Duże dzieci, duży kłopot – Winston Graham „Puchar miłości”, „Pogięta szpada”


Czas powrócić do pięknej Kornwalii w burzliwych czasach, czyli – recenzję dziesiątego i jedenastego tomu Sagi rodu PoldarkówPucharu miłości i Pogiętej szpady, których akcja toczy się w latach 1813 – 1815. To bezpośrednia kontynuacja wydarzeń opisanych w Tańcu młynarza.

Uwaga – recenzja zawiera spoilery dotyczące wydarzeń z poprzednich tomów

W Kornwalii jak zwykle dzieje się sporo, bo i czasy są bardzo niespokojne. Wojna Anglii i jej sojuszników z Napoleonem wkracza w decydującą fazę. A w prywatnym życiu Poldarków, ich znajomych, przyjaciół i wrogów także zachodzą liczne zmiany. Dobre i złe, jak to w życiu.  
Na bohaterów cieniem kładą się wydarzenia, jakie miały miejsce w poprzednich tomach. Stephen Carrington w pewnym sensie okazuje się fatum, które dosięga dwójkę najstarszych dzieci Rossa i Demelzy – Jeremy’ego i Clowance. Jego kłamstwa i wydarzenia, w których uczestniczył, wywrą piętno na życiu rodzeństwa, a tym samym całej rodziny Poldarków. Zresztą tajemnice i złe postępki nigdy nie dają o sobie zapomnieć i odbijają się czkawką nawet po wielu latach – o czym ma okazję przekonać się Ross.
Pierwsze skrzypce gra zdecydowanie młode pokolenie. Starsi czują już brzemię lat, są spokojniejsi, bardziej refleksyjni, choć od czasu do czasu zdarzają się iskry. Jednak Winston Graham w swojej sadze bardzo udanie pokazał naturalny upływ czasu. Jedni się starzeją, umierają, a drudzy przychodzą na świat. Natura nie znosi próżni. Jednak starsi mają tę przewagę, że są wolni od gwałtownych emocji i oceniają wszystko chłodnym okiem. Ciekawie wypada to w przypadku Rossa, który nie pochwala sercowych wyborów swoich dzieci i nie waha się przed wypowiedzeniem ostrych słów, choć z drugiej strony pozwala im decydować samodzielnie i ponosić konsekwencje wyborów. W tle pojawia się jednak ciekawe pytanie, czy rodzice nie wybraliby dla nich lepszego losu? Ale niezależność zawsze ma swoją cenę.
W recenzji poprzednich tomów marudziłam nieco, że brakuje mi pociągnięcia dalej wątków Drake’a i Morwenny oraz Geoffrey’a Charlesa. Teraz jednak ten błąd został naprawiony i wszyscy pojawiają się na kartach książek.

O ile Puchar miłości to klasyczna dla Sagi rodu Poldarków kornwalijska sceneria, to w Pogiętej szpadzie mamy okazję wybrać się do Francji wraz z Rossem i Demelzą oraz dwójką ich młodszych dzieci. Ross zostaje obdarzony na okoliczność tej misji tytułem baroneta, co przyjmuje bez przesadnego entuzjazmu.

Pozwoliłem się namówić – udając, że się opieram, i nieszczerze protestując – do przyjęcia tytułu baroneta, którego nie potrzebuję i na który nie zasługuję. Teraz przed moim nazwiskiem zawsze będzie stało absurdalne słowo „sir”, a po nim równie absurdalny skrót „Bart.” jak kokarda na łbie osła i wstążka na ogonie (Pogięta szpada, s. 177).

Poldarkowie znajdą się w samym sercu wydarzeń związanych z niespodziewanym powrotem z wygnania zdawałoby się ostatecznie pokonanego Napoleona. Bitwa pod Waterloo, która tak znacząco wpłynęła na losy świata, odegra także ogromną rolę w życiu rodzinnym Poldarków.
Swoją drogą warto też zwrócić uwagę na jakże odmienny od naszego polskiego punktu widzenia sposób postrzegania rządów Napoleona (są też polskie akcenty, bo szwoleżerowie Bonapartego to nasi rodacy). Jednak ciekawa jest sama narracja, ogólna radość Anglików z upadku tyrana i dojmujące poczucie ulgi. Czyli emocje niespecjalnie pokrywające się z naszymi.

Warsztatowo jak zwykle jest znakomicie. Winston Graham przez całą sagę trzyma dobry, wysoki poziom. Prawie dotarłam do końca wędrówki z bohaterami cyklu (został mi jeszcze do przeczytania tylko jeden, finałowy tom, Bella Poldark), ale już wiem, że będę tęskniła.   

Autor:  Winston Graham      
Tytuł: Puchar miłości, Pogięta szpada
Tytuł oryginalny: The Loving Cup, The Twisted Sword
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
Cykl: Saga rodu Poldarków, tom 10 i 11
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 608, 672
Data wydania: 2018

Komentarze

  1. Już od dłuższego czasu mam w planach ten cykl, ale jakoś się nie składa, by po niego sięgnąć. Mam nadzieję, że w tym roku mi się to uda. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie zaczęłam przygody z tą serią, ale dalej mam ją w swoich czytelniczych planach.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Top 5 książek fantastycznych z motywem zimy