Okienko – Sierpień 2021
Dziś witam się zdjęciem z książkami w kolorach słońca, które w minionym miesiącu zgarnęło najwięcej serduszek na moim Instagramie. Tak naprawdę jednak pod koniec sierpień trochę zapomniał, co to znaczy być letnim miesiącem. Od kilku dni mamy więc jesień na całego – deszcz, wiatr i ziąb. Czytelniczo i serialowo sierpień był jednak całkiem udanym miesiącem.
Książkowo:
W sierpniu przeczytałam sześć
książek, a recenzje trzech z nich mogliście przeczytać na blogu. Gatunkowo to
przede wszystkim fantastyka, z dodatkiem grozy i powieści historycznej.
1. – 2.
3. August Derleth Maska Cthulhu
4. Juliet Marillier Syn cieni
Drugi tom Siedmiorzecza, tym razem skupiający się na losach córki Sorchy,
Liadan. Długo czekałam na tę książkę, bo pierwszy tom, Córka lasu, znalazł się w gronie najlepszych książek przeczytanych
przeze mnie w 2019 roku. Ale absolutnie się nie zawiodłam. Marillier to potrafi – opowiadać o trudnych losach bohaterów w trochę
historycznych, a trochę baśniowych celtyckich klimatach. I to w taki sposób, że
cała historia chwyta za serce. To już nie jest retelling konkretnej baśni,
jak w przypadku pierwszej części, ale sporą rolę odgrywają mity celtyckie. Mam
nadzieję, że na trzeci tom nie przyjdzie nam czekać tak długo.
5. Jan Łada W nawiedzonym zamczysku
Do niedawna książki Jana Łady w
papierze były niezwykle trudno dostępne, ale na szczęście to się zmieniło
dzięki nowemu wydaniu. W nawiedzonym zamczysku nie jest
powieścią fantasy, raczej powieścią historyczną z elementami fantastycznymi,
ale jak to się czyta! Sporo tu nawiązań do Trylogii Sienkiewicza i Pana
Tadeusza. Nie wiem, czy wiecie, ale ja Sienkiewicza bardzo lubię, więc nie
było szans, żeby ta książka mi się nie spodobała. Co prawda, wątek romansowy
strasznie schematyczny, ale Motra, czary, Noc Kupały i w ogóle folklor kresowy
podlany mitologią słowiańską to jest to.
6. Brandon Mull Smocza Straż.
Mistrz Igrzysk Tytanów
To już czwarty, a więc przedostatni, tom drugiego cyklu poświęconego przygodom Kendry i Setha znanych z Baśnioboru. Robi się coraz ciekawej, rozdzielone rodzeństwo ma inne plany i pragnienia, przy czym ciekawiej dla mnie wypada Seth, zmagający się z utratą pamięci i niejako od nowa budujący swoją tożsamość. Nie zabraknie oczywiście mnóstwa akcji, magii, nadprzyrodzonych istot i artefaktów do zdobycia. No i smoki. Porządne fantasy musi mieć smoki. Są tu też pewne minusy, przydałoby się rozszerzenie perspektywy o wydarzenia w których rodzeństwo nie bierze udziału, ale ponieważ jest to książka pisana z myślą o trochę młodszych czytelnikach, przymykam oko i świetnie się bawię podczas lektury.
Najlepsza książka przeczytana w sierpniu to Rytm wojny Brandona Sanderosna. Jeżeli szukacie dobrego fantasy, polecam. Oczywiście nie zaczynajcie od czwartego tomu Archiwum Burzowego Światła, tylko od pierwszego.
Serialowo:
1. Księga czarownic (A Discovery of Witches) – sezon 2
Lubię ten serial. I jak go lubię, bo
to ładne i przyjemne dla oka, a do tego dobrze zagrane, to moje typowe guilty pleasure. Oglądało mi się ciut
gorzej niż sezon pierwszy, bo mimo przeniesienia historii po części w
przeszłość (kostiumy i plenery są cudowne), to jednak zdarzały się momenty
zwyczajnie nudne, jak cały odcinek z wątkiem ojca Matthew. A jedynka jakoś
takich momentów nie miała.
Na pewno na plus zaliczam rozwój
postaci Marcusa, którego lubiłam już w pierwszym sezonie, a teraz ta postać
dostała troszkę więcej miejsca. Historia jego związku jest urocza, a sam Marcus
wychodząc z cienia wampirzego ojca, okazał się ciekawym bohaterem.
Przyzwyczaiłam się już, że Księga czarownic musi odhaczać pewne elementy obowiązkowe w historii miłości wampira do przedstawicielki innego gatunku. Tylko dlaczego wszystkie? Fabularnie nie zaskakuje wcale, ale to taka typowa niezobowiązująca rozrywka w ładnym opakowaniu, ot co.
2. Bridgertonowie
(Bridgerton)
Jak widzicie, w sierpniu naszło mnie
na seriale lekkie, a do tego kostiumowe, więc wreszcie zabrałam się za
produkcję, którą wszyscy oglądali w okresie Bożego Narodzenia. Serial powstał
na podstawie romansu historycznego Julii Quinn, ale książek nie znam. Jest to
historia Daphne Bridgerton, młodej i ślicznej panny z bogatego rodu, która
desperacko próbuje znaleźć męża. Z kolei młody i przystojny książę Hastings w
ogóle nie zamierza się żenić, ale denerwują go polujące na niego matki panien
na wydaniu. Daphne i książę dochodzą do wniosku, że udawanie zakochanych może
im przynieść określone korzyści. A jak to się skończy, wszyscy wiemy.
Bridgertonowie to nie jest serial historyczny i traktowanie go jako takiego wzbudzi
tylko niepotrzebną frustrację. To produkcja kostiumowa, która bardzo mocna gra
z naszą znajomością pewnych kodów kulturowych i historii, z Dumą i uprzedzeniem na czele. Akcja została osadzona w
alternatywnej Anglii z przeszłości, ale równie dobrze mogłoby to być fikcyjne
królestwo, bo ani muzyka, ani kostiumy, ani realia nie pasują do konkretnego
okresu historycznego. I choć serial
ubiera swoich bohaterów w kostiumy, to oni myślą i zachowują się jak osoby
współczesne. To wrażenie podsycają jeszcze komentarze tajemniczej lady
Whistledown, która publikuje pamflety, dostarczające smakowitych ploteczek
z Londynu.
Na szczęście twórcy rozumieją, że
sama historia Daphne i księcia jest nudna i przewidywalna, więc dodają wątki
związane z licznym rodzeństwem bohaterki oraz sąsiadującej z nimi rodziny
Featheringtonów. I tu zresztą jeden z
moich zarzutów wobec produkcji – sympatyzowanie z rodziną Bridgertonów, przy
jednoczesnym kpieniu z Featheringtonów, biedniejszych i trochę brzydszych, ale
też mających znacznie poważniejsze problemy niż ci pierwsi. Trochę mnie to
raziło.
Tym, co wyszło nadspodziewanie
dobrze, jest pokazanie, jak okrutnie ten świat traktował wszystkich, nie tylko
panny na wydaniu, ale i kawalerów, rodziców itd. Wszyscy oni są zamknięci w
klatkach i konwenansach, z których nie mogą się wydostać.
Ale najbardziej z Bridgertonów zapamiętam co innego. Otóż mniej więcej do połowy sezonu serial wygląda dość niewinnie, by potem zaserwować nam ogromną ilość ujęć ukazujących Daphne i księcia, jak uprawiają seks. Nie bardzo wiem, po co. Ta zmiana tonu mnie zaskoczyła. Gdzieś przeczytałam, że Bridgerotnowie to taki uszlachetniony, ale jednak Harlequin. I to w sumie dobrze określa moje zdanie na temat tego serialu.
A jak Wam minął sierpień?
Ja w sierpniu przeczytałam ,,Córkę lasu" :D. Przeczytałam około 10 książek, wśród których można znaleźć fantastykę, literaturę faktu i grozy.
OdpowiedzUsuńObejrzałam jeden sześcioodcinkowy serial.
Książki jak narkotyk
No to teraz od razu możesz brać się za drugi tom :)
UsuńGratuluję udanego miesiąca.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń