Marcin Podlewski „Głębia” t. I „Skokowiec”
Myślę, że można to już uznać za pewne
– space opera w polskiej literaturze fantastycznej powraca do łask. Co widać
choćby po książce Marcina Podlewskiego „Głębia. Skokowiec”, pierwszej z trzech
części planowanego cyklu.
Świat
przedstawiony to prawdziwy krajobraz po bitwie. Zgodnie z przewidywaniami
pesymistów, gdy ludzkość dorwała się do podróży międzygwiezdnych, udoskonaliła
SI i natknęła na obce gatunki, nie skończyło się to niczym dobrym. W wyniku
Wojen Kseno i Wojny Maszynowej po naszej ukochanej galaktyce, Drodze Mlecznej,
nie zostało wiele, zmieniono nawet jej nazwę na wiele mówiącą – Wypaloną
Galaktykę. Ludzkość egzystuje na nielicznych, ocalałych z zagłady planetach.
Maszyny budzą lęk. Obcy przegnani w mroki kosmosu są starą legendą.
A
w tym wszystkim jest jeszcze Głębia – tajemnicza niby – przestrzeń,
umożliwiająca skoki na ogromne odległości. Jednak żaden człowiek nie może
przemierzać Głębi w sposób świadomy. Zawsze kończy się to szaleństwem i śmiercią.
Myrton
Grunwald stracił swój poprzedni statek i ludzi właśnie po wejściu w Głębię.
Teraz kupuje nowy, „Wstążkę” i kompletuje załogę. A to zaiste niezły zbiór
indywiduów. Gdy przejmują tajemniczy ładunek jeszcze z czasów Wojny Maszynowej,
znajdują się w oku cyklonu. Ładunek chcą zdobyć wszyscy – kontrolerzy
Zjednoczenia, sekta wielbiących Maszyny Stripsów, a wreszcie książę Natrium
Gatlark.
„Głębia”
została skonstruowana w ten sposób, że dopiero wraz z rozwojem akcji
dowiadujemy się więcej o historii świata, a także bohaterach. Każdy z nich
skrywa jakąś tajemnicę, która w ten czy inny sposób wpływa na przebieg akcji. Choć
oczywiście wiele zagadek nie zostaje wyjaśnionych, wszak to dopiero pierwszy
tom.
M.
Podlewski korzysta z elementów niejednokrotnie już wykorzystywanych w
literaturze science fiction, dlatego jego powieść nie poraża oryginalnością
rozwiązań. Wielokrotnie puszcza oko do czytelników, bawiąc się odwołaniami do
różnych książek i filmów. Bardzo zacnie uhonorował Stanisława Lema – jego
nazwisko nosi jeden z bohaterów powieści. Jemu też zawdzięcza rozsądne
podejście do kontaktu ludzkości z innymi rasami – tzw. Paradoks Percepcji.
A jest przecież jeszcze
genialny dzieciak dowodzący gwiezdnymi okrętami niczym Ender, Strażnik
przemierzający obrzeża Galaktyki, który przypomina tolkienowskiego Obieżyświata
czy Blady Król zamieniający wszystko w lód. A to oczywiście tylko te
nawiązania, które najbardziej rzuciły mi się w oczy.
W
konstruowaniu świata przez M. Podlewskiego jest – nomen-omen – pewna głębia.
Widać, że autor miał pomysł na historię i solidnie się do jej napisania
przygotował. Ten świat ma swoją historię, filozofię (znane choćby z „Diuny”
wstawki z dzieł z uniwersum Głębi poprzedzają każdy rozdział i budują klimacik),
legendy i demony. Żargon techniczny nie powinien przeszkadzać w odbiorze, bo
jest przystępny, ale bohaterowie zdecydowanie nadużywają przekleństwa „plaga”,
związanego z kolejnym istotnym wydarzeniem z przeszłości.
Drugi
tom już jest na rynku, więc nie pozostaje mi nic innego, jak się w niego
zaopatrzyć i zobaczyć, czy Grunwald ponownie okazuje się zwycięski ;)
Autor: Marcin Podlewski
Tytuł: „Głębia. Skokowiec”
Cykl: Głębia
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 720
Data wydania: 2015
Komentarze
Prześlij komentarz