Raj zepsuty – Stanisław Lem „Eden”
Na skutek błędu w obliczeniach statek rozbija się na niezbadanej planecie zwanej Edenem. Wszyscy członkowie załogi – Inżynier, Fizyk, Chemik, Cybernetyk, Doktor i Koordynator – przeżyli, ale uszkodzenia są bardzo poważne, a szanse na przetrwanie niewielkie. Jednemu z członków załogi wydaje się, że przed katastrofą dostrzegł na Edenie coś, co przypominało miasto. Być może tam znajdą pomoc. Ruszają więc w głąb nieznanej planety i stopniowo odkrywają elementy cywilizacji stworzonej przez tutejsze istoty, symbioty, przez ludzi nazwane dubeltami. Nic jednak nie ma sensu przynajmniej z punktu widzenia przybyszy, a ponadto Ziemianie natykają się na masowe groby. Co tak naprawdę dzieje się na Edenie?
Powieść Eden Stanisława Lema została wydana po raz pierwszy w 1959 roku. Wcześniej była drukowana w odcinkach w czasopiśmie Trybuna Robotnicza i uznaje się ją za dzieło rozpoczynające okres dojrzałej twórczości pisarza. Jest skupiona według tego samego problemu co Solaris – niemożności nawiązania kontaktu z innym gatunkiem. Bohaterowie powieści odkrywają nieznany im świat, ale nie potrafią zrozumieć tego, co widzą. Pisarz daje prztyczka w nos wszystkim optymistycznym wizjom zakładającym, że jeżeli ludzkość odkryje inną rasę w kosmosie, to zdoła się z nią porozumieć. W Edenie dochodzi nawet do rozmowy z jednym z dubeltów, ale to wciąż nie jest kontakt, który umożliwia zrozumienie innych. Więcej w nim pytań niż odpowiedzi.
Jesteśmy ludźmi, kojarzymy i rozumujemy po ziemsku i wskutek tego możemy popełnić ciężkie błędy, przyjmując obce pozory za naszą prawdę, to znaczy układając pewne fakty w schematy przywiezione z Ziemi (s. 127).
Zakładamy, że obca rasa po zetknięciu z ludzkością wykaże się albo zainteresowaniem albo wrogością. Lem proponuje trzeci scenariusz – w którym kosmici zachowają obojętność, zajęci własnymi sprawami. Opisy Edenu i wytworów cywilizacji dubeltów to popis pisarza, przedziwna zbieranina terminów przyrodniczych i technicznych, stanowiąca próbę oddania tego, co trudno opisać słowami przynależnymi do zupełnie innego miejsca.
Eden to powieść, która wykorzystuje jedne z najbardziej znanych motywów science fiction – katastrofę ziemskiego statku na obcej planecie i przygodową wyprawę w nieznane, ale nie ma w niej nutki radosnej przygody. Z każdą kolejną strona atmosfera staje się coraz cięższa, duszna, skłaniająca do wyjaśnienia zagadek obcej planety. Wtedy też pojawia się pytanie, w którym Lem zwraca się przecież do ludzkości: czy obca rasa ma prawo ingerować w cywilizację o której nie ma pojęcia, choćby w imię najszlachetniejszych idei? Autor jest tu zdecydowanie pesymistyczny – bo cóż można wiedzieć o społeczeństwie, które rozwijało się setki lat? Jakakolwiek ingerencja to najzwyczajniej w świecie terror.
Wbrew nazwie Eden wcale nie jest rajem dla jego mieszkańców. Lem przedstawił ponurą wizję zniewolonego społeczeństwa, któremu odebrano wszelką możliwość oporu – nawet słowa. Władza oficjalnie nie istnieje, a wszelkie niewygodne fakty są zmieniane na korzyść władzy, jak plan zmian biologicznych gatunku. Mutacje na komórkach rozrodczych doprowadziły do tragedii – narodzin setek potwornych i okaleczonych jednostek. Władza teraz twierdzi, że żadnego planu nie było, a taki stan jest po prostu wynikiem epidemii. Problemy z manipulacją genami są dziś nawet bardziej aktualne i czytelne niż wtedy, gdy Lem pisał swoją powieść. Ale krytyka systemu sterującego obywatelami, narzucającego im określoną wizję rzeczywistości i nazywania jej odpowiednimi słowami to oczywiście aluzja do stalinizmu. Niektórzy dopatrują się w Edenie także motywów autobiograficznych związanych z lwowskim gettem.
Przy okazji Astronautów pisałam, że ta powieść Lema w aspekcie technicznym już się zestarzała. Eden nie ma takiego problemu, choć pojawiają się tam fotografie analogowe czy tablica i kreda, ale są to drobiazgi, bo tak naprawdę nie o to w tej powieści chodzi. Dość nietypowo podszedł też autor do kreacji bohaterów, których imion nawet nie znamy (oprócz jednego), lecz tylko funkcje, jakie pełnią. Nie przeszkadzało mi to w lekturze, choć chciałabym się dowiedzieć o nich czegoś więcej.
Eden to Stanisław Lem w takim wydaniu, które bardzo lubię i cenię. Niezwykła wizja obcej planety, zetknięcie człowieka z nieznanym, gorzkie przemyślenia na temat ludzkości i subtelnie przemycona krytyka rządów totalitarnych.
Książka przeczytana w ramach wyzwania Sylwki z bloga Unserious.pl – Przyzywam kosmitów z Unserious.pl. Czytamy książki, w których pojawiają się obcy. Szczegóły, link do strony i moje postępy znajdziecie w zakładce Wyzwania.
Autor: Stanisław Lem
Tytuł: Eden
Wydawnictwo: Iskry
Liczba stron: 362
Data wydania: 1977
Dopisałam ją sobie do mojej czytelniczej listy.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Cieszę się, naprawdę warto :)
UsuńSci-fi to dział, którego boję się wręcz panicznie i zazwyczaj lądują tam kompletnie przez przypadek. Czemu? Nie wiem, chociaż coraz bardziej ciągnie mnie do takich właśnie bardziej rozbudowanych, skomplikowanych książek. Opis książki, zwłaszcza te "imiona" skojarzyły mi się od razu z Hyperionem, nie wiem, czy słusznie. O dziwo, czuję się zainteresowana tą książką, choć Lem był zawsze nazwiskiem, którego unikałam jak ognia :)
OdpowiedzUsuńCzyżby uraz do Lema wyniesiony ze szkoły? Ja tak miałam, ale "Solaris" mnie uleczyło.
UsuńCo do "Hyperiona" i "Edenu" to choć jedno i drugie to science fiction, w moim odczuciu są zupełnie różne.
Nie wydaje mi się, że ze szkoły, nie kojarzę, abyśmy kiedykolwiek przerabiali Lema :O. ja mam po prostu taką wewnętrzną niechęć do Sci-fi, bo kojarzy mi się głównie ze statkami kosmicznymi i obcymi, a mnie to trochę nudzi :)
UsuńJakby nie patrzeć, w sience fiction statki kosmiczne i obcy muszą być ;)
UsuńUwielbiam tę powieść za niezwykłe podejście i piękne opisy. Wyobraźnia autora z każdą przeczytaną przeze mnie książką jego autorstwa, jest dla mnie mistrzostwem świata. :D
OdpowiedzUsuńLem miał niezwykłą wyobraźnię i potrafił ją przenieść na plastyczność opisu.
Usuń