Słowa i pan Śmierć– Markus Zusak „Złodziejka książek” („The Book Thief”)
Chyba żadnego miłośnika książek nie
trzeba przekonywać do tego, że odgrywają one w życiu ważną rolę. Każdy
bibliofil potrafi wymienić kilka czy kilkanaście tytułów, które w istotny sposób
zmieniły jego życie. Ja też mam takie, jak choćby „Hobbit” J. R. R. Tolkiena,
który pchnął mnie w stronę fantasy czy „Krzyżowcy” Zofii Kossak za sprawą
których zaczęłam pochłaniać polską literaturę historyczną.
„Złodziejka książek” Markusa Zusaka to
właśnie opowieść o sile słów i mocy, którą niosą z sobą książki. Główna
bohaterka, Liesel Meminger, układa swoje życie właśnie według przeczytanych książek.
Każda łączy się z ważnymi dla niej wydarzeniami. Pierwszą, którą ukradła, jeszcze nie umiejąc
nawet czytać, był „Podręcznik grabarza”. Ale nie treść „dzieła” była w tym
wypadku ważna. Dla dziewczynki stała się symbolem chwili, kiedy po raz ostatni
widziała matkę i brata. Końcem starego i początkiem nowego życia. Coś się
kończy, coś się zaczyna. Potem trafiła do rodziny Rosy i Hansa Hubermannów i wszystko
zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Dziewczynka zaczęła uczyć się czytać
i ukradła kolejną książkę ze stosu nieprawomyślnych tytułów spalonych z okazji
dnia urodzin Adolfa Hitlera. Akcja „Złodziejki książek” toczy się w niemieckim
miasteczku Molching w czasie II wojny światowej.
Historię Liesel opowiada nam nie kto
inny jak sam… Śmierć (rodzaju męskiego, zaznaczam). Jak możecie się domyślić,
to ktoś bardzo zajęty i niejedno już widział, ale wciąż jest łasy opowieści. A
jedną z nich jest historia Liesel, złodziejki książek. Śmierć patrzy na
ludzkość z dystansu, próbując ją zrozumieć.
„Ja zaś krążę po okręgu,
wykorzystując swą nieskończoną zdolność pojawiania się we właściwym miejscu o
właściwej porze. W rezultacie widzę, co w ludziach jest najlepszego i
najgorszego. Widzę ich brzydotę i piękno i zastanawiam się, jak to możliwe, że
te dwie rzeczy tak mocno ze sobą współistnieją. Ludzie mają jednak coś, czego
im szczerze zazdroszczę. Mają dość rozumu, by umierać”.
Markus Zusak, „Złodziejka książek”,
Warszawa 2008, s. 444.
Liesel i jej nowa rodzina muszą
spłacić dług Hansa z przeszłości. Kiedyś, w czasie I wojny światowej, Żyd
ocalił papie Liesel życie. Teraz ukrywają w piwnicy jego syna, Maksa Vandenburga.
„Złodziejka książek” jest, jak łatwo
się domyślić, hołdem złożonym literaturze. Podkreśla wiarę w siłę słów, w ich
moc analogiczną do tej jaką znamy z Biblii – słowa stwarzają świat. Potrafią
leczyć, dawać ukojenie, a nawet zapomnieć o zgrozie wojny. Pokazuje tragiczne
czasy z punktu widzenia dzieci i to nadaje im szczególnie groźny ton, bo dzieci
nie do końca rozumieją o co w tym wszystkim chodzi. Plusem jest także
obsadzenie Śmierci w roli narratora – przekornej, nie przejmującej się wymaganiami
narracji, zachowaniem tajemnicy, przedwczesnym zdradzeniem puenty – co to to
nie, Śmierć takimi drobiazgami się nie przejmuje.
Mam świadomość, że „Złodziejka
książek” jest lekturą napisaną z myślą o młodzieży, więc sporo tu uproszczeń i
autor nie chce serwować zbyt drastycznych scen. Tyle że dotyka najtrudniejszego
chyba tematu – II wojny światowej. Paradoksem książki jest fakt, że wedle
Markusa Zusaka za wojnę odpowiedzialni są… no właśnie, nie wiadomo kto. Chyba
tylko sam Hitler. Niemcy to przecież tacy porządni ludzie. Nie znajdziemy na
kartach tej książki żadnego zapalonego nazisty.
Czytałam sporo literatury traktującej
o Holokauście, dlatego takie podejście do tematu staje mi kością w gardle. Jasne,
zdarzali się Niemcy, którzy nie popierali faszyzmu, ale byli w mniejszości. A
„Złodziejka książek” zupełnie odwraca te proporcje. Nie zgadzam się, że okrutną
prawdę o II wojnie światowej należy
łagodzić, tonować, wybielać, rozmywać odpowiedzialność. Nie, ona przypomina do
czego zdolni są ludzie. Ludzie ludziom zgotowali ten los. Autor, który chce o
tych czasach pisać, powinien mieć tego świadomość. Markus Zusak jej nie ma (lub
nie chce mieć – sama nie wiem, co gorsze). I to w moich oczach zupełnie
dyskwalifikuje tę książkę. Zwłaszcza, że autor z takim upodobaniem podkreśla
moc, jaką niosą ze sobą słowa.
Wpis bierze udział w wyzwaniu Hadyny z Rozkminy Hadyny – Czytam literaturę angielską http://rozkminyhadyny.blogspot.com/p/wyzwania.html
Wpis bierze udział w wyzwaniu Hadyny z Rozkminy Hadyny – Czytam literaturę angielską http://rozkminyhadyny.blogspot.com/p/wyzwania.html
Autor: Markus Zusak
Tytuł: „Złodziejka książek ”
Tłumaczenie: Hanna
Baltyn
Wydawnictwo: Nasza Ksiegrania
Liczba stron: 496
Data wydania: 2008
Komentarze
Prześlij komentarz