Kiedy wypełni się przepowiednia – „Wezwijcie moje dzieci” Marta Krajewska
Życie w Wilczej Dolinie na pozór toczy się zupełnie zwykłym i spokojnym trybem, wyznaczanym przez zmianę pór roku oraz powiązane z tym prace polowe i obrzędy. Jednak od kilkunastu lat ludzie przygotowują się do zapowiedzianego powrotu wilkarów. Przygnieciona ciężarem odpowiedzialności za mieszkańców doliny Venda czuje się coraz bardziej zgorzkniała i stara. Mieszkańcy z niepokojem śledzą relacje między wieszczką Alasą a Irke, bartnikiem żyjącym na uboczu społeczeństwa. Wszyscy pamiętają przepowiednię, że zażyłość pomiędzy tą dwójką poprzedzi powrót wilkarów. Tymczasem dziecko zrodzone z krwi Elleniale jest już gotowe na poznanie Pana Lasu.
Wezwijcie moje dzieci Marty Krajewskiej zamyka cykl opowieści z Wilczej Doliny, w skład którego wchodzą jeszcze Idź i czekaj mrozów oraz Zaszyj oczy wilkom. Autorka zdecydowała się na spory przeskok czasowy, co oczywiście ma istotne konsekwencje. Bohaterowie nieco się przez ten czas zmienili, pojawiły się też zupełnie nowe postacie, którym Krajewska poświęca sporo miejsca. Po przeczytaniu finału wiem dlaczego tak jest, nie zmienia to jednak faktu, że brakowało mi trochę starej gwardii, zwłaszcza DaWerna, dlatego że jego wewnętrzne rozdarcie wydawało mi się kluczowe dla całej serii. Podoba mi się natomiast przedstawienie Vendy, która wraz z latami spędzonymi na przygotowywaniu się do powrotu wilkarów, sporo straciła ze swego młodzieńczego entuzjazmu i hartu ducha. Poczucie odpowiedzialności za dolinę przygniata ją coraz bardziej.
Zgorzkniałam – wyznała z wahaniem Venda. – Nic mnie nie cieszy, coraz więcej mam zmarszczek, a coraz mniej powodów do radości. Nie pamiętam, kiedy ostatnio śmiałam się w głos… (…) Moje ciało się starzeje i mój duch starzeje się z nim. Jestem zmęczona życiem, strachem, odpowiedzialnością. Mam blizny na ciele i duchu (s. 178/179).
Kluczową rolę w trzecim tomie odgrywają dzieci zrodzone ze związków mieszkańców Wilczej Doliny z istotami nadprzyrodzonymi. Muszą one zmagać się ze strachem przed odkryciem przez innych prawdy o ich pochodzeniu, bo mieszańców ludzie boją się najbardziej. Ale nie tylko. Niekiedy demoniczna natura i niezwykłe moce niespodziewanie się budzą, i trzeba sobie z nimi jakoś poradzić. A odkrycie własnej inności nieraz budzi nie ekscytację, tylko lęk.
Każdy z nas jest inny. (…) Nie ma w tym nic złego. To tylko wieś przesadza, bo boi się potworów (s. 36).
W związku z dużym przeskokiem czasowym między drugim a trzecim tomem, śledzimy także ich dorastanie oraz miłosne zawirowania. Co przypomina nam historię z młodości Vendy, choć nie miałam wrażenia wtórności. Raczej obracającego się kołowrotu, w którym ludzcy bohaterowie co prawda się zmieniają, ale przyroda i obrzędy pozostają takie same.
Wezwijcie moje dzieci Marty Krajewskiej to satysfakcjonujące zakończenie cyklu. Nieco kameralnego, bo poświęconego sprawom nie wielkiego świata, ale zagubionej na jego obrzeżach doliny. Świat poza nią nie dba o wilkarów, bo życie mieszkańców nie jest warte tego, by ginęli za nich rycerze. Muszą więc radzić sobie sami. W ich życiu, które autorka kreśli na słowiańską modłę, demony, wiedźmy i istoty nadprzyrodzone są czymś naturalnym. Zazwyczaj niezbyt pożądanym, ale jednak uwolnić się od nich nie sposób. A potem wszystkie te historie, które wydarzyły się naprawdę, stają się opowieściami powtarzanymi przez innych. Zniekształconymi, ale jednak zawierającymi echa prawdy.
Na blogu możecie
przeczytać recenzje poprzednich części:
Autor: Marta Krajewska
Tytuł: Wezwijcie
moje dzieci
Cykl: Wilcza Dolina
Wydawnictwo: Genius Creations
Liczba
stron: 520
Data
wydania: 2021
Nie jest to mój gatunek czytelniczy, więc nie znam tego cyklu.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńNie przepadam za takimi skokami czasowymi, nie ważne czy w książkach czy serialach, zawsze psuje mi to radość z danej rzeczy. Nie wiem, czy kiedyś przeczytam, ale samo nawiązanie do wilków już mnie kusi :D
OdpowiedzUsuńTutaj akurat wypada nieźle, ale czasami chciałoby się więcej starych bohaterów, do których zdążyłam się już przywiązać.
Usuń