Brent Weeks „Okaleczone oko”
Gavin Guile powraca. I
jak tu zwykle u niego bywa, jest w potężnych tarapatach. Kłopoty, których
doświadczył na początku poprzedniego tomu, to była tylko mała przygrywka. Obecnie
Gavin nie tylko nie jest Pryzmatem, ba, nie potrafi w ogóle krzesać, a nawet
stracił pryzmatyczne oczy, po których ktoś mógłby go rozpoznać. Do tego
wylądował jako niewolnik na galerze dowodzonej przez szaleńca. Witam w trzecim
tomie „Powiernika światła” Brenta Weeksa pod wiele mówiącym tytułem „Okaleczone
oko”.
Autor zbiera żniwo
poprzednich tomów. Powprowadzał sporo bohaterów, którzy teraz zaczynają żyć
własnym życiem. Intrygi, kłamstwa, niespodziewane sojusze i przetasowania – to
wszystko dodaje nowych barw walce o tron w Siedmiu Satrapiach. Trudno już
wskazać, kto jest głównym bohaterem, ale dla mnie to tylko zaleta. Gavin i Kip,
którzy są najważniejsi, otrzymali mniej miejsca niż dotychczas. Kip wyrósł,
zmężniał – prawdziwy Guile z niego się robi. Liv zaczęła myśleć samodzielnie i
przestała mnie drażnić. Teię lubiłam od początku. Pewnie nie bez znaczenia był
tu fakt, że krzesze paryl – oprócz czarnego luksynu najbardziej tajemniczy i
intrygujący kolor magii.
Sporo w moich oczach
zyskała Biel, Marissia i Karris. W tym tomie dowiedziałam się o nich parę
nowych rzeczy, co pozwoliło nabrać postaciom większej głębi. Jednak palmę
pierwszeństwa w zaskoczeniu mnie zdobył bezapelacyjnie Żelazna Pięść. Tego się
nie spodziewałam. Zyskałam także nowego wroga do nienawidzenia – Zymun, ty
żmijo!
„Okaleczone oko” to
opasłe tomisko, ale nie ma w nim momentów przestoju i czasu na ziewanie. Autor
bardzo dobrze prowadzi wątki, od czasu do czasu zaskakując czytelnika zwrotami
akcji. A to, co zafundował na końcu – zupełnie się tego nie spodziewałam. Umiejętnie
dawkuje także wiedzę o magii i historii Chromerii. Detale, które na początku
przygody z Powiernikiem Światła mogły być nużące, teraz czytam z prawdziwym
zaciekawieniem. A zakłamana historia, usunięte prawdy, postacie spoza czasu,
karty i Wędrowcy Mgieł – to mnie najbardziej zainteresowało w tej części. Świat,
który rozrasta się poza ramy aktualnej akcji jest tym ciekawszy.
Niestety, po zakończeniu
lektury zorientowałam się, że to jeszcze nie koniec, że istnieje jeszcze jeden
tom. Który nawet nie jest napisany! Tego właśnie nienawidzę w cyklach fantasy –
trzeba czekać (nie wiadomo ile) na kolejny tom. A miałam się już nie skazywać
na takie katusze. To wszystko wina mojej bibliotekarki, która podsunęła mi
pierwszy tom, a ja oczywiście na tym nie poprzestałam. Cóż, muszę cierpliwie
poczekać. Mam nadzieję, że Brent Weeks okaże się szybszy niż G. R. R. Martin.
I jeszcze kilka słów o
wydaniu. Lubię ładne okładki, a seria „Powiernika Światła” absolutnie nie ma
się czego wstydzić. Do tego rysunek powtarza się na grzbiecie, co widać na
załączonym obrazku. Powiernik w towarzystwie jednego z moich ulubionych
zegarów. Jest bryła – prawda ;)
Przydałaby się tylko staranniejsza
korekta. Nawet ja, zazwyczaj nie zwracająca uwagi, wyłapałam trochę błędów. Mała
rzecz, a drażni.
Autor: Brent
Weeks
Tytuł: „Okaleczone
oko”
Tłumaczenie: Małgorzata
Strzelec
Cykl: Powiernik
światła – księga III
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 992
Data wydania: 2015
Komentarze
Prześlij komentarz