O rany, drzewa mówiące po łacinie? - Maggie Stiefvater „Król kruków” („The Raven Boys”)
„Król kruków” Maggie Stiefvater był
przez jakiś czas na naszym rynku wydawniczym białym krukiem – nie sposób było
go dostać. Ale wydawnictwo Uroboros postanowiło zmienić ten stan rzeczy – i
słusznie, bo skoro jest popyt, to musi być i podaż. Tak mi przynajmniej
wtłoczono do głowy w szkole ;)
A
co z historią? Blue Sargent jest nastolatką z małego miasteczka – Henrietty. Mieszka
w domu pełnym kobiet obdarzonych zdolnością jasnowidzenia. I od dziecka
słyszała tę samą przepowiednię: że zabije miłość swojego życia.
Los
łączy Blue z czwórką chłopców uczęszczających do ekskluzywnej szkoły Aglionby,
której herbem jest kruk: Gansey’em, Adamem, Ronanem i Noahem. Są zupełnie różni
i często skaczą sobie do oczu, ale w kupie trzyma ich Gansey, opętany obsesją
odnalezienia Glendowera, walijskiego króla. Według legendy, król śpi, czekając
na śmiałka, który go przebudzi. Oczywiście, otrzyma w zamian sowitą nagrodę.
„Król
kruków” (polski tytuł niezbyt współgra z oryginalnym „The Raven Boys”) to
pierwszy tom serii „The Raven Cycle”.
Należy ją zaliczyć do nurtu YA, young adult, czyli literatury skierowanej do starszej młodzieży, czy młodych dorosłych jak kto woli. Bohaterami powieści są nastolatki uczące się jeszcze w szkole, ale szkoła jest w tym przypadku mało ważna. Liczy się magia, duchy, przepowiednie i poszukiwanie grobowca Glendowera.
Należy ją zaliczyć do nurtu YA, young adult, czyli literatury skierowanej do starszej młodzieży, czy młodych dorosłych jak kto woli. Bohaterami powieści są nastolatki uczące się jeszcze w szkole, ale szkoła jest w tym przypadku mało ważna. Liczy się magia, duchy, przepowiednie i poszukiwanie grobowca Glendowera.
Muszę
pochwalić Maggie Stiefvater za sposób poprowadzenia akcji. Wątek romansowy,
choć obecny, jest w tym przypadku mało nachalny i pozostaje na drugim planie,
co dla mnie jest zaletą. Poza tym zastosowany przez autorkę zabieg, który na
wstępie uświadamia nam, kto jest miłością życia Blue, sprawia, że nie musimy
się ekscytować jej rozterkami miłosnymi. W końcu wiadomo, jak to się skończy. Z
przeznaczeniem jeszcze nikt nie wygrał.
W
toku samej akcji czeka nas kilka zaskakujących niespodzianek, z efektowną woltą
Ronana na samym końcu. „Król kruków” ma swój klimacik. Poszukiwanie Glendowera
napędza całą fabułę. Podoba mi się także wplecienie w nią nawiązań do szkockich
zagubionych wędrowców i australijskiego Czasu Snu.
Książka
porusza także problemy jak najbardziej życiowe – przemocy domowej, poszukiwania
nieznanego ojca czy rywalizacji między braćmi. W sumie, gdyby się zastanowić,
to każdy z bohaterów Stiefvater jest w jakiś sposób pęknięty i zraniony. Wszyscy
są jacyś i nie mam problemu z rozróżnianiem kruczych chłopców. A w niektórych
powieściach mi się zdarzało, że nie mogłam spamiętać imion.
„Król
kruków” to lekka, przyjemna lektura, doprawiona nawiązaniami do mitologii, szczyptą
mrocznej magii i historią kryminalną. Nic, tylko czytać, gdy pogoda za oknem
zniechęca do wyjścia.
Ach, jeszcze wydanie, nie możemy tego pominąć.
Na okładce klasycznie – czerń z bielą przełamana szczyptą czerwieni. Ma w sobie
elegancję i prostotę zarazem, co bardzo lubię. Nie jest tak piękna, jak ta
„Amerykańskich bogów” Neila Gaimana, ale razem stanowią niezłą parę kruczych
książek na mojej półce.
A oto moi kruczy chłopcy ;)
Autor: Maggie Stiefvater
Tytuł: „Król kruków”
Tłumaczenie:
Małgorzata Kafel
Cykl: The
Raven Cycle
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 496
Data wydania: 2013
Komentarze
Prześlij komentarz