Tysiąc lat minęło… - Andrzej Ziemiański „Pomnik cesarzowej Achai” t. 1
Choć sama nie mogłam w to uwierzyć,
sprawdziłam, i rzeczywiście, pierwszy tom „Achai” Andrzeja Ziemiańskiego ukazał
się w 2002 r. I – niespodzianka - po tylu latach
autor powraca do wykreowanego przez siebie świata, a tam to dopiero czas leci,
bo od wydarzeń znanych z trzech tomów „Achai” upłynęło ni mniej ni więcej,
tylko tysiąc lat. Ziemiański podjął się zatem podwójnie trudnego zadania. Po
pierwsze, powrócił do książki, która przyniosła mu rozgłos. Już to samo w sobie
jest wyzwaniem, bo przecież trudno opędzić się od podejrzeń, że „Pomnik
cesarzowej Achai” jest tylko próbą odcinania kuponów od sukcesu. Po drugie,
trochę rzeczy w literaturze w tym czasie się zmieniło. Ziemiański wyzwanie
jednak podjął i spieszę donieść, że z dobrym skutkiem.
Jak już wspominałam, akcja toczy się
tysiąc lat po wydarzeniach opisanych w „Achai”. Sama cesarzowa jest jednak
świetnie pamiętana – wszak to ona stworzyła imperium, które trwa do dziś. I
choć mocno chwieje się na nogach, to jednak pozostaje światowym hegemonem.
Na początku akcja prowadzona jest
trzytorowo. W pierwszym wątku obserwujemy losy młodej czarownicy Kai, która
wyrusza z wyprawą wotywną w stronę Gór Pierścienia. Los styka Kai z Shen, młodą
żołnierz, która niebawem ma rozpocząć szkolenie w imperialnej armii. I wykazuje
nieprzeciętne zdolności w zakresie wojskowym. A do tego w snach nawiedza ją i
udziela rad tajemniczy chłopiec z tobołkiem, którego niektórzy zwą Wielkim
Kłamcą.
Tymczasem
eksperymentalny okręt podwodny ORP „Dragon” wyrusza na swoją supertajną misję.
Już po pierwszych stronach lektury można
stwierdzić, że klimat „Achai” nie uleciał, wciąż jest obecny i ma się dobrze.
Zresztą Shen bardzo przypomina tę bohaterkę i przechodzi nawet podobną drogę. Styl
Ziemiańskiego także pozostał ten sam – brutalne opisy i dużo wulgaryzmów. Nadal
akcja jest dynamiczna i czyta się to dobrze. Choć są fragmenty, które bez
najmniejszej szkody dla fabuły można by wyciąć. Jeżeli komuś „Achaja” nie przypadła
do gustu, to szkoda żeby sięgał po jej kontynuację. I odwrotnie.
Bardzo dobrym pomysłem jest pokazanie zetknięcia
dwóch cywilizacji. Wreszcie na arenie wydarzeń pojawili się Cisi Bracia i to w
sposób, myślę, dla większości zupełnie nieoczekiwany. Ten koncept wydaje mi się
jednym z najlepszych w kontynuacji „Achai”. Powiem wprost, ryzykując mały
spoiler. Zresztą, nie jest on chyba niczym zaskakującym, gdy spojrzy się na
herb z okładki. W „Pomniku cesarzowej Achai” pojawiają się Polacy i odgrywają tam
bardzo ważną rolę. Dodatkowo na styku kultur pojawia się, jak to zwykle bywa,
mnóstwo humorystycznych sytuacji. Wypatrujcie zwłaszcza grypy na horyzoncie, a
będziecie wiedzieć, w czym rzecz ;)
Gatunkowo to nadal jest fantasy
przemieszane z science fiction. Przemieszane nad wyraz sprawnie. Nawet magia,
choć przecież stale obecna (w końcu jedna z głównych bohaterek, Kai jest
czarownicą) nie pachnie tanim efekciarstwem. U Ziemiańskiego nie ma rzucanych
lawinowo czarów i machania różdżkami. A jednak magia przenika całą strukturę
powieści.
Autor sprawnie korzysta z przepisu,
który przyniósł mu sukces w „Achai”. Ale trzeba przyznać, iż choć momentami ma
się wrażenie pewnej wtórności, to jednak pojawienie się polskich bohaterów
ratuje sprawę. Tego wszak nie było. Zawiązują się też nowe interesujące wątki
(zwłaszcza pewnej tajemniczej organizacji), które będą kontynuowane w dalszych
tomach. Na razie autor narobił czytelnikom smaku. Podwaliny pod pomnik
cesarzowej Achai został położone.
Autor: Andrzej Ziemiański
Tytuł: „Pomnik cesarzowej Achai”
Cykl: Pomnik cesarzowej Achai
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 688
Data wydania: 2014
Komentarze
Prześlij komentarz