalezienie staje się celem garstki ocalałych – marynarzy, młodzieży i ich
nauczycieli.
Oczywiście,
świat po katastrofie nie jest już taki sam. Statkowi zagrażają zmutowane
zwierzęta i rośliny, podwodne wulkany, hordy wygłodniałych ptaków, ogromne
wodospady czy gigantyczne lodowe ściany. Ale w ostatecznym rozrachunku
największym zagrożeniem okazuje się nie przyroda, lecz ludzie. „Gwiazda
polarna” nie ocalała przypadkiem. Podobnie jak pasażerowie, którzy znaleźli się
na jej pokładzie. Kolejne odcinki odkrywają ich przeszłość i sekrety, którymi
woleliby się nie dzielić. A także zarys pewnego tajemniczego projektu, którego
wszyscy ocaleni, świadomie lub nie, są częścią.
„Statek” miał być
hiszpańską odpowiedzią na „Zagubionych” i faktycznie z amerykańską produkcją
łączy ten serial sporo. Przede wszystkim konstrukcja fabuły. Grupa obcych sobie
ludzi musi na nowo zbudować swoje życie. Jednak inne miejsce i inne otoczenie
nie są w stanie uwolnić ich od sekretów z przeszłości, które wpływają na to, co
dzieje się tu i teraz. Poza tym jest także bardzo jasny podział; my – oni, przy
czym oni wiedzą więcej i mają więcej.
Równie wiele łączy
„Statek” z innym hiszpańskim hitem – „Internatem” i to, że produkuje go ta sama
stacja, Antena 3, i grają ci sami aktorzy, wcale nie jest najważniejsze. Znów
mamy grupę młodych ludzi i ich nauczycieli, przebywających w miejscu
odosobnionym. Z tym, że w „Statku” jest to odosobnienie ekstremalne, bo
przecież reszta świata przestała istnieć. Poza tym podobny sposób obrazowania i
opowiedzenia historii.
I niestety, ta sama wada,
którą miał „Internat” – rozbudowane wątki miłosne. Tutaj drażniły mnie jeszcze
bardziej, gdyż scenarzyści w najbardziej interesujących momentach, gdy statkowi
groziło rozbicie, a bohaterom śmierć, mieli zwyczaj wysyłać parkę zakochanych w
jakieś ustronne miejsce, by mogli porozmawiać o swym uczuciu. Zaiste, świetne
wyczucie czasu.
Dlatego nie dziwię się
osobom, które nie mogą przebrnąć przez ten serial. Fabuła ma skłonność do
popadania w „czarne dziury”, gdzie nie dzieje się nic istotnego oprócz
gmatwania wątków miłosnych. Rozumiem, że relacje między bohaterami są ważne,
ale bez przesady. Świat się skończył, śmierć zagląda w oczy, a na „Gwieździe
Polarnej” wszyscy w kółko opowiadają o swych uczuciach.
W niektórych odcinkach
zdecydowanie przesadzono także z wątkami humorystycznymi. Znowu zasada „co za
dużo, to niezdrowo”. Przykład? Proszę bardzo, odcinek z podrzucaniem sobie
przez bohaterów erotycznych gazetek. Ciągnęło się to tak długo, że miałam dość.
A że może być zabawnie dla widza i twórcy „Statku” wiedzą, jak to robić,
pokazuje choćby odcinek, w którym Piti, Ramiro i Palomares udają gejów, by
przegonić ze swej kajuty Juliana. Szczerze się uśmiałam.
Przy recenzji „Internatu”
narzekałam trochę na wątki związane z dziećmi. W tym aspekcie „Statek” wypadł
zdecydowanie lepiej. Valeria, sześcioletnia córka kapitana, jest naprawdę
urocza. Podobnie jak Raton.
Fabuła „Statku” momentami
jest trochę naciągana i pełna absurdów. W oczy rzuca się zwłaszcza zupełny brak
rozsądku w gospodarowaniu zapasami, jakie zostały na „Gwieździe Polarnej”.
Skoro nie ma lądu, ocaleni są skazani tylko na to, co mają na pokładzie. I
powinno to podlegać ścisłym rygorom. A tymczasem marnotrawią zapasy żywności i
materiałów aż miło. Nie wspominam już o niekończących się zapasach, zwłaszcza
Coca Coli namiętnie pitej przez bohaterów od pierwszego do ostatniego odcinka. Albo
mój ulubiony motyw – świece. Gdy bohaterowie maszerują na randkę, zapalają
mnóstwo świec (patrz: randka Ulissesa i Ainhoi). A ja się pytam, skąd na
pokładzie statku szkoleniowego tyle świec? I kto pozwolił Ulissesowi zabrać
wszystkie?
Kolejna sprawa – ubrania.
No, tutaj scenarzyści przeszarżowali już zupełnie. W przepastnych skrzyniach na
statku jest wszystko - stroje na jasełka oraz musical w klimatach retro. Nie
wiem, jaki „Gwiazda Polarna” musiałaby mieć tonaż, by zabrać na pokład to
wszystko.
Kolejna wada scenariusza – autorzy bardzo się
starali, by było tajemniczo, ale czasem im nie wychodziło. Mnożyli wątki,
próbowali powiązać przeszłość z przyszłością, ale sami zaczynali się w tym gubić.
Choćby sprawa zagubionej kajuty i odnalezionych tam papierów. Wynikałoby z
tego, że projekt Alejandria i sam akcelerator nie jest autorstwa Roberto, lecz
ma o wiele starszy rodowód. Sprawa zupełnie się rozmywa w dalszych odcinkach,
jakby scenarzyści o niej zapomnieli lub nie wiedzieli, co z nią począć.
Dla równowagi – serial
dostarcza także widzowi wielu pięknych scen. Jak choćby moja ulubiona, gdy
bohaterowie dostrzegają światło na morzu i są przekonani, że to latarnia morska
i upragniony ląd. A w tle cudowny „Beacons”. Piękna scena. Jasne, że
patetyczna, ale trochę patosu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Wielki finał, którego nie było (i
trochę spoilerów)
„Statek”
doczekał się trzech sezonów, choć zaplanowany był co najmniej na pięć i ponoć
były już gotowe scenariusze kolejnych serii. Emisję zakończono jednak po
trzecim, moim zdaniem, najlepszym sezonie, gdzie scenarzystom udało się
wreszcie uchwycić równowagę między akcją a wątkami miłosnymi. Tym samym jednak
„Statek” dołączył do seriali, które rozbudziły nadzieje widzów otwartym
zakończeniem, a potem zostawiły ich w zawieszeniu, gdy okazało się, że
kontynuacji nie będzie.
Finału
w „Statku” właściwie nie ma, a ostatni odcinek jest jednym z gorszych (jeśli
nie najgorszym w ogóle) w tej serii. Żadna zagadka nie została wyjaśniona.
Dostaliśmy tylko kilka niejasnych wskazówek, że na Ziemi po katastrofie istnieje
o wiele więcej, niż wyspa na którą dotarła „Gwiazda Polarna”.
Można
założyć, że bohaterowie dotarli tam, gdyż na ślub Ainhoi goście przyjechali
samochodem. Skądś musieli go wziąć, bo raczej nie skręcili z części statku.
Choć kto wie?
Są to jednak tylko
gdybania, gdyż serial nie doczekał się prawdziwego zakończenia. Jest ono
otwarte w tym złym znaczeniu tego słowa – nie wyjaśnia niczego. Nawet wątku
miłosnego Ulissesa i Ainhoi, którego nie lubię. Bo przecież nie wiemy, na kogo
czeka Ainhoa w finale. Równie dobrze może to być Maks. Gdybiemy, gdybiemy….
Zagadka ludzkiego umysłu
Najlepiej
zagraną i najciekawszą postacią serialu jest Burbuja, czyli po naszemu Bąbel
(Ivan Massagué). Jak dobrze gra, przekonałam się dopiero, gdy w retrospekcjach
pojawił się Roberto. Trudno było uwierzyć, że to ta sama osoba. Geniusz, który
po wypadku stał się niemal dzieckiem. Niemal, gdyż jego umysł nadal pracuje w
zaskakujący sposób. Cienka jest linia oddzielająca geniusz od szaleństwa. O ile
w ogóle taka istnieje.
Król Julian
Co
ja poradzę, ja po prostu uwielbiam Juliana de La Cuadrę , pierwszego oficera
„Gwiazdy Polarnej” (Luis Callejo), gdy maszeruje wkurzony po pokładzie,
mamrocząc pod nosem „cholera, cholera, cholera”. Ricardo jako kapitan wypada
przy nim blado i bez charyzmy. Twórcy chyba też to zauważyli i w trzecim
sezonie wprowadzili retrospekcje, które miały pokazać, dlaczego Julian nie może
być kapitanem. A i ja tak zdania nie zmieniam. Julian na kapitana!
Przykre losy Maksa
Maks
(Jan Cornet) pojawił się dopiero w trzecim sezonie i jak dla mnie jest to
sztandarowy przykład niewykorzystania potencjału tkwiącego w tej postaci. Mógł
być niejednoznacznym podwójnym agentem, a został tylko kolejnym rywalem Ulissesa
do ręki Ainhoi. Przykre.
„Statek”
to serial, którego nie da się do końca traktować poważnie, choć gdy zaczynałam
oglądać, tak mi się właśnie wydawało. Za dużo w nim absurdów, rzeczy na pozór
drobnych, które jednak budują (i psują) klimat. Lekkie przymrużenie oka przy
oglądaniu wskazane. Odporność na rozbudowane wątki miłosne też.
Chciałam Ci serdecznie podziękować za udział wyzwaniu "Czytam literaturę angielską" i zaprosić na kolejną, tegoroczną edycję! ;)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :) Oczywiście, przystępuję w noworocznym, bojowym nastroju i zamierzam pobić wynik z 2015 r. Daleko mu do wyśrubowania więc, to nie powinno być trudne ;)
UsuńUwielbiam ten serial! :) Nie byłam zadowolona jak się skończył :(
OdpowiedzUsuńMiał być jeszcze jeden sezon, ale coś nie wypaliło i serial w sumie nie ma zakończenia. Bo to coś, co dostaliśmy w rzekomym wielkim finale trudno nazwać zakończeniem.
Usuńa może dokręcą kolejny sezon? :D
OdpowiedzUsuńMoże - choć szczerze wątpię, skoro nie ugięli się przed petycjami fanów, to teraz nie ma już na to szans.
OdpowiedzUsuńtrzeba o tym mówić głośno zęby jeszcze raz petycja robić, pokażemy im ze czekamy na nowy sezon
OdpowiedzUsuńPróbować zawsze można, ale jestem pesymistką.
UsuńJestem za produkcją kolejnych sezonów ze względu na nie dokończoną fabułę i też z powodu innej popularności w tamtych latach, a obecnych.Chciałbym wiedzieć co stało się z burbuchą,jak potoczyły się losy wcześniej wspomnianego Maksa jak dla mnie też podwójnego agenta,no i co ze światem pogrążonym w trzęsieniu.
OdpowiedzUsuńTwórcy w do jednej z wersji finałowego odcina dorzucili jeszcze 3 minutowy kawałek, który trochę przybliża dalsze losy bohaterów.
OdpowiedzUsuńTu jest ten kawałek:
https://www.youtube.com/watch?v=iyYA4uRJVnw
A tu przetłumaczone kwestie:
U. Kiedy morze pochłonęło ląd, myśleliśmy, że straciliśmy nasz dom na zawsze. Ale to nie była prawda. Dom to nie 4 ściany i dach, ani 30-letnia hipoteka. To znacznie więcej. To są ludzie, których kochasz.
A. W minionym roku wiele się wydarzyło na wyspie. Mój ojciec i Julia zdecydowali się mieć dziecko. I w kilka miesięcy Valeria przestała być najmłodsza w rodzinie.
U. Mój ojciec stał się ekspertem w zmienianiu pieluch. On i Salome gryzą się niczym pies i kot, ale chodzą wszędzie za rękę jak nastolatki.
A. Vilma ma piękne dziecko i wyszła za Cho. Ojciec mówi do dziecka po koreańsku, a matka po hiszpańsku, więc będzie miało zabawny akcent.
U. Piti jest oficjalnym „kangurem”. Dziecko za nim szaleje. Stworzyli dziwną rodzinę, ale działa jak w zegarku.
A. Palomares stworzył kościół z liści palm. Przy każdej burzy ściany się rozpadają.
U. Ramiro i Estela zaskoczyli wszystkich ogłaszając, że są razem. Zwróciła na niego uwagę w pierwszy dzień rejsu i w końcu zdobyła.
A. Ventura zmarł z uśmiechem na ustach. Wszyscy bardzo za nim tęsknimy. Max adoptował Szczurka, który mówi, że jak będzie duży, chce być taki jak on.
U. Nie słyszeliśmy więcej o Gamboi. W nocy widujemy ogień po drugiej stronie wyspy. Może mieszka tam ze swoją córką. Mam nadzieję, że znalazł spokój, którego nigdy nie miał.
A. Burbuja dał radę wrócić żywy z łodzi podwodnej. I ma teraz dziewczynę. Marimar nigdy nie przeszkadzał jego bąbel ani to, że jego ulubioną zabawą jest przebieranie się za pirata.
U. Co do Ahinoi i mnie, to nawet pociski Gamboi nie zakończyły naszej historii.
A. Ulissesie, obiecuję kochać cię w zdrowiu i w chorobie.
U. W bogactwie i w biedzie.
A. Pod palmą.
U. I spiekając się na raka na brzegu morza.
A. i U. Na zawsze.
Ciekawe. Dzięki za link.
Usuń