Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Niech żyje ether, hura! – Krzysztof Piskorski „Zadra” t. I i II

Obraz
Rok 1813, Bitwa Narodów po Lipskiem. Klęska, która doprowadziła do upadku Napoleona. Stop. Rok 1813, Bitwa Narodów pod Lipskiem. Napoleon dzięki wspaniałemu wynalazkowi – etherowym kulomiotom - wygrywa. Rozpoczyna się nowa epoka w dziejach – epoka etheru. Wieści z naszego rodzimego podwórka – utworzono Królestwo Polskie, a na tronie zasiadł król Józef (książę Józef Poniatowski). Ale to jeszcze nic. Oprócz broni powstały etherowe lampy, kolejki naziemne, a przede wszystkim bramy. Dzięki nim można przenieść się do innej rzeczywistości – Nowej Europy. Pod względem geograficznym to świat taki sam jak nasz, lecz jego historia potoczyła się inaczej. Tak więc Napoleonowi i jego wrogom przybyło jeszcze jedno pole do walki i kolonialnego wyścigu. A Polacy mogą wreszcie zrealizować marzenie o potężnej ojczyźnie. Co jednak zmieniło bieg historii Nowej Europy? Oto jest pytanie. Na takim tle K. Piskorski przedstawia losy Maurice’a Dalmonta, niedocenianego acz genialnego badacza etheru i puł

„Wspaniała” („Populaire”) 2012

Pomysł aby nakręcić komedię romantyczną z maszyną do pisania w roli głównej sam w sobie jest szalony. I wiadomo już dwie rzeczy. Po pierwsze, będzie klimat retro (a ten swoją drogą jest mi bliski). Po drugie, wszystko rozegra się z lekkim przymrużeniem oka. I taka właśnie jest „Wspaniała”, francuska komedia romantyczna w reżyserii Regisa Roinsarda. Lata pięćdziesiąte XX wieku. Rose Pamphyle (Deborah Francois), młoda dziewczyna z małego miasteczka próbuje uwolnić się od losu, który przygotował dla niej ojciec - pracy w rodzinnej drogerii i małżeństwa z mechanikiem samochodowym. Na początku dostaje pracę sekretarki w biurze ubezpieczeniowym Louisa Echarda (Romain Duris). Szkopuł w tym, że Rose wygraną w konkursie na najgorszą sekretarkę świata ma w kieszeni. Na szczęście pracodawca dostrzega w niej inny talent – do pisania na maszynie. Aby zatrzymać posadę, Rose musi wziąć udział w zawodach maszynistek, ba, wygrać je, czego dopilnuje Louis w roli trenera. Do czego to prowadzi – wiad

„Thor: Mroczny Świat” („Thor: The Dark World”) 2013

Mitologią skandynawską interesuję się od dawna (tak to jest, jak się w dzieciństwie podkrada starszemu bratu „Thorgala”). Teraz ten temat stał się modny w kulturze popularnej, więc co jakiś czas mogę karmić się nowościami bazującymi na wierzeniach dawnych wikingów - książkach, serialach i filmach. A dziś właśnie o filmie będzie.            „Thor: Mroczny Świat” to kolejne dzieło ze stajni Marvela, ekranizacja popularnego komiksu o superbohaterze. W tym konkretnym przypadku bazująca na mitologii nordyckiej. Powiedzmy sobie szczerze - fabuła drugiej po „Thorze” (2011 r.) części przygód syna Odyna nie powala na kolana oryginalnością fabuły. Oto bowiem po pokonaniu poprzedniego wroga pojawia się nowy, jeszcze potężniejszy, groźniejszy i zgodnie z tytułem – mroczniejszy. Jest nim sam król mrocznych elfów, Malekith, który przebudził się i zamierza wykorzystać niezwykłe zjawisko – koniunkcję dziewięciu światów - by dać popalić Asgardczykom, a przy okazji nieźle namieszać w innych światac

„Lorna Donne” (2000)

Znowu będzie o ekranizacji angielskiej klasyki popełnionej przez stację BBC. Dziś na tapecie „Lorna Donne” z 2000 r., ekranizacja powieści R. D. Blackmore’a. Tym razem nie jest to jednak miniserial, a film telewizyjny.          Rok 1675. Rodzina Doone’ów mieszka w dolinie otoczonej bagnami i   całkowicie zamkniętej dla obcych. Możny niegdyś ród śni o wspaniałej przeszłości i odzyskaniu dawnej chwały. Terroryzuje okolicznych mieszkańców, za nic mając prawo. Doone’owie są powszechnie znienawidzeni. Nikt nie pała większą żądzą zemsty niż   John Ridd. Gdy był chłopcem, Doone’owie zabili jego ojca i nikt nie poniósł za to kary.          Jeszcze jako dziecko John przez przypadek przedostał się do pilnie strzeżonej doliny Doone’ów i natknął się tam na pewną dziewczynkę, Lornę. Po latach młodzi znów się spotykają i zakochują w sobie. Jednak Lorna pochodzi z rodziny Doone’ów i ma poślubić ich przywódcę, Carvera. A żeby nie było zbyt prosto, przeszłość dziewczyny skrywa mroczny sekret.

Miłość w białym piekle - „Północ Południe” 2004 (North & South)

Tytuł „Północ Południe” przez długi czas kojarzył mi się tylko z serialem o wojnie secesyjnej z Patrickiem Swayze w roli głównej. Ale szukając kostiumowych produkcji BBC natknęłam się na inny serial „Północ Południe”, który powstał na podstawie powieści Elizabeth Gaskell i z wojną secesyjną nie ma nic wspólnego. Dla jasności dodam, że samej powieści nie czytałam, więc nie mogę porównywać wersji literackiej i filmowej. Skupię się na minserialu.          Jak łatwo się domyślić, jego główną osią jest zderzenie dwóch światów – Północy i Południa. Anglia południowa jest rolnicza, nieskażona, żyje się w niej wolnym, niespiesznym rytmem - jednym słowem czysta sielanka. Świat, który powrócił w tolkienowskiej wizji Shire. Północ to już inna bajka – rewolucja przemysłowa zmienia świat i ludzi. Margaret Hale z powodu decyzji ojca przenosi się z Południa do Milton na Północy. Szok kulturowy sprawia, że dziewczyna zaczyna darzyć miasto sporą niechęcią. Uosobieniem negatywnych cech staje się dl

„Tess D’Urbervilles” (2008)

Nie ma to jak dobry serial kostiumowy na długie, jesienne wieczory. Adaptacja angielskiej klasyki w wersji BBC to niemal pewna gwarancja sukcesu. Nie inaczej jest w przypadku miniserialu „Tess D’Urbervilles” z 2008 r. To ekranizacja powieści Thomasa Hardy’ego, która w swoim czasie wywołała niemały skandal. Jej tekst wydawcy uważali za tak śmiały, że autor miał trudności z publikacją. „Tess D’Urbervilles” przedstawia losy młodej, ubogiej dziewczyny. Przez przypadek jej ojciec dowiaduje się, że pochodzi ze starego, szanowanego i (a jakże) bogatego rodu d’Urberville. Oczywiście, postanawia ów fakt wykorzystać i wysyła najstarszą córkę, Tess, do bogatej krewnej, wdowy d’Urberville. Nie wie, że tak naprawdę kupiła ona jedynie nazwisko dawno wymarłej rodziny. Na miejscu Tess poznaje Aleca, syna wdowy. Młodzieniec od początku ją uwodzi, a naiwna, młodziutka dziewczyna nie zdaje sobie sprawy z jego intencji. Tess zostaje zgwałcona, a całej sprawy nie można nawet zatuszować, gdyż zachodz

„Hobbit: Pustkowie Smauga” („The Hobbit: The Desolation of Smaug”)

Niedawno odświeżyłam sobie ten film i korzystając z wolnego czasu, postanowiłam podzielić się garścią spostrzeżeń. Nie ukrywam, że do ekranizacji „Hobbita” byłam uprzedzona od momentu, gdy dowiedziałam się, że na podstawie jednej książki powstaną aż trzy filmy. Za bardzo pachniało mi to robieniem na siłę z opowieści „tam i z powrotem” epickiej historii i odcinaniem kuponów od sukcesu ekranizacji „Władcy Pierścieni”. Pierwszą częścią nie byłam zachwycona, ale wybrałam się także na drugą.          „Hobbit: Pustkowie Smauga” powstał według sprawdzonych recept reżysera Petera Jacksona. Czyli – wizualnie piękny, efekty wbijające w fotel i oszałamiające tempo akcji. Bohaterowie właściwie przez cały film są ścigani. A to przez orków z Azogiem na czele, a to przez niedźwiedzia Beorna, a to przez Smauga. Szczęśliwie uciekają, łapią oddech (razem z widzem) i znów w nogi. I tak w kółko.          Aby uatrakcyjnić jeszcze widowisko wprowadzono zupełnie nowe postacie i wątki. Chodzi m. in. o T

Snorri Kristjansson „Miecze dobrych ludzi”

Obraz
Słabość do epoki historycznej może nieraz zwieść na manowce. Od dawna interesuję się epoką wikingów (a właściwie od kiedy w czeluściach rodzinnej biblioteki znalazłam „Sagę o jarlu Broniszu” Władysława Grabskiego) więc staram się w miarę możliwości czytać nowości związane z tym tematem. Dlatego nie mogłam oprzeć się „Mieczom dobrych ludzi” Snorriego Kristjanssona. Na moje nieszczęście, zresztą, ale nie uprzedzajmy faktów.          Jest rok 996. Epoka wikingów w pełni. W Norwegii Olaf Tryggvason chrystianizuje kraj, i to w ten mocno niechlubny sposób. Stara wiara, obyczaje i legendy wciąż jednak trzymają się mocno, gotowe do walki na śmierć i życie. Ulfar i jego kuzyn Geiri kończą dwuletnie wygnanie. Pozostało im do odwiedzenia tylko jedno miejsce – Stenvik. I tam właśnie pakują się w sam środek wiatru historii. O Stenvik zawalczą czciciele dawnych bogów pod nie byle jakim dowództwem, bo samej Skuld – jednej z trzech sióstr – Norn strzegących jesionu Yggdrasill. Tu natkną się też

„Downton Abbey”

„Downton Abbey” to kolejny serial kostiumowy wyprodukowany przez BBC. Ten fakt sprawił, że miałam wobec niego spore oczekiwania. I nie zawiodłam się. Akcja serialu rozpoczyna się, gdy do angielskiej posiadłości na prowincji, Downton Abbey, dociera wiadomość o katastrofie Titanica. Nieszczęście ogromne, zwłaszcza dla właścicieli majątku. Lord i lady Grantham doczekali się bowiem trzech córek, ale żadnego syna. Na pokładzie statku zginął spadkobierca i narzeczony najstarszej z sióstr, Mary. Teraz dziedzicem ma być nieznany nikomu daleki kuzyn, Matthew Crawley. I służba („dół” Downton Abbey) i państwo („góra”) są w szoku. Świat wywraca się do góry nogami. Katastrofa Titanica, wydarzenie jak najbardziej historyczne, ma w serialu przede wszystkim wymiar symboliczny. Oto to, co wydawało się niezniszczalne i wieczne, rozsypuje się jak domek z kart. Stary porządek, pozory, konwenanse według których żyje i dół, i góra Downton Abbey, muszą zmierzyć się z walcem historii. Pierwszą wojną świ

Peter V. Brett „Malowany człowiek”

Obraz
„Malowany człowiek” to pierwsza część tzw. cyklu demonicznego Petera V. Bretta. W Polsce z niewiadomych przyczyn tom został podzielony na dwie części, ale omówię go jako całość, gdyż jest to najbardziej sensowne podejście.          Peter V. Brett, jak to zwykle w fantasy bywa, stworzył własny świat. Noc jest opanowana przez demony, zwane otchłańcami, które światło słońca obraca w popiół. Jednak gdy zapada mrok, ludzi mogą ocalić tylko runy. Ale muszą być naprawdę solidne i skreślone z dużą wprawą – najmniejsza luka może bowiem przynieść zagładę. W świecie, gdzie każda noc jest rozpaczliwą walką o przetrwanie, ludzkość tkwi zamknięta w oddalonych od siebie i wyludniających się osadach lub za murami miast. Tylko Posłańcy mają odwagę pokonywać znaczne odległości. Dawna wiedza i nadzieja na nadejście Wybawiciela, który poderwie ludzi do walki, blaknie z każdym dniem.          Książka skupia się na losach trzech bohaterów. Arlena, którego naznaczył na zawsze moment, gdy obserwował,

Lena Oskarsson „Plac dla dziewczynek”

Obraz
Chętnie czytam skandynawskie kryminały. Od czasu do czasu lubię zanurzyć się w ich specyficzną, duszną i pesymistyczną atmosferę. Jednak z Leną Oskarsson jest pewien problem, na który nie zwróciłam uwagi, wypożyczając książkę z biblioteki. To pseudonim literacki pod którym ukrywa się polski autor/autorka. Wydaje się to dość oczywiste, zważywszy, że książka została wydana tylko w Polsce, a i o tłumaczu tego tytułu w Internecie cisza. Niestety, książka poziomem nie dorównuje oryginalnym produktom ze Skandynawii.          Miejscem akcji są okolice jeziora Skiresjön. To zabita dechami okolica, do której nikt obcy nie przyjeżdża, no chyba, że przez pomyłkę. To też Szwecja, ale nie ta, którą   widać w folderach reklamowych i którą znamy z „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren. Obraz rajskiego dzieciństwa jest przeciwwagą dla „Placu dla dziewczynek”. Tu dzieciństwo jest bowiem trudne i upokarzające, pozostawia rany, których nie sposób uleczyć przez całe życie. Nawet jeżeli wyjechało się

“Nie z tego świata” („Supernatural”) – sezon 9

Tak się jakoś złożyło, że jeszcze nie pisałam na blogu o jednym z moich ulubionych seriali, który oglądam już od kilku lat. A że właśnie jestem po obejrzeniu finału kolejnego sezonu, jest okazja, by to nadrobić. „Nie z tego świata” („Supernatural”) miał swoją premierę w USA w 2005 roku i jak do tej pory powstało dziewięć sezonów, a na tym nie koniec. W czasach gdy seriale szybko kończą swoją żywotność, „Nie z tego świata” to swoisty ewenement. O czym jest „Nie z tego świata”?          Streścić dziewięć serii to nie lada problem. W skrócie – dwaj bracia, Sam i Dean Winchester, przemierzają bezdroża Ameryki w czarnej impali przy dźwiękach muzyki rockowej i polują na potwory. Początkowo głównym wątkiem serialu jest poszukiwanie przez braci demona, który zabił ich matkę. Jednak z czasem walka Winchesterów nabiera uniwersalnego wymiaru. Muszą zmierzyć się z apokalipsą, aniołami i demonami, lewiatanami, a także zapędami władców piekła i samozwańczych bogów. Głównym tematem serialu

Dan Simmons „Endymion”, „Triumf Endymiona”

Obraz
Ze sporą dozą ostrożności podchodzę do kontynuacji znanych powieści. Nigdy bowiem nie wiem, czy autor rzeczywiście ma coś nowego do powiedzenia, czy   chce tylko odcinać kupony od popularności i podreperować stan konta. „Hyperiona” i „Upadek Hyperiona” pierwszy raz przeczytałam kilka lata temu i co tu dużo mówić, byłam zachwycona. Jednak za kontynuację cyklu nie mogłam się jakoś zabrać. W końcu jednak trafiłam w Internecie na korzystną promocję i pomyślałam, że zaryzykuję. Między wydarzeniami z „Upadku Hyperiona”, a „Endymionem” minęło prawie trzysta lat. Hegemonia rozpadła się z wielkim hukiem, a było to wydarzenie tak brzemienne w skutki, że lata liczy się teraz od Upadku – czyli zniszczenia transporterów na rozkaz Meiny Gladstone. Największą potęgą jest Kościół katolicki i jego siły zbrojne – Pax. Ową władzę zapewniło zdobycie tajemnicy krzyżokształtu, pozwalające zaoferować wiernym życie wieczne. I to bez skutków ubocznych, jak u Bikurów. Jednak na horyzoncie zjawia się śmi

„Koniec defilady” („Parade’s End”)

Jest taka stara łacińska sentencja „Tempora mutantur et nos mutamur in illis” („Czasy się zmieniają, a my zmieniamy się wraz z nimi”). Śmiało mogłaby ona posłużyć za motto miniserialu BBC „Koniec defilady”, który jest opowieścią o końcu epoki, migawkami ze świata, który odchodzi w przeszłość i nigdy już nie wróci. „Koniec defilady” powstał na kanwie „Sagi o dżentelmenie” Forda Maddoxa Forda. Głównym bohaterem jest Christopher Tietjens, konserwatysta do szpiku kości, z ustalonym kodeksem wartości i sposobem patrzenia na świat. To właśnie zasady, w które szczerze wierzy, nakazują mu poślubić Sylvię. Wierzy bowiem, że jest ojcem jej nienarodzonego dziecka. Niestety, nie wszyscy są równie uczciwi jak Christopher, który wkrótce dostaje od świata pierwszego bolesnego prztyczka w nos. Otóż Sylvia okazuje się sprytną manipulatorką. Nie dość, że dziecko, które było przyczyną zawarcia małżeństwa nie jest najprawdopodobniej potomkiem Tietjensa, to piękna małżonka okazuje się niewiastą niestał

Andrzej Sapkowski „Wiedźmin. Sezon burz”

Obraz
Po zakończeniu pięciotomowej sagi o wiedźminie Andrzej Sapkowski zapowiedział, że to koniec, że więcej historii o przygodach Geralta już nie będzie. Wydawało się, że słowa dotrzyma. Choć po klęsce „Żmii” zaczęłam w to wątpić. W międzyczasie sława wiedźmina przekroczyła granice Polski, oczywiście za sprawą gier komputerowych osadzonych w świecie wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego. I tak oto, po latach, na rynek trafił „Sezon burz”. Autor powraca w nim do wydarzeń rozgrywających się przed sagą i wielką wojną z Nilfgaardem. A konkretnie – czas akcji można określić dość precyzyjnie - po opowiadaniu „Ostatnie życzenie”, w którym Geralt poznał Yennefer, a przed „Wiedźminem” (w nim miało miejsce odczarowanie zaklętej w strzygę córki Foltesta). Miejsce akcji to Kerack, stolica   niewiele znaczącego królestwa o tej samej nazwie. Niestety, miasto okazuje się niezbyt gościnne. Miecze Geralta znikają bez śladu, a on sam, za sprawą czarodziejki Lytty Neyd nazywanej Koral trafia do wi