Książki, groza i Barcelona - Carlos Ruiz Zafón „Gra anioła”


W „Grze anioła” Carlos Ruiz Zafón powraca do Barcelony, księgarni należącej do rodziny Sempere i na Cmentarz Zapomnianych Książek.
         Nie jest to jednak kontynuacja „Cienia wiatru”, lecz opowieść rozgrywająca się wcześniej. Akcja rozpoczyna się w roku 1917. Głównym bohaterem jest pisarz David Martin. Wydawane pod pseudonimem książki osiągają sukces, ale nie dają autorowi ani pieniędzy, ani sławy, ani twórczej satysfakcji. Opublikowana pod własnym nazwiskiem powieść „Kroki nieba” ponosi spektakularną klęskę. Chory i zniechęcony do życia Martin otrzymuje intratną propozycję – tajemniczy wydawca Andreas Correlli proponuje mu bajeczną sumę (i coś o wiele cenniejszego) za napisanie książki na zamówienie.
         Tymczasem w życiu Martina zaczyna dziać się wiele niewytłumaczalnych rzeczy. Tajemnice skupiają się wokół Correlliego, przeklętego domu z wieżyczką, w którym zamieszkał, a wreszcie książki „Lux aeterna” zabranej z Cmentarza Zapomnianych Książek. Napisał ją nie kto inny, jak poprzedni lokator domu, który zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach.
         A tle mamy jeszcze niemożliwą do spełnienia miłość do Cristiny, upartą asystentkę i człowieka, który ukradł Martinowi życie – Pedra Vidala.
         „Gra anioła” obraca się wokół tych samych zagadnień, co „Cień wiatru”. Znów mamy pisarza i jego książkę, a także przedziwne połączenie między życiem bohatera a dziełem zabranym z Cmentarza Zapomnianych Książek.
         Trochę inny jest jednak klimat. Więcej tu nawiązań do literatury grozy – nawiedzony dom z ukrytymi pokojami, miejsca, które jednego dnia tętnią życiem, a drugiego zamieniają się w ruiny. No i w końcu sama Barcelona, jej mroczne zaułki – słusznie nazywana wielokrotnie „miastem przeklętych”. Mocno podkreślony jest wątek kryminalny, a i trup ściele się gęsto.

Spoilery
         Muszę jednak przyznać, że kilka pomysłów nie zostało w pełni wykorzystanych. Przede wszystkim analogia między Martinem a Marlascą i tego, w jaki sposób powstała „Lux aeterna” (tytuł tłumaczy się jako „światło wiekuiste”) czyli nowa Biblia. Dlaczego ta książka wybrała Martina? Kto był źródłem natchnienia ich obu? W jaki sposób Marlasca stworzył taką powieść, sięgającą w otchłań szaleństwa i po prostu mógł żyć dalej w spokoju?
         Intrygująca jest także scena z manekinami znalezionymi przez Martina w domu Andreasa Correllego. Manekiny były ludźmi, które towarzyszyły pryncypałowi. Jeden z nich wyglądał jak Martin, miał jednak ukończoną tylko połowę twarzy. Pachnie to oczywiście „Portretem Doriana Graya”. Mnie też trochę skojarzyło się z „Szepczącymi w ciemności” H. P. Lovecrafta. Ale nie o skojarzenia mi chodzi. Klimatyczna skądinąd scena zostaje szybko zapomniana przez autora, który przechodzi nad nią i ewentualnymi konsekwencjami odkrycia bez mrugnięcia okiem.
        
Kim jest Andreas Correlli?
Oto pytanie, na które odpowiedź wyjaśnia w dużej mierze sens powieści. Już sam tytuł mówi nam jasno, że w książce pojawi się anioł. Innego kandydata niż Correlli do tej roli nie widać.
         Gdy pryncypał oferuje Martinowi wyleczenie z nieuleczalnej choroby, nie można już mieć wątpliwości, że to istota nadprzyrodzona. Sposób opisu tej postaci od razu skojarzył mi się z Wolandem z „Mistrza i Małgorzaty”. No i jesteśmy w domu. Correlli jest aniołem, ale upadłym.
       To jednak nie wszystko. Można by się pokusić o utożsamienie Correlliego z Lucyferem. Nie jest przypadkiem, że zamówiona przez niego książka nosi tytuł „Lux aeterna”. Od rdzenia „lux” wywodzi się bowiem imię Lucyfera, które oznacza „niosący światło”. Zresztą ten trop też pojawia się w tekście.
         No i Correlli, trochę jak Woland, na końcu oferuje bohaterom nową szansę dla ich miłości.
         Jest jednak pewne „ale”. Wątki w „Grze anioła” są dość poplątane. Można więc uznać, że Martin cierpiał po prostu na chorobę psychiczną i wszystko, łącznie z pryncypałem, istniało tylko w jego rozdygotanej wyobraźni. Jak kto woli. Ja wybieram anioły.    

Czytało mi się świetnie. Całość, skupiona wokół książek i Barcelony, pachniała lekko grozą i magią, czyli dokładnie tak jak lubię.

Autor:  Carlos Ruiz Zafón
Tytuł:  „Gra anioła”
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 608
Data wydania: 2008


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karl Edward Wagner „Kane. Bogowie w mroku”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

A zaczęło się od kotła – Sarah J. Maas „Dwór cierni i róż”

…i do kotła wraca – Sarah J. Maas „Dwór mgieł i furii”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”