Anna Brzezińska „Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach”
Anna Brzezińska to autorka, którą
bardzo lubię i cenię, czemu dałam wyraz we wpisie poświęconym polskim pisarkom
fantastycznym. Po siedmiu latach przerwy powróciła z nową książką „Córki
Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach”. Zmiana fantastyki na prozę
historyczną tylko z pozoru jest zaskakująca. Brzezińska jest bowiem
mediewistką, więc tematykę ma opanowaną od podszewki.
Określanie „Córek Wawelu” powieścią
historyczną nie jest szczególnie trafne. To esej historyczny, fabularyzowany
tylko częściowo. Warstwa fikcyjna skupia się wokół postaci karlicy Dosi. Co
istotne, jest ona postacią historyczną, towarzyszką Katarzyny Jagiellonki i
wychowawczynią jej dzieci, w tym późniejszego króla Polski, Zygmunta III Wazy. Jednak
historia życia Dosi jest pełna białych plam, które Brzezińska zapełnia w taki
sposób, by losy karlicy stały się okazją dla przedstawienia roli kobiet w
czasach panowania Jagiellonów.
Książka zrywa z tradycyjnym pokazywaniem
historii, którą piszą mężczyźni, a kobiety pozostają w cieniu. Tutaj wysuwają
się na pierwszy plan. Matka Dosi, Regina, jest przedstawicielką wszystkich tych
dziewczyn ze wsi i małych miasteczek, które szukały w wielkim Krakowie lepszego
życia, ale skończyły w nader nieciekawych okolicznościach. Zgwałcona przez
swego chlebodawcę, słodownika, urodziła karlicę Dosię, której nie potrafiła
pokochać.
Karły
uchodziły w czasach Jagiellonów za potwory, dziwy, które jednak należały do
Boskiego planu. Stanowiły niezłe źródło zarobku, często towarzyszyły królom i
królowym. Taki los spotkał Dosię, która szczerze przywiązała się do trzech
córek Zygmunta Starego – Anny, Katarzyny i Zofii – i dzieliła ich radości oraz
smutki. Choć kochała je wszystkie, szczególna więź łączyła ją z Katarzyną. Obie
przyszły bowiem na świat tego samego dnia, choć w zupełnie innych
okolicznościach.
Oczami Dosi oglądamy nie tylko splendor
jagiellońskiego dworu, ale i jego ciemne zakamarki. A trzeba wam wiedzieć, że
Wawel w wyobraźni karlicy był żywym organizmem – raz smokiem, raz ludzkim
ciałem, a raz drzewem. Potrafił obserwować i karać. Autorka prowadzi
czytelnika do komnat królewien i ich dwórek, mieszczańskich domów, pracowni
alchemicznych czy krakowskich burdeli. Książka jest zapisem dziejów Dosi i
królewien, ale w szerszej perspektywie wszystkich kobiet z epoki i przypisanych
im w tym okresie ról społecznych. Przede wszystkim żony i matki, posłusznej
ojcu, a potem mężowi, których przeznaczeniem były kołowrotek, krosno i igły.
Nieprzypadkowo
wspominam tutaj o przędzeniu, gdyż Brzezińska wspomina o zależności między
tkaniem a tworzeniem tekstu. To chyba metafora najlepiej oddająca styl, w jakim
napisane są „Córki Wawelu”.
Nasze wyobrażenie o przeszłości przypomina starą tkaninę, pełną zetlałych nici i na wpół zatartych wzorów (s. 212).
Autorka tka opowieść o jagiellońskim dworze
z zachowanych dokumentów epoki. Nie tylko dzieł literackich, ale też malowideł,
rzeźb, tkanin czy wszelkich przedmiotów użytkowych oraz późniejszych adaptacji
tekstów, których pierwowzory zaginęły na zawsze. Sięga po motywy mitologiczne,
baśniowe, żywoty świętych – czyli wszystkie wzorce kobiecości, jakie wywierały
wpływ na niewiasty w tamtym czasie. Oszczędnie sztukuje braki w tkaninie
własną wyobraźnią, o czym jednak solennie informuje czytelnika.
Dlatego
jej proza ma przede wszystkim dużą wartość poznawczą. W czasie lektury sporo
się dowiedziałam o tamtych czasach. A był to okres niezwykle dynamiczny. Wielkie
odkrycia geograficzne zmieniały wiedzę o świecie, pojawiły się nowe szlaki
handlowe i rynki zbytu. Reformacja nieodwracalnie przemieniła Kościół. Położone
zostały podwaliny pod zmianę postrzegania świata – nie jako żywego organizmu
czy świętego drzewa, ale maszyny. Pojawiła się literatura spisywana w językach
narodowych, rodziły się nowe polityczne światopoglądy. A wszystkie te idee
rozpowszechniały się jak ogień dzięki popularyzacji druku. Księgi przestawały
być dostępne tylko dla elit, mogli z nich korzystać niemal wszyscy.
Ale odrodzenie pozostaje czasem wielkiej zmiany. Często opisujemy ją poprzez triadę wielkich „R” – renesansu, reformacji i rewolucji naukowej. W rzeczywistości tych zmian, drobnych i fundamentalnych, było znacznie więcej (s. 668).
A
w całym tym zamieszaniu tkwiły kobiety – zarówno z plebsu, jak i królewskie
córki. Im wszystkim Brzezińska oddaje głos w swojej powieści. Na równi jest to kronika życia kobiety,
rozpoczynająca się od narodzin, poprzez dojrzewanie, wychowanie, bycie żoną i
matką, aż po śmierć; jak i zapis upadku dynastii Jagiellonów. To taki dziwny
moment w naszej historii. Niby układa się wspaniale, złoty wiek, a potem
dość niespodziewanie wszystko rozwiewa się w pył. Zgorzkniały po śmierci
Barbary Radziwiłłówny Zygmunt August nie dba o swoje siostry. Każdą czekają
ciężkie chwile, także ulubienicę Bony, Izabelę, kolejne polano z dynastii
Jagiellonów rzucone na węgierski stos. I nawet gdy zapomniana Anna zostaje potem
królową Polski, nie da jej to szczęścia. Nie potrafi ocalić jagiellońskiego
dziedzictwa.
Krakowski zamek, przez trzy dekady wznoszony wytrwale przez króla Zygmunta, upodobnił się z czasem w jej oczach do swojego fundatora i im bardziej słabł stary władca, tym wyraźniej widziała jego odbicie w kamieniu (…). Świecił kiedyś jak gwiazda nad całą Rzecząpospolitą, a kiedy tego dokonał, jął się szykować na śmierć z tak niezmierną powagą i godnością, jakby doczesność była jedynie snem, z którego miał się niebawem na całą wieczność przebudzić. Nie rozpaczał. Po prostu słabł i osuwał się w bezruch. I cały Wawel usypiał wraz z nim i zastygał w legendę (s. 814).
Mimo
że książka liczy ponad osiemset stron, wciąż wydaje mi się, że jest za krótka.
Że można by więcej napisać o Zygmuncie Auguście i Barbarze Radziwiłłównie, o
Izabeli Jagiellonce, o Zofii i Annie. Pewnie to po prostu dlatego, że nie
miałam ochoty rozstawać się z „Córkami Wawelu”. Jest to nadzwyczaj udany powrót
Anny Brzezińskiej. Znakomicie napisana opowieść, ułożona nie chronologicznie,
ale tematycznie. Kolejne rozdziały przedstawiają różne aspekty kobiecości w
tamtych czasach. Historia płynnie przenika się z mitologią, baśniami i
literaturą. Odwołując się do metafory
przędzenia, Anna Brzezińska to tkaczka, jakich mało, a utkany przez nią arras
zadziwia kunsztownością wzorów. Znakomita książka.
Autor: Anna Brzezińska
Tytuł: „Córki Wawelu”
Wydawnictwo: Wydawnictwo
Literackie
Liczba stron: 832
Data wydania: 2017
Komentarze
Prześlij komentarz