Okienko – Marzec 2021

 

Wiosna nadchodzi (co tam wiosna, przez dwa dni nawet latem zapachniało), dzień dłuższy, ale pandemia nie odpuszcza. Zerknęłam na post z marca zeszłego roku – jaki człowiek był naiwny, myśląc, że może to wszystko szybko się skończy. Ech, przejdźmy do rzeczy przyjemniejszych. Ikonką wpisu jest najpopularniejsze zdjęcie z mojego Instagrama w minionym miesiącu, a na nim Bezgwiezdne Morze Erin Morgenstern.

Książkowo:

W marcu przeczytałam cztery książki. Gatunkowo dominowała fantastyka. Tym razem wszystkie recenzje znajdziecie na blogu.

 

1. Herbert George Wells Wyspa doktora Moreau

2. Erin Morgenstern Bezgwiezdne Morze

3. Grady Hendrix Sprzedaliśmy dusze

4. Carlos Ruiz Zafón Więzień nieba

Z najlepszą książką marca mam trochę problem, bo żadna nie była idealna, ale najbardziej polecam klasykę – czyli Wyspę doktora Moreau i pięknie napisane Bezgwiezdne Morze.

Serialowo:

1. Mroczne materie (His Dark Materials), sezon 1 i 2

Serial fantasy nakręcony wspólnymi siłami HBO i BBC, oparty na serii książek Phillipa Pullmana. Nie znam literackiego pierwowzoru i po obejrzeniu ekranizacji zupełnie mnie nie korci, by zmienić ten stan rzeczy. A to już dużo mówi o tym, jak podobał mi się serial.

Na moje oko Mroczne materie są bardzo przeciętną produkcją, w którą wpompowano niemałe pieniądze, więc strona wizualna jest godna podziwu. A fabuła? To historia dzielnej dziewczynki o imieniu Lyra, która żyje w świecie bardzo podobnym do naszego, ale jednak innym. W tym uniwersum ludzie mają dajmony – to jakby dusza w formie zwierzęcia, nierozerwalnie związana z właścicielem i symbolizująca jego cechy (dość często w sposób aż nader oczywisty). Istnieją też niedźwiedzie polarne, czarownice, a wreszcie złowrogie Magisterium i Pył. Dziewczynka jest wyjątkowa (jakżeby inaczej) i ma do odegrania ważną rolę.

Świat przedstawiony w serialu niespecjalnie mnie przekonuje. Jest tu dużo różnych pomysłów, ale całość nie jest spójna. Pojawia się też problem z wytłumaczeniem widzowi, o co w tym wszystkim chodzi. Co i rusz ktoś napomyka, jaka to Lyra jest ważna, ale właściwie do finału drugiego sezonu nie dowiadujemy się dlaczego, jest to wiedza absolutnie tajemna. Występują też poważne braki w budowie uniwersum. Na przykład, gdy w początkowych scenach Lord Asriel prezentuje swoje odkrycia, wszyscy krzyczą: bluźnierstwo, ale nie dowiemy się, dlaczego. I dalej jest tak samo. Magisterium to zło, ale jak doszło do takiej pozycji, jaką zajmuje, a nade wszystko, jakie są jego nauki – tego z serialu się nie dowiemy. Nie dowiemy się także, jak przebiegła kluczowa przecież dla fabuły podróż Asriela, to wszystko toczy się gdzieś poza kadrem. Głupotek logicznych jest zresztą znacznie więcej, a że bohaterowie i historia średnio porywają, łatwo się na nich skupić.

Pierwszy sezon Mrocznych materii ma moim zdaniem lepsze tempo niż drugi, aktorstwo jest niezłe, ale muszę tutaj wspomnieć o niezwykle przerysowanej roli Ruth Wilson. Aktorkę bardzo lubię, dlatego oglądanie, jak nienaturalnie wypada jej postać, z tymi dziwacznymi grymasami i sykami, jest dziwne. Podsumowując – Mroczne materie to serial, którego oglądanie nie boli, ale i nie porywa.

A jak minął wasz marzec?

Komentarze

  1. Strasznie mi się dłużył. Zaskakująco dużo przeczytałam. Myślałam, że będzie tego mnie. Będę musiała nadrobić drugi sezon Mrocznych materii. Planuję przeczytać Wellsa. O Zafonie już pisałam.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja chciałabym, żeby te miesiące się dłużyły, bo jakoś ostatnio przeciekają mi przez palce. Super, że dużo udało ci się przeczytać :)

      Usuń
  2. Marzec był dla mnie w miarę łaskawy.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie zabieganie z poplątaniem, ale ogólnie miesiąc będę wspominać całkiem miło.

    Cudownego i zaczytanego kwietnia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wspomnienia są miłe, jest dobrze :)

      Zaczytanego kwietnia.

      Usuń
  4. Dla mnie marzec to chwilowo miesiąc, w którym skończyłam czytać, no nie chce i się i koniec, a utknęłam między innymi na Bezgwiezdnym Morzu! Co do serialu - to bardzo ciekawe spostrzeżenie. Ja nie czytałam całej trylogii - ba, wiem, że na pewno czytałam drugą część i jako tako znam fabulę, więc z czym to się je, więc nie zauważyłam dziur fabularnych, dlatego fajnie poznać opinię kogoś, kto nie zna książek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem tak bywa, nie ma sensu się zmuszać.
      Ja "Mrocznych materii" nie czytałam, moja wiedza była praktycznie zerowa, a serial chyba był zrobiony głównie dla tych, co znają książki ;)

      Usuń
  5. 4 książki to i tak dużo, bo ja raptem mam za sobą jedną pozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I też pięknie, przecież nie czytamy na wyścigi :)

      Usuń
  6. Zafóna kiedyś uwielbiałam, reszty nie czytałam, ale ciekawy stosik. U mnie było różnorodnie, jak zwykle. Różne gatunki i tematy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zazwyczaj trzymam się w okolicy fantastyki, ale czasem warto poczytać coś z innej bajki.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zagłada domu Sharpe’ów – „Crimson Peak. Wzgórze krwi”

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Mrok w szarym człowieku – „Upadek” („The Fall”)

5 powodów dla których warto oglądać „Nie z tego świata” („Supernatural”) plus kilka uwag o dziesiątym sezonie