Margaret Atwood „Rok potopu”
Ludzkość w końcu się doigrała. Przez
świat przetoczył się Bezwodny Potop – pandemia, która zaowocowała zagładą
naszej cywilizacji. Toby i Ren miały szczęście. Przetrwały, gdyż znajdowały się
w zamkniętych i odizolowanych od reszty świata pomieszczeniach z dużymi
zapasami żywności. Toby w luksusowym spa NowyTy, a Ren, tancerka trapezowa, w
klubie ze striptizem Łuski i ogony.
Samotne, pogrążają się we
wspomnieniach. Obie znają się z dawnych lat, gdyż należały do sekty Bożych Ogrodników
na czele której stał Adam Pierwszy. Głosili oni, że nadciąga katastrofa,
Bezwodny Potop, i robili wszystko, by się do niej przygotować. Istotą ich wiary
było poszanowanie dla każdej istoty żywej, wykorzystywanie wszelkich darów
przyrody i próba ocalenia wymierających lawinowo gatunków. Odrzucali zgubne zdobycze
cywilizacji i postulowali zwrot ku naturze. Ich poglądy poznajemy stopniowo
dzięki kazaniom Adam Pierwszego, od których zaczynają się kolejne rozdziały
książki oraz hymnom z „Niepisanego śpiewnika Bożych Ogrodników”.
„Rok potopu” Margaret Atwood to drugi
(po „Oryksie i Derkaczu”) tom trylogii „Maddaddam”. Rozmyślnie nie użyłam tutaj
słowa – kontynuacja, gdyż nie znajdziecie tu dalszych losów Yetiego. „Rok
potopu” to kolejna nitka historii, skupiona na innych bohaterach i innych
aspektach świata wykreowanego przez autorkę w pierwszej części.
Narracja toczy się w dwóch planach czasowych. Jeden to rok dwudziesty
piąty, Rok Potopu, w którym Toby i Ren rozpaczliwie próbują przetrwać w świecie
po apokalipsie. Wspomnieniami wracają do wydarzeń sprzed dwudziestu lat i
działań, które doprowadziły do zagłady gatunku ludzkiego. Mamy okazję przyjrzeć się życiu w
plebsopolii prowadzonym pod kontrolą wszechmocnych korporacji. Nie ma w nim
sensu ani celu. Ludzie zjadają się nawzajem – i to dosłownie, gdyż ludzkie
ciała lądują w barach z jedzeniem zwanych SekretBurgerami. Na białko, nieważne
skąd pochodzi, zawsze jest popyt. Gatunki zwierząt wymierają w zastraszającym
tempie, a naukowcy niestrudzenie wymyślają nowe – dżdżownice z ludzkimi
twarzami czy świnie z wszczepioną ludzką korą mózgową.
Atwood skupia się na pokazaniu przeżyć dwóch głównych bohaterek. Świat
postapokaliptyczny jest gdzieś w tle, stanowi ważną, ale nie najważniejszą,
część opowieści. Całościowy
obraz musimy poskładać sobie sami, gdyż autorka tylko podrzuca kolejne elementy
układanki.
Jej wizja jest przerażająca. Przede
wszystkim dlatego, że nasz świat od tego przedstawionego w „Roku Potopu” dzieli
tylko jeden krok. Pewne procesy już się zaczęły i któż wie, czy będzie można je
powstrzymać. „Rok potopu” to zatem dystopia z elementami postapokaliptycznymi,
choć nie brak nawiązań i do innych gatunków. Wyraźne są także wpływy twórczości
George’a Orwella.
Ważną częścią kreacji świata jest
nowomowa, a tłumacz miał niezły orzech do zgryzienia, próbując przełożyć
wszystkie niuanse nowych określeń na nasz język. Z PychaKawą czy Paintbólowcami
nie było większego problemu, ale konia z rzędem temu, kto rozszyfrował
znaczenie Poczernianych Korwinów Czerwonych. Wszystkie te neologizmy są w
jakimś stopniu zmałpowaniem dzieła stworzenia, kiedy to Adam nazywał wszystkie
zwierzęta. Budują też wyjątkowy klimat tej prozy.
Niezwykle ważną rolę w powieści odgrywają biblijne nawiązania. Już sam
tytuł odsyła do kary zesłanej przez Boga – potopu, który spustoszył całą
ziemię. Ocalał z
niego tylko Noe i ci, których zabrał na pokład Arki. Osiadła ona w górach
Ararat, a tak właśnie Boży Ogrodnicy nazywali magazyny, w których gromadzili
zapasy niezbędne do przetrwania przewidywanej katastrofy. Tym razem jej źródłem
nie był Bóg, lecz ludzie.
Sama idea ogrodu, w którym mieszkają
Adamowie i Ewy (te tytuły przysługiwały najbardziej zasłużonym z Bożych
Ogrodników) nawiązuje do biblijnego Edenu. Adam Pierwszy szykuje się do
odtworzenia rajskiej szczęśliwości na Ziemi, gdy przetrwają na niej tylko ci,
którzy na to zasługują. Czyli członkowie sekty.
W ogóle poglądy głoszone przez Bożych
Ogrodników są połączeniem elementów chrześcijaństwa z ekologią. Żywią niechęć
do wszystkiego co sztuczne – ulepszaczy cudownych leków, nawet zmodyfikowanej
PychaKawy. To sprawia, że żyją poza
obrębem większości społeczeństwa, która straciła sens życia i w zamian za ułudę
nieśmiertelności, rozrywki i pięknego ciała oddała się w niewolę Korporacjom,
ochoczo podążając w kierunku zagłady nie tylko swojego gatunku, ale i całego
świata.
W „Roku potopu” Margaret Atwood porusza
tematy, które są jej najbliższe i możnaby je uznać za kluczowe dla twórczości tej
pisarki – ekologię i przemoc wobec kobiet. Tej drugiej jest tu mniej, dominują
wątki ekologiczne. Powieść skupia się na przeżyciach bohaterów i
retrospekcjach, ale nie sposób się od niej oderwać. To przerażająca wizja
przyszłości, od której dzieli nas zaledwie cienka linia.
Autor: Margaret
Atwood
Tytuł: „Rok potopu”
Tytuł oryginalny:
„The Year of the Flood”
Cykl:
Maddaddam
Tłumaczenie: Marcin
Michalski
Wydawnictwo: Prószyński i
S-ka
Liczba stron: 559
Data wydania: 2017
Czasem rzeczywistość zaczyna upodabniać się do książkowej rzeczywistości
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę książkę Atwood, to nie wróży dobrze.
UsuńZnam "Opowieść Podręcznej" i muszę przyznać, że wywarła na mnie spore wrażenie. Trylogię również mam w planach.
OdpowiedzUsuńPolecam, Atwood jest wyjątkowa w snuciu przerażających wizji przyszłości.
Usuń