Peter V. Brett „Pustynna włócznia”


Czas na kolejną wizytę w świecie, w którym noc niepodzielnie należy do demonów, a skuleni w chronionych magicznymi runami domach ludzie z nadzieją czekają na słońce. Jeżeli będą mieli szczęście i runy wytrzymają, przeżyją. Tylko po to, by w następną noc przeżyć kolejny koszmar.
         „Pustynna włócznia” to kontynuacja historii zapoczątkowanej w „Malowanym człowieku”. Podobnie jak poprzedni tom, w Polsce został on podzielony z niewiadomych powodów na dwie części. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi oczywiście zawsze o to samo.  Moja recenzja dotyczy obu części.

         W „Pustynnej włóczni” więcej uwagi poświęca się Krasji i Jardirowi, który na tyle wszedł w skórę Wybawiciela, że postanowił podbić świat. Rusza zatem na Północ na czele swej armii, niosąc jasne przesłanie – poddaj się najeźdźcy albo giń. Opisy wyczynów Wybawiciela przeplatane są retrospekcjami, które dotyczą jego wcześniejszych losów. Oczywiście, pojawia się także Arlen, Leesha, Rojer i Renna, jednak zdecydowanie odgrywają rolę drugoplanową. Krasja jest na pierwszym miejscu i inspiracje cywilizacją islamu są jeszcze bardziej widoczne niż wcześniej.
         Arlena jest zdecydowanie zbyt mało, ale to mój ulubiony bohater i trzymam za niego kciuki.
         Leesha kreowana na mądrą, świadomą kobietę straciła w mych oczach cały autorytet po jej zachowaniu wobec Jardira. Na otchłań, Elona miała rację co do córki, a nauki Bruny poszły w las.
Wątek Renny jest koszmarnie wręcz przegadany. Jej perypetie z ojcem znam z poprzedniego tomu, więc wleczenie go dalej nie ma sensu. Powinien się on zacząć dopiero od spotkania z Arlenem. Bo zbuntowana Renna jest całkiem ciekawą i sympatyczną postacią. Przejęła od Leeshy pałeczkę kobiety niezależnej, co żadnej pracy się nie boi, nawet jeśli owa praca to mordowanie demonów.
         Rojer to taka sierotka, która ma dar i sama nie wie, co z nim zrobić. W tej części dalej gra i gra, ale jego postać się nie rozwija. Może w następnej.
         Brett pisze lekko i czyta się go bardzo szybko. Solidna rozrywkowa fantasy, choć zdarzają się słabsze momenty w fabule, to jednak nie nudzą one aż tak bardzo właśnie dzięki lekkości pióra. Autor wciąż lawiruje między koncepcją dwóch wybawicieli i nie wiadomo, co wybierze. Ja w każdym razie trzymam kciuki za Arlena i mam nadzieję, że spuści łomot Jardirowi, którego serdecznie nie znoszę.
        
Autor: Peter V. Brett      
Tytuł: „Pustynna włócznia” t. I i II
Tłumaczenie: Marcin Mortka  
Wydawnictwo: Fabryka Słów    
Liczba stron: 528, 664
Data wydania: 2011

Komentarze

  1. Czytałam już dość dawno pierwszy tom "Malowanego człowieka". Pamiętam, że całkiem mi się podobało, ale jakoś tak nie sięgnęłam po kontynuację. Zresztą czy ja nawet nie mam tego drugiego tomu na czytniku? ;) Muszę sprawdzić, może warto do tej serii wrócić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, czytnik bywa skarbnicą bez dna :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Karl Edward Wagner „Kane. Bogowie w mroku”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

…i do kotła wraca – Sarah J. Maas „Dwór mgieł i furii”

Jak dbam o włosy wurly czyli włosomaniactwo po mojemu