Okienko – Listopad 2019
Listopad zdecydowanie nie należy do
moich ulubionych miesięcy. Krótkie, zazwyczaj pochmurne i zimne dni nie są
specjalnie zachęcające do jakiejkolwiek aktywności. Jednak w tym roku listopad pozytywnie
mnie zaskoczył – było ciepło i słonecznie. Choć na blog niestety poświęciłam niewiele
czasu (mam nadzieję, że w grudniu się poprawię), to jednak przeczytałam dość
sporo.
Częściej można mnie było spotkać na Instagramie, a w listopadzie największą popularnością cieszyło się zdjęcie z Upadkiem Gondolinu J. R. R. Tolkiena, czyli nowości ze Śródziemia ciąg dalszy.
Częściej można mnie było spotkać na Instagramie, a w listopadzie największą popularnością cieszyło się zdjęcie z Upadkiem Gondolinu J. R. R. Tolkiena, czyli nowości ze Śródziemia ciąg dalszy.
Książkowo:
W listopadzie, podobnie jak w
październiku, przeczytałam sześć książek i był to miesiąc absolutnie należący
do mojego ukochanego gatunku czyli do fantastyki.
1. Robert Jordan Wielkie polowanie
Nie tak dawno zachwycałam się
pierwszym tomem serii Koło Czasu i
absolutnie nie ma mowy o klątwie drugiego tomu. Ba, jest nawet jeszcze lepiej. Pierwszy
tom to było trochę takie przedstawienie świata i bohaterów, a w drugim już w
pełni można rozkoszować się niesamowitym światem stworzonym przez Roberta
Jordana. A i coraz więcej się o nim dowiaduję, podobnie jak i o bohaterach. Jeżeli macie ochotę na kawałek porządnego
fantasy w stylu Tolkiena, Oko Świata i
Wielkie polowanie będą jak znalazł.
Czekam na kolejne tomy.
2. Ian M. Banks Wspomnij Phlebasa
Gdybym miała wybierać między fantasy
a science fiction, wolę to pierwsze, ale na szczęście nie muszę wybierać, i
mogę czytać i jedno, i drugie. Wspomnij
Phlebasa to klasyka gatunku, pierwszy tom cyklu o Kulturze. Dynamiczna
akcja to w tym przypadku mało powiedziane. Ale najciekawszy był dla mnie konflikt między Kulturą i Idirianami. Banks
nie opowiedział się ani za jednymi, ani za drugimi, ale ciekawie przedstawił
wojnę, w której obie strony mają mocne argumenty. I myślę, że to jest
największa wartość tej powieści.
3. Marissa Meyer Cress
Trzeci tom Sagi księżycowej i retteling kolejnej baśni, tym razem o Roszpunce.
W wersji Meyer jest genialną hakerką, uwięzioną nie w wieży, ale satelicie. Uwielbiam pomysły Meyer na futurystyczne
wersje klasycznych baśni. Ale to także cześć sagi, w której pojawiają się
bohaterowie znani z poprzednich tomów – m. in. Cinder i Scarlett, a ich
perypetie splatają się z losami Cress. I wszytko tutaj gra, więc brawa dla
autorki, połączenie tego wcale nie było takie łatwe.
4. John R. R. Tolkien Upadek Gondolinu
Według słów
Christophera Tolkiena, który liczy sobie już dziewięćdziesiąt cztery lata,
ostatnia książka ze Śródziemia, która trafia do rąk czytelników. Żałuję, ale
trzeba przyznać, że niewielu pisarzy miało takie szczęście, że znalazł się
ktoś, kto tak zadbał o pozostawioną przez nich spuściznę. Ostatnia z Wielkich
Opowieści Śródziemia, historia upadku miasta, które opierało się potędze
Morgotha. Cóż mogę napisać o tej książce? To
była po prostu czysta przyjemność powrotu do świata, który uwielbiam. Walka
dobra ze złem, miłość, zdrada, poświęcenie, przeznaczenie, nadzieja, która
nigdy nie gaśnie – tutaj znajdziecie wszystko.
5. Grzegorz Gajek Strażnicy
Starego Lasu, Tom I Biała Wieża
Historia przypominająca
tolkienowskie fantasy, tyle że z leszymi, strzygami, lichami i słowiańskimi
bóstwami w rolach głównych (są też karły). Dobrze
napisane, ciekawe i z mądrym przesłaniem. Jeżeli szukacie ciekawej
fantastycznej młodzieżówki zainspirowanej słowiańskimi wierzeniami, koniecznie
zwróćcie na nią uwagę.
6. Martyna Raduchowska Fałszywy Pieśniarz
Trzeci tom Szamanki do umarlaków, trochę mniej
Pecha, ale jak zawsze dużo Idy. Wydaje mi się, że to najbardziej dojrzała z
książek z tego cyklu, z nadnaturalną zagadką kryminalną, która przypominała mi
trochę Supernatural. Fajne jest też
to, że Raduchowska skupiła się na rozterkach Idy związanych z istotą jej daru i
co więcej, zgrabnie wplotła to w główny wątek. W krzywych lustrach nigdy nie
wygląda się dobrze.
Tytuł najlepszej książki miesiąca tym
razem trafia do dwóch tytułów – Upadku
Gondolinu J. R. R. Tolkiena i Wielkiego
polowania Roberta Jordana.
Serialowo:
1. The 100 – sezon szósty
Można by
powiedzieć, że niby nowy rozdział, nowa
planeta, ale problemy jak najbardziej stare. I to nie tylko jeżeli chodzi o
fabułę, ale i realizację. Moralność bohaterów zostaje wystawiona na kolejne
ciężkie próby, a jest tym trudniej, że to, co zdarzyło się w poprzednim
sezonie, wywołało głębokie podziały i nie daje o sobie zapomnieć. Niektórzy nie
potrafią sobie wybaczyć tego, co zrobili, by przetrwać i pragną, by nowy
początek nie wiązał się z przemocą. Tylko czy im się to uda? W szóstym sezonie
twórcy z upodobaniem testują bohaterów, którzy muszą wybierać między większym i
mniejszym złem. I nie są tak mądrzy jak Geralt, który w takim wypadku woli nie
wybierać wcale.
The 100 ogląda się świetnie, po
obejrzeniu każdego odcinka miałam ochotę natychmiast włączyć kolejny. Wizualnie
twórcy poszaleli z nową planetą, dodali jej sporo barw, wygląda to naprawdę
ciekawie. Mniejsze i większe błędy logiczne są, a jakże. Już na początku –
bohaterowie ruszają na podbój nowego świata, otwierają lądownik i modlą się o
atmosferą zdatną do oddychania (no bo oczywiście nie ubrali skafandrów). Poważnie?
2.
Supernatural – sezon
14
Za wiele
wam o nim nie napiszę, bo dopiero zaczęłam oglądać, ale wiadomo już, że 15
sezon będzie ostatnim i trochę się ociągam z oglądaniem, bo jednak
przyzwyczaiłam się do braci Winchesterów i całej ferajny.
Oprócz
tego po Upadku Gondolinu nabrałam
ochoty na powrót do Śródziemia i robię sobie powtórkę z filmowego Hobbita i Władcy Pierścieni.
A jak
tam Wasz listopad?
Żadnej z tych książek nie czytałam, ale planuję sięgnąć po książkę Tolkiena i nadrobić serię Pani Martyny Raduchowskiej. Z serialami dalej kiepsko. W święta chyba dopiero będę mogła nadrobić The Crown i oczywiście zabiorę się za The Witcher. Do The 100 chyba już nie wrócę, utknęłam na trzecim sezonie i nie mogę się przełamać, by go dokończyć. Przyznam szczerze nie widziałam całej trylogii Hobbita. Za to parę razy oglądałam całą trylogię WP, w minione wakacje była nawet na maratonie wersji reżyserskiej.
OdpowiedzUsuńUdało mi się parę książek w listopadzie przeczytać, ale ogólnie był to ciężki miesiąc.
Książki jak narkotyk
Mam więc nadzieję, że grudzień będzie lepszy. Ja utknęłam na pierwszym sezonie The Crown i jakoś nie mogę ruszyć dalej. Wiedźmin obowiązkowo, mam nadzieję, że się nie rozczaruję. Władca Pierścieni jest rzecz jasna o niebo lepszy niż Hobbit, ale oglądam raczej z sentymentu :)
UsuńCzekałam kiedy o "Grzegorz Gajek Strażnicy Starego Lasu, Tom I Biała Wieża" napiszesz. :D
OdpowiedzUsuńI po tych kilku słowach mogę pomyśleć o zakupie. Teraz tylko muszę zastanowić się czy w papierze, czy może jednak na Kindla. :D
Zaczytanego grudnia! :D
Nie rozpisałam się zanadto, ale to efekt mojego lenistwa ;) Naprawdę warto przeczytać.
UsuńZaczytanego!
O ta powtórka Władcy to genialny pomysł :D A i Supernatural musze sobie odświeżyć i nadrobić wreszcie ostatnie sezony i myślę, że zacznę dziś :D Widzisz piękna jak mnie motywujesz? ;)
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo się cieszę :) Ja do "Władcy Pierścieni" wracam regularnie :)
UsuńWidzę, że listopad udany :) U mnie gorzej, bo na średnie książki trafiłam :/
OdpowiedzUsuńSzkoda, może grudzień będzie u Ciebie książkowo lepszy :)
UsuńWszystko co napisał Tolkien jest dla mnie doskonałe!
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńJak to dobrze, że się rozumiemy ;) pozdr.
UsuńWidzę, że listopad był udany, The 100 mam w planach zacząć kiedyś tam oglądać, ale jeszcze nie wiem kiedy znajdę czas.
OdpowiedzUsuńOj, przydałoby się więcej czasu na oglądanie seriali i czytanie książek :)
Usuń