Wszystko się zmienia oprócz ludzkiej głupoty – Andrus Kiviräkh „Człowiek, który znał mowę węży” (recenzja)
Las opustoszał. Leemet, ostatni człowiek znający mowę węży, z goryczą i pogardą obserwuje świat ludzi i zwierząt, który zapomniał o dawnej mądrości. Wspominający swoje życie bohater przenosi czytelnika do średniowiecznej Estonii w której istnieją dwie społeczności – jedna żyjąca w lesie, a druga na wsi. Pierwsza sądzi, że należy wszystko robić tak jak za czasów przodków, a rozumie to nieraz w bardzo opaczny sposób. Ludzie ze wsi uważają się za nowoczesnych, uprawiają ziemię, a za wzór stawiają sobie niemieckich rycerzy. Ponieważ wszyscy teraz tak żyją, należy porzucić dawne zwyczaje i naśladować przybyszy z innych stron.
Człowiek, który znał mowę węży Andrusa Kivirähka, estońskiego pisarza, wydaje się na pierwszy rzut oka prostą historią o walce starego z nowym, tyle że opowiedzianą w fantastycznych klimatach. To prawda, ale tylko częściowo. Owa opozycja jest głównym tematem powieści. Tyle że rozegranym nietypowo. Leemet jest człowiekiem, który żyje na pograniczu światów, tak naprawdę nie należąc do żadnego z nich. Wieś jest portretowana przez autora jako bezkrytycznie zapatrzona w zagraniczne nowinki i utrudniająca sobie życie na własne życzenie. Ale i społeczność z lasu wcale nie jest lepsza. Bezmyślnie brnie w powtarzanie obrzędów i rytuałów, zapominając, co tak naprawdę było istotą dawnych czasów, które we wspomnieniach wynieśli na piedestał. I choć to powieść w gruncie rzeczy smutna, nie brakuje także humoru. Bo czy można się nie uśmiechnąć, gdy ludzie ze wsi z uporem godnym lepszej sprawy wykazują się znawstwem końskich odchodów, a małpoludy z lasu stwierdzają, że mieszkanie w jaskini jest zbyt nowoczesne i przenoszą się na drzewa?
Dziwne, że mowa węży została zapomniana, a wiara w duchy lasu pozostała. Głupota okazała się silniejsza od mądrości. Jest uparta jak korzenie drzew, które biorą we swoje władanie dawne ludzkie drogi (s. 153).
Tu nie ma dobrego wyboru, nie ma strony, po której czytelnik mógłby się
opowiedzieć i stwierdzić: oni mają rację. Kivirähk konstruuje bowiem bohaterów
i wydarzenia na zasadzie paralelizmu. Z lektury płynie niewesoły wniosek –
wszystko się zmienia, ale głupota ludzka jest niezmienna. Ludzie zapominają o tym, co naprawdę
ważne, porzucają mądrość (symbolizowaną przez mowę węży), ale głupie przesądy –
o te mają się świetnie i to po obu stronach barykady. Ülgas, stary szaman,
stopniowo popada w szaleństwo, wszędzie widzi leśne duchy, którym składa coraz
krwawsze ofiary. Johannes, pobożny mieszkaniec wsi, także wierzy w duchy i
wilkołaki.
Leemet, często określany w powieści jako ostatni, stoi sam naprzeciw wszystkich innych ludzi. Urodził się za późno, a wuj, ucząc go mowy węży, otworzył przed nim drzwi do zapomnianego świata. Człowiek, który znał mowę węży jest więc także opowieścią o poszukiwaniu przez bohatera własnej tożsamości i miejsca w świecie. Leemet zna i żył w obu społecznościach i sam wyciąga wniosek, że wszyscy zdradzili las – i ci , którzy w nim jeszcze żyją, i ci którzy odeszli do wsi.
My wszyscy gnijemy i rozpadamy się w proch, najpierw twój wuj, potem ja, a na koniec zgnijesz ty. Jesteśmy jak zeszłoroczne liście, które na wiosnę wyzierają spod śniegu, brązowe i zbutwiałe. Nasz czas minął. Musimy już tylko pomału zamienić się w pył, bo wysoko na drzewach pojawiło się nowe życie i puszczają świeże i zielone liście (s. 209).
Kivirähk portretuje świat, którego
mieszkańcy zapomnieli o tym, jak żyć w zgodzie z przyrodą. Przez to muszą
ciężko pracować, by zdobyć nędzne pożywienie, a ich przodkowie, szanujący prawa
przyrody, mieli się znacznie lepiej bez większego wysiłku. Równowaga przyrody została zachwiana i nie ma już od tego odwrotu. Nie
tylko ludzie jednak zgłupieli, to samo udziela się także innym mieszkańcom
lasu. Niedźwiedzie nie chcą wolności, wolą żyć w niewoli i tańczyć ku
uciesze gawiedzi. Także zachłyśnięte są nowym światem.
Historia walki starego z nowym kończy się swoistą orgią przemocy, błędnym kołem, które nakręca się kolejnymi zbrodniami. Znów zapalnikiem jest ludzka niepamięć i głupota, zniekształcone pragnienie poznania sekretów lasu. Autor sięga po paralelizmy, by na końcu przedstawić opustoszały las i wieś, a czytelnika zostawić z poczuciem niepokoju.
Baśń Kivirähka to opowieść dla dojrzałego czytelnika, nie tylko z uwagi na kaliber podejmowanych w niej problemów. Jego proza jest naturalistyczna, nie brakuje tu dość dosadnych opisów, które mogą być nie do przetrawienia przez co wrażliwszych czytelników. Człowiek, który znał mowę węży to książka, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Oto powieść, która traktuje czytelnika poważnie i nie obawia się stawiać mu trudnych zagadek do rozwiązania. Nie znajdziecie w niej łatwych odpowiedzi i oczywistych podziałów. Napotkacie za to ludzi zacietrzewionych, ślepo wierzących w swoje racje, zachłyśniętych nowościami z Zachodu, całkiem opacznie pojmujących dawne tradycje. Las rozpada się, gnije i pustoszeje (przejmujący jest obraz jednej z bohaterek, która w opustoszałym lesie coraz mocniej popada w zezwierzęcenie). Północny Gad, legendarna istota mogąca ocalić Estończyków, nigdy już nie wzleci w niebo. Nowy świat zwyciężył. Na razie. Bo przecież i to kiedyś się zmieni.
Autor: Andrus Kivirähk
Tytuł: Człowiek, który znał
mowę węży
Tytuł oryginalny: Mess, kes teadis ussisõnu
Tłumaczenie:
Anna Michalczuk-Podlecki
Wydawnictwo: Marpress
Liczba stron: 412
Data wydania: 2020
Bardzo ciekawie to brzmi, trzeba będzie faktycznie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńI rzeczywiście jest ciekawie, warto przeczytać :)
UsuńPoczekam na propozycję spoza tego gatunku czytelniczego.
OdpowiedzUsuńRozumiem ;)
UsuńWłaśnie sobie uświadomiłam, że kilka dni temu czytałam książkę tego autora! Co prawda była to dziecięca, ale taka mega mądra i piękna. Tą konkretną dodałam na półkę, a teraz jestem jej jeszcze bardziej ciekawa!
OdpowiedzUsuńAż zacieram rąsie :D
No proszę, ale fajnie się złożyło :)
UsuńMam nadzieję, że także "Człowiek, który znał mowę węży" przypadnie ci do gustu.