Napiszemy sobie historię – Chris Beckett „Matka Edenu”


Na Ziemi Kolanowców żyje cię cicho i spokojnie, hołdując zasadom znanym z czasów Rodziny. Nie ma małżeństw, a najważniejsze decyzje podejmowane są wspólnie. Mieszkańcy uważają się za Jeffowych, a spory między Davidowymi i Johnowymi, toczone gdzieś w wielkim świecie, niewiele ich obchodzą. Zajmują się rybołówstwem i robieniem łódek. Ale młoda Gwiazdeczka Strumyk ma dość takiego życia.

To nasze całe życie, pomyślałam nagle. Tym się zajmujemy, to są nasze przyjemności: kora, co ładnie odeszła, łódka, co dobrze pływa, a raz na jakiś czas wycieczka do innego podobnego miejsca z garstką ludzi, ledwie parę mil po wodzie (s. 14).

Gwiazdeczka namawia innych na wyprawę do Domu Lona Downika, by zobaczyć trochę wielkiego świata. Tam spotyka Zielonokamyka, który zabiera ją aż na drugą stronę Stawu Świat, do Nowej Ziemi założonej przed laty przez Johna Czerwoniucha. Gwiazdeczka nie ma zamiaru przyglądać się bezczynnie zastanym tam porządkom, które niespecjalnie jej się podobają i zamierza wykorzystać władzę, jaką daje pierścień Geli. Nie wie jednak, jak potężne są siły, z którymi musi się zmierzyć.

Akcja Matki Edenu Chrisa Becketta rozgrywa się wiele lat po wydarzeniach opisanych w Ciemnym Edenie. Nie jest to po prostu kontynuacja poprzedniej książki. Bo choć dowiemy się, jak potoczyły się losy bohaterów, Beckett skupia się na pokazaniu kolejnego etapu rozwoju społecznego, feudalizmu, oraz zagadnieniach, które pojawiły się już w pierwszym tomie – przekształcaniu wydarzeń w mity i walce pierwiastka męskiego z kobiecym. To najważniejsza opozycja tego tomu.
Ludzkość rozprzestrzeniła się po planecie i założyła wiele osad. Zaczęto budować lepsze domy, lepsze łódki, a nawet wydobywać metal. Zmieniła się także struktura społeczna, przekształcając się w feudalizm. Wszystkim rządzą mężczyźni, a rola kobiet jest podrzędna. Wykształciła się kasta rządzących, dużych ludzi, bez defektów fizycznych i umysłowych, którzy w pogardzie mają małych ludzi, traktują ich jak zwierzęta i zmuszają do niewolniczej pracy.
W tym tomie Beckett wprowadza także wątek inteligentnych obcych. Istoty zwane nietoperzami, używane do niektórych prac, porozumiewają się ze sobą, kreślą także znaki na drzewach. Jednak dla dużych ludzi, podciętki, jak je nazywają, służą tylko do podkreślania własnego statusu i przechwalania się przed innymi, że mają więcej nietoperzy czy mówią one więcej słów niż inne. Nie dostrzegają jednak ich inteligencji, z wyjątkiem jednostek, które mają odwagę myśleć inaczej – jak Gwiazdeczka. To taki odpowiednik Johna Czerwoniucha, niespokojny duch, który nie boi się zmian, a wręcz przeciwnie, jest nimi podekscytowany. John zmienił oblicze planety i spodziewam się, że Gwiazdeczka zrobi to samo. Choć pewnie w inny sposób niż myślała. To charakterna bohaterka, inteligentna i mająca odwagę myśleć samodzielnie, ale przez długi czas bardzo naiwna. Matka Edenu to także historia dojrzewania dziewczyny, której życie nie oszczędza bolesnych lekcji. Ale wszystko dzieje się po coś.
Podobnie jak w poprzedniej książce akcja przedstawiona jest z punktu widzenia różnych postaci, ale fabuła kręci się wokół Gwiazdeczki. I choć to ona i jej droga są najważniejsze, dzięki postaciom pobocznym mamy okazję nie tylko zobaczyć, jak postrzegają główną bohaterkę, ale także sporo dowiedzieć się o rozwoju Edenu i różnych stylach życia, jakie się na nim wytworzyły. Obcość podkreślana jest ponownie przez specyficzny język, jakim posługują się bohaterowie. Doszły także nowe zwroty związane z bohaterami znanymi z Ciemnego Edenu, które są postaciami obrastającymi legendą. Migracja ludności w różne części planety powoduje, że wykształciły się już różne wersje języka i choćby po nim można rozpoznać, że ktoś pochodzi z obcych stron. Społeczność Edenu przestała być jednolita i coraz bardziej oddala się od siebie.

Wydarzenia ukazane w Ciemnym Edenie to legenda, która stała się jednak zarzewiem jak najbardziej realnego i wciąż trwającego konfliktu między Johnowymi a Davidowymi. A w jego centrum znajduje się pierścień Geli, do którego obie strony roszczą sobie prawo. Oczywiście, każdy ma własną wersję wydarzeń, odpowiednią do prezentowanych poglądów, a za rozpowszechnianie innych stosuje surowe kary.

To tylko rzecz. Tyle widziałam od razu. Mała mała rzecz. Gdy ktoś go robił na Ziemi, nie miał pojęcia, gdzie trafi i co będzie kiedyś znaczył. Ale nie można było się na tym oprzeć, nie można było zapomnieć o wszystkich tych opowieściach, przez które ten maleńki przedmiot stał się tak wielki. Bo teraz był już tak wielki, że ściągał do siebie kolejne opowieści i robił się przez nie jeszcze większy. Bo on jeszcze nie skończył (s. 371).

Beckett po raz kolejny pokazuje, w jaki sposób ludzie z krwi i kości stają się bohaterami opowieści, które coraz bardziej oddalają się od rzeczywistości i przechodzą w sferę mitu. A przy tym każdy interpretuje je w sposób korzystny dla siebie i jest gotów zabijać, by prawda innej frakcji nie zwyciężyła. Jak zwykł mawiać Jeff, przeszłość ciągle jest w ruchu.  
W Matce Edenu zmienianie przeszłości wiąże się także z dominacją mężczyzn. Dopasowują przeszłość do tworzonej przez siebie narracji, szczególnie surowo karząc powtarzanie Tajemnicy czy też Tajemnej Opowieści, listy zasad, które zostawiła po sobie Gela, matka wszystkich ludzi na Edenie. Z oczywistego powodu – nie pasuje ona do propagandy, którą sami stworzyli i sposobu myślenia, który narzucili wszystkim wokół – że kobiety są gorsze – a jednocześnie budzą w nich lęk.

Ja to widzę tak: tu, na Nowej Ziemi, męska siła wygrała z kobiecą, tak samo jak na Głównoziemi. Ale mężczyźni wciąż boją się tej kobiecej siły. Nikt nie zapomni, jaką matka miała nad nim władzę, kiedy mogła go nakarmić albo odmówić karmienia. A zwłaszcza nie zapominają tego mężczyźni (s. 220).

Beckett po raz kolejny skupia się na pokazaniu socjologicznych mechanizmów, tym razem jednak nie w społeczeństwie pierwotnym, ale takim, które wskoczyło na wyższy poziom rozwoju. Mamy więc feudalizm z wszystkimi jego cieniami, bezwzględną walkę o władzę, kastę panów ciemiężącą słabszych i gdzieś tam nieśmiało rodzącą się świadomość, że przecież ci nieważni mali ludzie, którzy harują na swych panów, są przecież jak najbardziej realną siłą. Tylko trzeba czasu, żeby to dostrzegli i uwierzyli, że mogą się sprzeciwić. I paradoksalnie, rzeczywistość z pierwszego tomu, gdy mała grupka ludzi żyła zamknięta na niewielkim skrawku planety, otoczona nieprzeniknionymi ciemnościami, jest jaśniejsza niż obraz, który widzimy teraz. Dawniej ludzie sobie pomagali, teraz silniejsi wykorzystują słabszych. Nienawiść i przemoc mają się świetnie. Postęp cywilizacyjny nie idzie w parze z duchowym.  

Świat Edenu w tej książce wydaje mi się nieco mniej plastyczny i tajemniczy, bo jednak ludzie wywarli na nim swoje piętno. Jednak jako całość oceniam Matkę Edenu bardzo wysoko. Nie jest to po prostu kontynuacja losów bohaterów poznanych w Ciemnym Edenie. Beckett skupia się na wątkach socjologicznych, pokazywaniu jak prawdziwe wydarzenia ewoluują w opowieściach, co jest tym ciekawsze, że w drugim tomie dotyczy postaci dobrze znanych z poprzedniego. To mroczna opowieść o zdominowanym przez mężczyzn świecie, w którym toczona jest bezwzględna walka o władzę. Pojawia się jednak Gwiazdeczka nadziei.

Recenzję pierwszego tomu możecie przeczytać tutaj:

Autor:  Chris Beckett           
Tytuł: Matka Edenu   
 Tytuł oryginalny: Mother of  Eden
Tłumaczenie: Wojciech M. Próchniewicz
Wydawnictwo: Mag
Seria: Uczta Wyobraźni
Liczba stron: 408
Data wydania: 2018


Komentarze

  1. Nie czytam tym razem, bo po Twojej recenzji Ciemnego Edenu byłam tak zachwycona, że mam go już w ebooku na komórce i będę czytać. Musze tylko dokończyc aktualną ksiażkę i biorę się za lekturę, jak skończę to podglądnę i tę recenzję już nie bojąc się spojlerów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już mam pierwszą część na liście priorytetów do czytania. Mam nadzieję , że szybko ją znajdę (oczywiście jej już nie ma na stanie księgarni) i przeczytam.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre książki znikają, a ona ma już swoje lata. Powodzenia w poszukiwaniach :)

      Usuń
    2. Zwłaszcza z tego wydawnictwa. Jest dostępna z drugiej ręki, ale w tej cenie miałabym kilka nowych. Będę szukać okazji i liczyć na dodruk 😉.

      Usuń
    3. O tak, ceny nieodstępnych na rynku pozycji z Uczy Wyobraźni potrafią wbić w fotel.

      Usuń
  3. To coś dla mojego narzeczonego. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Niespodziewanie dla mnie pierwsza część bardzo mi się podobała. Ale czytałam ją tak dawno temu, że obawiam się sięgania po kontynuację. Cieszę się, że w tej powieści jest znacznie więcej wątków niż tylko te skupiające się na dalszych losach bohaterów, ale mimo wszystko obawiam się czy pamiętam jeszcze jaka była specyfika tego świata. Biję się z myślami czy muszę powtórzyć lekturę pierwszej części, czy śmiało sięgać po drugą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie musisz czytać raz jeszcze "Ciemnego Edenu", bo to jest zupełnie nowa historia, w nowych realiach, a postacie z pierwszego tomu funkcjonują już tylko w legendach.

      Usuń
  5. W sumie to tylko podsyciłaś mój apetyt na pierwszy tom ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)

Karl Edward Wagner „Kane. Bogowie w mroku”