Okienko – Styczeń 2020
Styczeń na moim Instagramie to jednak
klasyka w najczystszym wydaniu – wszelkie rekordy popularności pobiło zdjęcie
przedstawiające kolekcję dzieł Tolkiena. Władca
Pierścieni i Silmarillion to
książkowe prezenty znalezione pod choinką. Za oknem niby zima, a jednak tak
jakby bliżej wiosny. W styczniu trochę czytałam i sporo pooglądałam, a więc do
rzeczy.
Książkowo:
Nowy Rok zaczęłam fantastycznie i z
dreszczykiem. Przeczytałam dwie książki, a recenzje obu możecie przeczytać na
blogu.
1. Artur Urbanowicz Inkub
2. Robert M. Wegner Każde martwe marzenie
Wegner nie bierze jeńców – tytuł najlepszej książki miesiąca trafia do
Każdego martwego marzenia.
Serialowo:
1. Supernatural – sezon 14
W
czasach, gdy seriale kasuje się po dwóch, góra trzech sezonach, przypadek Supernatural zdaje się być wspomnieniem
minionej epoki. Które zresztą lada dzień przejdzie do historii, bo właśnie
emitowany jest ostatni, piętnasty sezon serialu i godziny spędzone z braćmi
Winchesterami na polowaniach, tłuczeniu się impalą przez całe Stany i ratowaniu
świata przed kolejnymi apokalipsami skończą się bezpowrotnie. Wielokrotnie na
tym blogu pisałam, jak bardzo lubię Supernatural
i zdecydowanie nie zmieniam zdania po czternastym sezonie.
Co było
w nim najlepszego? Przede wszystkim
dobre poprowadzenie postaci Jacka (Jestem
Winchesterem – to idealne zawołanie dla fanów serialu). Nefilim
przeżywa w tym sezonie trudne chwile, pozbawiony mocy, która w dużej mierze go
definiowała. Twórcom udało się pokazać, że tak naprawdę Jack to wciąż dzieciak,
który lubi się popisywać i pragnie akceptacji innych osób. Trochę naiwny,
trochę odklejony od rzeczywistości – Alexander Calvert ponownie radzi sobie
bardzo dobrze.
Na drugim biegunie pozostaje Nick (Mark
Pellegrino jak zawsze nie zawodzi), który usiłuje załatać pustkę po odejściu
Lucyfera. Powrót do życia po takich doświadczeniach nie może być i nie
jest prosty, nie od dziś bowiem wiadomo, że władza deprawuje. I w tym sezonie
wydaje mi się, że Nick i Jack to trochę dwa oblicza tej samej monety.
Trochę
rozczarowujące było to, jak szybko rozprawiono się z Michałem. Wydawało mi się,
że skoro już raz poradził sobie z apokalipsą, powinien z łatwością to
powtórzyć. Dean i Sam w tym sezonie mają zdecydowanie pod górkę i popadają w
poważny kryzys. Supernatural zawsze był serialem o braterskiej więzi, o sile
rodziny. W czternastym sezonie mocno zaakcentowano, że rodzina to nie tylko
więzy krwi, ale i świadomy wybór. Sporo miejsca poświęcono temu jak Sam,
Dean i Castiel wspierają się nawzajem i próbują pomóc w zwalczeniu
traumatycznych przeżyć.
Finał to czyste złoto. Bo z jednej strony
twórcy prowadzą nas zdawałoby się utartą ścieżką do konfrontacji, a potem
serwują twista, który po namyśle wydaje się jak najbardziej oczywisty na
pożegnanie z braćmi Winchester.
2. Ty
(You) – sezon 2
Joe
Goldberg powraca. Nowe miasto, nowe
otwarcie – ups, tacy jak on nigdy się nie zmieniają, choćby nie wiem co
wmawiali widzowi, a przede wszystkim sobie. Love Quinn to kolejna wielka
miłość księgarza, z niechcianym bonusem w postaci irytującego brata bliźniaka uważającego,
że jest filmowym geniuszem. Na horyzoncie pojawia się też Candace, była
dziewczyna Joe’go, którą uważał za zmarłą. I, co raczej oczywiste, planuje
słodką zemstę. A są przecież jeszcze sąsiadki – siostry Delilah i Ellie. Ten
wątek jest związany z ruchem #MeToo i wykorzystywaniem młodych (i bardzo
młodych) dziewczyn w branży rozrywkowej.
Sporo tego, ale scenariusz jest dobrze napisany
i wszystko ładnie się spina. Drugi sezon to w dużej mierze opowieść o karze. Nieprzypadkowo
przywołana zostaje powieść Fiodora Dostojewskiego Zbrodnia i kara. Joe musi odpokutować. Pracuje nad scenariuszem
filmu opartego na powieści Beck, co raz po raz przywołuje demony z przeszłości,
ale przede wszystkim czeka go przykra niespodzianka ze strony nowej ukochanej.
Kolejny
dobry, wciągający sezon z ciekawym zakończeniem, a ponoć to jeszcze nie koniec.
Filmowo:
Przed
obejrzeniem Skywalker: Odrodzenie zrobiłam
sobie maraton z wszystkich części Gwiezdnych
wojen, a wrażenia po seansie znajdziecie tutaj:
A jak Wam
minął styczeń?
Czytałam Inkuba i jestem tą książką zachwycona. Zresztą, jak każdą tego autora. 😊
OdpowiedzUsuńJa na razie czytałam tylko "Inkuba", ale rozejrzę się też za innymi książkami Urbanowicza.
UsuńTeż przed nowymi Gwiezdnymi Wojnami oglądnęłam wszystkie poprzednie + Rogue One :) A kolekcja Tolkiena piękna. Ja właśnie przymierzam się do maratonu Tolkienowego i ponownego przeczytania wszystkich jego dzieł, i zamierzam z tej okazji sprawić sobie wszystkie w nowych wydaniach :)
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo dobre postanowienie. Sama w tym roku chciałabym wrócić do Środziemia :)
UsuńNowe wydania są piękne, przypatrywałam się im od jakiegoś czasu, aż Mikołaj się zlitował i przyniósł mi je w prezencie :)
Nie mam czasu na razie na oglodanie, więc ograniczyłam się z serialami. Inkuba mam w planach od wielu miesięcy. Na pewno przeczytam. Jak już pisałam Każde martwe marzenie mam w planach.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Obie książki są zdecydowanie warte uwagi :)
UsuńStyczeń minął mi raczej na nauce, ale czytanie już nadrabiam :D A serial "Ty" chcę obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńZaczytanego lutego! A "Ty" zdecydowanie warto obejrzeć :)
UsuńOczywiście, że Wegner nie bierze jeńców. ;) :D
OdpowiedzUsuńP.S. W nazwisku Wegnera wkradł Ci się błąd.
Dzięki, już poprawiam :)
Usuń