Winston Graham „Czarny księżyc”
„Czarny księżyc” to piąty tom
opowieści o skomplikowanych losach rodziny Poldarków, którego akcja toczy się w
Kornwalii, w latach 1794 – 1795. Warto dodać, że autor wrócił do kontynuowania
serii po długiej przerwie i w tym wypadku fakt, że saga jest już ukończona i
kolejne tomy ukazują się w Polsce w miarę szybko jest dużym plusem.
Akcja
rozpoczyna się od narodzin syna Elizabeth i George’a Warleggana – Valentine’a.
Chłopiec przyszedł na świat pod tytułowym czarnym księżycem, czyli w momencie
jego zaćmienia. A to dla ludzi przesądnych nie jest zbyt dobrym znakiem.
Rossowi
i Demelzie wreszcie zaświeciło słońce. Mimo kłopotów innych kopalni, ich
przynosi zyski, spłacają długi i mogą ze spokojem myśleć o dalszym życiu.
Okręt
Dwighta rozbija się w czasie bitwy morskiej z Francuzami i los młodego lekarza
pozostaje nieznany, co oczywiście doprowadza do rozpaczy Caroline.
W
piątym tomie autor wprowadza do powieści nowych bohaterów – braci Demelzy, Sama
i Drake’a oraz kuzynkę Elizabeth, Morwennę Chynoweth. Są oni bardzo ważnymi
postaciami i przyczyniają się do zaostrzenia konfliktu między Rossem a
George’em.
Sporo
miejsca poświęca się w tym tomie sprawom religii. Punktem wyjścia jest tutaj
właśnie przybycie braci Demelzy, którzy są gorliwymi metodystami i starają się
szerzyć swoją wiarę w okolicy. Co rzecz jasna, nie spotyka się z przychylnością
anglikanów. Ale dzięki temu Graham ukazuje stosunek do religii bogatych
ziemian, starych rodów, nuworyszy i zwykłych ludzi. Szczególnie polecam wywód
Juda na temat narodowości Chrystusa.
Podobnie
jak w poprzednich tomach autor sporo miejsca poświęca ukazaniu nędzy ludu
kornwalijskiego. W „Czarnym księżycu” mamy poruszające opisy obumarłych kopalni
i górników szukających jakiejkolwiek pracy po zakończeniu wydobycia. Szerzą się
choroby, a rewolucja we Francji skłania angielskich możnych do rezygnacji z
jakichkolwiek ustępstw i prób polepszenia losu ubogich.
Gdyby przepisy prawa stawały się bardziej liberalne lub łagodniejsze, z radością próbowałbym je stosować. Ale w tej chwili, pod groźbą tego, co wydarzyło się we Francji, zaczęliśmy się cofać. Samo mówienie o łagodności, liberalizmie, reformach, poprawie bytu ubogich równa się zdradzie. Głosiciel takich poglądów jest uważany za zdrajcę i jakobina. W zeszłym tygodniu w Londynie powieszono człowieka, który ukradł ze sklepu funta i piętnaście szylingów.Ross, s. 159.
Poza
tym w „Czarnym księżycu” jest wszystko to, czym urzekł mnie Winston Graham we
wcześniejszych tomach „Dziedzictwa rodu Poldarków”. Zupełnie nie czuję tej
dwudziestoletniej przerwy między ostatnimi tomami. A jeżeli już – „Czarny
księżyc” jest grubszy, co jak wiecie, bardzo mi odpowiada.
Znów mamy ulubiony dla
konwencji melodramatycznej motyw mezaliansu, ale w tym wydaniu wcale mi się on
nie nudzi. Jest też trochę powieści awanturniczej, rzut oka na burzliwą
sytuację w Europie – a zwłaszcza w ogarniętej rewolucją Francji, z którą Anglia
toczy wojnę. Na koniec mamy
niespodziewany zwrot akcji i kolejny powód, by z niecierpliwością wyczekiwać
kontynuacji burzliwych losów Poldarków.
Muzyka, podobnie jak życie, mogłaby być nieustającym procesem, ciągłą zmianą, zrzucaniem starej skóry i zastępowaniem jej nową.s. 216.
Autor: Winston Graham
Tytuł: „Czarny księżyc”
Cykl: Dziedzictwo
rodu Poldarków
Tłumaczenie:
Tomasz Wyżyński
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 568
Data wydania: 2017
Komentarze
Prześlij komentarz