A kocioł wrze – Bernard Cornwell „Nieprzyjaciel Boga”
Wigilia święta Samain, ostatni dzień
starego roku, czas, gdy umarli przybywają na ziemię. Stary mnich, Derfel,
wspomina tych, którzy odeszli już z tego świata, a jest ich tak wielu, na czele
z Arturem. By sprostać życzeniu swej pani, królowej Igraine, spisuje jego
dzieje, choć ma świadomość, że zapewne nikt ich nie przeczyta.
Jestem jak człowiek wznoszący tamę z błota i trzciny, by powstrzymać nadciągający potop. Nadchodzą ciemności i nikt nic nie będzie czytał. Będą tylko Saksonowie (s. 20).
Druga część Trylogii arturiańskiej
Bernarda Cornwella – Nieprzyjaciel Boga
– jest napisana w tej samej konwencji, co pierwsza. Sławny wojownik i
przyjaciel Artura, Derfel, spisuje dzieje jego panowania. Jest to opowieść o
dniach chwały, ale jednak od samego początku przepojona goryczą i smutkiem, bo
narrator wie, że wszystkie te sukcesy rozwieją się niczym dym.
Czasy w Brytanii są niespokojne.
Saksońska nawała przybiera na sile. Merlin ma własny plan, jak wszystko
naprawić i wyrusza na poszukiwanie kotła z Clyddno Eiddyn, największego skarbu
Brytanii. Ma zamiar odprawić rytuał, który przywoła dawnych bogów. Dorastający
Mordred, dla którego Artur przyrzekł strzec tronu, przysparza coraz więcej
kłopotów. Jest okrutny i niegodziwy, i staje się jasne, że nie będzie takim
królem, jakiego wszyscy (a zwłaszcza sam Artur) oczekiwali. Niespodziewanie w
kraju ujawniają się jeszcze jedni, wewnętrzni wrogowie – chrześcijanie.
Przygotowujący się do obchodów pięćsetnej rocznicy przyjścia Chrystusa na
świat, popadają w swoiste religijne szaleństwo, a głównego wroga upatrują w
Arturze – poganinie, który nie chce się nawrócić.
Byłam zachwycona Zimowym monarchą,
tym, co Cornwell zrobił ze znaną legendą, jak opisał ją po swojemu, bardziej
mrocznie, bardziej realistycznie. I choć trudno mi w to uwierzyć, Nieprzyjaciel Boga jest jeszcze lepszą
książką.
Autor bardzo mocno rozwija postacie,
które poznaliśmy w poprzednim tomie, na czele z Arturem. Oczywiście, nie jest
on głównym bohaterem, pozostaje nim Derfel, ale do niego zaraz wrócę. Jednak w
drugiej części na pierwszy plan wysuwa się dramat
Artura, tragiczny konflikt między tym, co powinien zrobić, a tym, do czego
zobowiązują go złożone śluby. Nie pożąda korony, pragnie rzeczy zwykłych.
To w gruncie rzeczy marzyciel, który chce przede wszystkim pokoju. Jego Okrągły
Stół (który nawiasem mówiąc nazywał się zupełnie inaczej) i śluby braterstwa
były dla wszystkich bez znaczenia. Składali je, by nie zrobić przykrości
Arturowi, ale ani w nie nie wierzyli, ani nie zamierzali ich dotrzymać. W Nieprzyjacielu
Boga po raz pierwszy ujawniają się też cechy Artura, jakich dotąd nie
znaliśmy – surowość i brutalność. Bohater staje się coraz ciekawszy.
Wiele dzieje się też w życiu Derfla.
Zdobywa coraz to nowe zaszczyty, zakłada rodzinę, ale przeszłość nie pozwala o
sobie zapomnieć. W tym tomie dowiemy się, kim byli jego rodzice, ścigają go też
dawni wrogowie – Lancelot i potomkowie druida Tanabursa. Walka, miłość, zemsta,
cierpienie – wszystko to czeka młodego wojownika.
Już w recenzji pierwszego tomu pisałam,
jak bardzo podoba mi się kreacja Lancelota. I zdania nie zmieniam. Jeżeli
szukacie bohatera, którego moglibyście znienawidzić – Lancelot z Trylogii arturiańskiej będzie jak
znalazł.
Ciekawsza robi się także postać
Ginewry. Kobiety silnej, zdecydowanej i bezwzględnie dążącej do władzy, bez
żadnych sentymentów.
Ginewra mogłaby rządzić Brytanią równie dobrze jak każdy mężczyzna, a może lepiej niż większość z nich. Ona jest bardziej rozgarnięta niż on i tak samo zdeterminowana. Gdyby była córką Uthera, a nie tego głupca, Leodegana, wszystko potoczyłoby się inaczej. Stałaby się drugą Boudiccą i chrześcijanie leżeliby martwi stąd do Morza Irlandzkiego, a Saksonowie stąd do Morza Germańskiego (s. 577).
Znakomity jest Merlin, opętany
obsesją odnalezienia Kotła i przywrócenia Brytanii jej dawnych bogów. To druid,
który zawsze mówi to, co myśli, bez ogródek.
– Czasem wydaje mi się – odezwał się Merlin, kiedy nikt nie miał już nic do zaoferowania – że jestem skazany na życie pośród idiotów. Czyżby cały świat oprócz mnie oszalał? (s. 239).
Wyprawy po magiczne Kotły są
niezwykle popularnymi opowieściami w celtyckim folklorze. Uważano je za
niezwykle potężne naczynia, które mogły być nawet praźródłem życia. Badacze uważają, że legenda o Świętym
Graalu bierze swój początek z opowieści o Kotłach i taką wersję przedstawia
także Cornwell.
Nadal nie mogę wyjść z podziwu nad
sposobem, w jaki autor prezentuje magię, która niby przepaja cały świat
przedstawiony, ale koniec końców sprowadza się tylko do wiary. Merlin powiadał,
że to niewłaściwe użycie Kotła doprowadziło do nieszczęść. Cornwell zostawia
pole do interpretacji czytelnikowi.
Nieprzyjaciel Boga to mroczna, brutalna i bardziej realistyczna wersja legendy
arturiańskiej. W targanej konfliktami wewnętrznymi, religijnymi i zagrożonej
saksońską nawałą Brytanii, sprawujący rządy Artur próbuje ocalić królestwo
przed barbarzyńcami.
A oni nadchodzą ze wszystkich stron. Ostatnie ośrodki rzymskiej cywilizacji
obracają się w ruinę, a wybudowane w starożytności miasta zdają się dziełem
gigantów. W niebezpiecznym świecie bohaterowie walczą o przetrwanie oraz
doświadczają jakże ludzkich namiętności. A
najniebezpieczniejszą z nich u Cornwella okazuje się miłość, która niemal
zawsze powiązana jest z szaleństwem i cierpieniem (jak w przetworzonej przez
niego legendzie o Tristanie i Izoldzie).
Nieprzyjaciel Boga, drugi tom Trylogii arturiańskiej,
nie tylko utrzymuje wysoki poziom Zimowego
monarchy, ale jest nawet od niego lepszy. Poznani w pierwszej części
bohaterowie rozwijają się, pokazując coraz ciekawsze oblicza, a zarysowane
konflikty wybuchają. Kocioł wrze i nic nie może pozostać takie samo.
Recenzję pierwszej części Trylogii arturiańskiej przeczytacie
Autor: Bernard Cornwell
Tytuł: Nieprzyjaciel
Boga
Tytuł oryginalny: Enemy of God
Cykl: Trylogia arturiańska
Tłumaczenie: Robert
Pucek
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 604
Data wydania: 2017
Króla Artur? Nie musisz mówić nic więcej - będe czytać :D Mam z resztą już nazwę serii zapisaną po Twojej recenzji poprzedniego tomu ;)
OdpowiedzUsuńSuper :) To znakomita seria :)
UsuńO tej serii nie słyszałam, a po przeczytaniu Twojej recenzji muszę nadrobić pierwszy tom. Dodatkową zachętą jest Król Artur i Merlin.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
O tak, koniecznie, jestem nią zachwycona :)
UsuńTo książka zdecydowanie dla mnie ^^ zapisałam sobie i przy pierwszej okazji przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCzytaj, czytaj, nie pożałujesz :)
UsuńNooo zaintrygowałaś mnie. Muszę nadrobić straty.
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Naprawdę warto :)
Usuń