Gałązki z jednego pnia – Robert M. Wegner „Każde martwe marzenie”


Świat się zmienia i imperium meekhańskie nie może już na to przymykać oczu. Starcie Wozaków z Se-kohlandczykami czy bunt niewolników w Białym Konoweryn to tylko wierzchołek góry lodowej. Zaczynają ożywać uroczyska, coś wisi w powietrzu. Zmienia się sama natura magii, rośnie rola czarów zakazanych przez Kodeks i zagrożenie, że taka magia może sprowadzić siły, nad którymi nikt nie będzie mógł zapanować. A w konsekwencji – mrok, chaos i barbarzyństwo. Na szczęście, Kregan-ber-Arlens, Imperator Meekhanu, nie jest człowiekiem, który chowa głowę w piasek. Wręcz przeciwnie – zamierza dowiedzieć się o co chodzi w tych wszystkich niepokojach, a przy okazji zdobyć jak najwięcej dla cesarstwa. Wprowadzenie postaci Imperatora to świetna okazja dla czytelników, którzy trochę już zapomnieli z poprzednich tomów, by zorientować się w sytuacji. A sam Kregan-ber-Arlens jako bohater absolutnie nie zawodzi. Inteligentny, bezwzględny i doskonale poinformowany. Jedno jego słowo dzieli podwładnych od życia i śmierci. Przy okazji poznajemy kulisy rywalizacji między Psiarnią i Norą.

Gdybyś wiedział, co to znaczy…. że łamią się bariery, że to, co na zewnątrz, poza Mrokiem, może łatwiej się do nas dostać. Porządek, na którego straży stali wasi Nieśmiertelni, łamie się i kruszy, a świat… Moje sny prześladuje wizja czarnej ziemi na wieczność nakrytej kopułą w kolorze stali. Mrok… (s. 304).

Każde martwe marzenie, piąta część Opowieści z meekhańskiego pogranicza Roberta M. Wegnera, to tom, który łączy ze sobą historie ukazane w poprzednich odsłonach cyklu. Wiedzieliśmy, co się dzieje, ale nie wiedzieliśmy dlaczego, a tutaj pojawiają się bardzo istotne informacje spajające fabułę. I mogę tylko westchnąć z zachwytu nad sposobem, w jaki autor prowadzi akcję. Nie ma rzeczy nieistotnych, klocki zaczynają się dopasowywać. Ścieżki bohaterów także się łączą. Czerwone Szóstki usiłują dociec, co stoi za szaleństwem pewnej bogini objawiającym się anomaliami pogodowymi, a na ich drodze staje Altsin – kiedyś portowy złodziejaszek, dziś byt, którego on sam nie jest w stanie zrozumieć. Bardzo podoba mi się sposób konstruowania tej postaci, z wszystkimi dobrodziejstwami wynikającymi z kontaktem z bogiem wojny, ale i przekleństwem, zlewaniem się dusz w jedno.
Deana d’Kllean, Pani Oka i faktyczna władczyni Białego Konoweryn, musi wyruszyć do walki przeciw rosnącemu w siłę powstaniu niewolników. Walki, której bohaterka nie chce, ale Wegner celuje w umieszczaniu bohaterów w sytuacjach, gdy nie ma dobrych wyborów. Deana podziela wiarę zbuntowanych niewolników i rozumie słuszność ich walki, ale stoi po drugiej stronie konfliktu. Jej ścieżka przecina się ze słynnym czaardanem Laskolnyka.
Wiele było bohaterów, wiele linii fabularnych, ale tym, co spaja wszystkie wydarzenia, jest magia i mit. Wegner po raz pierwszy udziela czytelnikowi tak dokładnych informacji na temat natury tego świata, a także jego historii – wiele dowiadujemy się o przeszłości, wielkiej wojnie między bogami, a wreszcie samej Wielkiej Matce. Ten wątek był już zasygnalizowany w poprzednim tomie, Pamięci wszystkich słów, ale tutaj znalazł jakże satysfakcjonujące rozwinięcie. Jest więc to moment przełomowy w Opowieściach z meekhańskiego pogranicza – wreszcie zaczynam rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi i część zagadek została rozwiązana.
Autor nie wprowadza już całkiem nowych światów, ale rozbudowuje i pogłębia dotychczasowe. A trzeba wam wiedzieć, że Meekhan to świat o rzadko spotykanej nawet w fantasy skali i bogactwie, nad którym Wegner na szczęście doskonale panuje.
Wiele jest tutaj ciekawych elementów, ale moimi ulubionymi fragmentami z tego tomu są te związane z Mrokiem i vaihirami. Olbrzymie, czwororękie istoty stworzono jako śmiercionośną broń. A jednak opisując ich historię, wierzenia, tragiczne poświęcenie, a wreszcie skazanie na zagładę i heroiczną wręcz próbę jej uniknięcia – Wegner pokazuje, że dobro i zło nie jest takie proste, że my ludzie, mamy skłonność do nazywania złym wszystkiego, co wydaje się nam brzydkie, a przede wszystkim inne.

Lecz któregoś dnia, stojąc przed jednym z twoich pobratymców, zrozumiałam, że nasz bóg był sprytny. W oczach tego człowieka widziałam strach i odrazę. Bo ludzie uwielbiają znajdować sobie potwory, które mogą nienawidzić i obwiniać za wszystko, co złe. Więc póki tkwiliśmy tutaj, walcząc z bestiami z Doliny, byliśmy potrzebni (s. 628).

Wątek vaihirów został opisany z dużą wrażliwością i jest naprawdę przejmujący. A ponadto Wegner wprowadza na scenę Dobrych Panów, a ich poczynania z kolei wiążą się bardzo mocno z Niebem ze stali.

Każde martwe marzenie to kolejna znakomita odsłona cyklu Opowieści z meekhańskiego pogranicza Roberta M. Wegnera. Ścieżki bohaterów zaczynają się łączyć, ukazuje się główny zarys fabularny, a sam Meekhan nabiera coraz to nowych barw. Bo to świat niezwykle bogaty, pełen ludów z własną historią, wierzeniami, mitami, magią, opowieściami, a także marzeniami. A te ostatnie mogą okazać się bardzo niebezpieczne. Obym przekonała się o tym jak najszybciej, w kolejnym tomie tego niesamowitego cyklu fantasy.

Recnezje poprzednich tomów:

Autor:  Robert M. Wegner         
Tytuł: Każde martwe marzenie
Wydawnictwo: Powergraph
Liczba stron: 742
Data wydania: 2018


Komentarze

  1. Oczywiście mam tę serię w planach :) Mam nadzieję, że uda mi się za nią zabrac niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ją w planach. Nie mogłabym sobie jej odmówić.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze wiedzieć, że w kolejnych tomach więcej się wyjaśnia. Jestem po Niebie ze stali i w porównaniu do dwóch tomów opowiadań powieść trochę mnie wynudziła. Ale i tak chcę czytać dalej i czuję się zachęcona po Twoim poście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super :) "Każde martwe marzenie" to tom, w którym wreszcie mamy ogląd na całość sytuacji i nawet na wydarzenia z "Nieba ze stali" można spojrzeć z nieco innej perspektywy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zagłada domu Sharpe’ów – „Crimson Peak. Wzgórze krwi”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Fantastyka jest kobietą – czyli 5 polskich autorek, z których twórczością należy się zapoznać

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)