Zabawa zgoła oczekiwana – Jane Austen „Duma i uprzedzenie”
Powszechnie znana prawda głosi, że majętny kawaler potrzebuje do szczęścia tylko żony (s. 5).
Pierwsze zdanie Dumy i uprzedzenia Jane
Austen kojarzą chyba wszyscy, nawet ci, którzy książki nigdy nie czytali. Jest wręcz podręcznikowym przykładem na to,
jak powinno zaczynać się dzieło – pierwsze zdanie od razu budzi zaciekawienie
i uśmiech oraz wprowadza w klimat
powieści.
Dla tych co nie wiedzą, o co chodzi
(są tacy?) kilka słów tytułem wstępu. Rzecz rozgrywa się na przełomie XVII i
XIX wieku, na angielskiej prowincji. Państwo Bennet mają nie lada problem – los
co prawda obdarował ich pięcioma córkami, ale nie mają męskiego potomka. To
ważne, gdyż ich rodowa posiadłość może
zostać odziedziczona jedynie przez syna, a w przypadku jego braku przechodzi na
najbliższego męskiego krewnego. Oznacza to, że jedyną szansą na wygodne życie
dla sióstr Bennet jest dobrze wyjść za mąż. Na prowincji brakuje jednak
odpowiednich kandydatów. Toteż gdy w okolicy zjawia się pan Bingley, kawaler z
rocznym dochodem czterech bądź pięciu tysięcy funtów, pani Bennet uznaje to za
oczywisty znak, że los się do nich uśmiechnął i młodzian musi poślubić jedną z
jej pięciu córek. I tak zaczyna się pełna humoru i niespodziewanych zwrotów
akcji historia.
Duma i uprzedzenie to najpopularniejsza powieść Jane Asuten, nadal uwielbiana przez
Brytyjczyków. W plebiscycie na ich ukochaną książkę zajęła drugie miejsce,
dając się wyprzedzić tylko Władcy pierścieni.
Z czego wynika tak wielka popularność tej powieści?
Po pierwsze, mamy tutaj kapitalną historię miłosną, która nie jest
ani trochę przesłodzona, o co w romansach łatwo. Elizabeth i pan Darcy nie
zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, wręcz przeciwnie, czują głęboką
niechęć wywołaną tym, do czego sami jesteśmy skorzy – pochopnym ocenianiem
osób, o których wiemy bardzo niewiele. Duma
i uprzedzenie to cechy opisujące początek ich znajomości. Tymczasem przy
bliższym poznaniu okazało się, że tak naprawdę wiele ich łączy. To bolesne doświadczenie zwłaszcza dla Lizzy,
która surowo oceniała innych ludzi, uważając się za inteligentną i bystrą.
Sir William Lucas i jego córka Maria, dziewczę wesołe, lecz równie bezmyślne jak ojciec, nie mieli do powiedzenia nic, czego warto by posłuchać, dlatego Elizabeth słuchała ich gadaniny z taką samą przyjemnością jak turkotu kół powozu. Uwielbiała zjawiska absurdalne, jednak znała już sir Williama zbyt długo, by mógł ją bawić. Jego opowiastki o dworze i własnym szlachectwie dawno straciły czar, zaś uprzejmości były równie wyświechtane jak serwowane przezeń wieści (s. 153).
Mimo że Elizabeth jest sympatyczną,
inteligentną i dość samodzielną jak na ówczesne czasy kobietą, to jednak łatwo
daje się zwieść przystojnemu Wickhamowi. Oczarowana jego urodą i sposobem
bycia, bezkrytycznie przyjmuje wszystko, co mówi. Łącznie z opinią na temat
Darcy’ego. Bo przecież dżentelmen, który odmówił tańca z nią, nie może być
dobrym człowiekiem, prawda? Na kartach powieści obserwujemy, jak Elżbieta dojrzewa i zaczyna rozumieć, że
miły wygląd i piękne słówka to jednak nie wszystko. Bardziej od deklaracji
liczą się bowiem czyny.
Darcy jest nieufny wobec ludzi i
niechętnie nawiązuje nowe znajomości. Stąd też niefortunny początek jego relacji
z panną Bennet. Ale rzucane mimochodem trafne uwagi szybko uświadamiają czytelnikowi, że pod tą bufonowatą fasadą kryje się
coś więcej. Darcy nie przepada za fałszywymi uprzejmościami. Przedkłada nad
nie prawdę, a ona bywa znacznie bardziej bolesna.
Czy Jane Austen spodziewała się, że
kreując postać pana Darcy’ego, stworzy ideał mężczyzny dla wielu kobiet?
Zapewne nie, ale znana prawda głosi, że kobiety dzielą się na trzy grupy: w
związkach, samotne i wypatrujące swojego pana Darcy’ego.
Wokół zawarcia korzystnego małżeństwa kręci się cała intryga powieści. I
takim związkiem nie są zainteresowane tylko i wyłącznie panny Bennet,
nieposiadające własnego majątku, ale niemal wszyscy niezaślubieni bohaterowie Dumy i uprzedzenia. Panna Bingley
dość rozpaczliwie próbuje upolować pana Darcy’ego, czemu on przygląda się z
zupełną obojętnością. Lady Catherine de Bourgh ma wobec niego inne plany i
uważa za pewnik, że poślubi jej córkę. Małżeństwo idealne, planowane od ich
narodzin i – co najważniejsze – oboje dysponowali znacznym majątkiem, co samo w
sobie miało być gwarancją szczęścia.
I wreszcie ona, moim zdaniem,
najbardziej nieszczęśliwa bohaterka powieści – Charlotte Lucas. Osoba inteligentna, ale także niezwykle trzeźwo
patrząca na świat i swoje możliwości. Czy za zakrętem czekał na nią pan
Darcy? Nic na to nie wskazuje, więc decyzja o poślubieniu pana Collinsa wydaje
się trafnym wyborem.
Chociaż Charlotte miała niezbyt pochlebne zdanie na temat mężczyzn oraz stanu małżeńskiego, zamążpójście zawsze było jej zasadniczym celem, jako jedyne honorowe zabezpieczenie dla wykształconej panny z małym posagiem. I jakkolwiek nie gwarantowało ono szczęścia, musiało stanowić najmilszy środek zapobiegający biedzie. Środek ów zdobyła. Miała już dwadzieścia siedem lat i była niezbyt powabna, czuła więc, że los się wreszcie do niej uśmiechnął (s. 126).
Po drugie, w Dumie i uprzedzeniu
aż roi się od charakterystycznych i bardzo zabawnych postaci. Proza Austen nie
zestarzała się ani trochę, wciąż czyta się ją niesamowicie lekko. Tutaj niemal
każdy dialog, każda sytuacja skrzy się humorem. Mistrzem we wtrącaniu celnych uwag
jest pan Bennet, kolekcjoner ludzkiej głupoty, który na swe nieszczęście nie
musi szukać jej zbyt daleko, a niezmiennym obiektem kpin jest jego własna małżonka.
Żonie zawdzięczał niewiele, oprócz tego, że często bawił się jej kosztem. Nie jest to rodzaj szczęścia, które mężczyzna pragnie zazwyczaj zawdzięczać żonie, lecz wobec braku innych źródeł przyjemności prawdziwy filozof czerpie korzyści z tego, co mu los przyniesie (s. 232).
Przy czym pan Bennet nie jest idealną
postacią. Można wręcz odnieść wrażenie,
że poza kpieniem ze wszystkiego i wszystkich niewiele robi. Nawet nie
podejmuje próby, by utemperować zachowanie Lydii.
Ze swoją żoną zachowują się jak
przysłowiowe stare, dobre małżeństwo. Pani
Bennet – to jest dopiero charakterek! Niezainteresowana niczym poza wydaniem
swoich córek za mąż (no może jeszcze miejscowymi ploteczkami), wiecznie
biadoląca nad swoimi słabymi nerwami i popadająca w skrajne stany emocjonalne –
od euforii po depresję.
A gdy do kompletu dodamy jeszcze pana
Collinsa, przedziwną mieszaninę pychy i służalczości, przy każdej okazji
głoszącego peany na cześć swojej patronki lady Catherine de Bourgh, zresztą
kolejnej niezmiernie charakterystycznej postaci skreślonej przez Austen, mamy
prawdziwą galerię ludzkich osobliwości.
Duma i uprzedzenie nie zestarzała się ani trochę przede wszystkim dlatego, że Austen stworzyła wiarygodnych
psychologicznie bohaterów, którzy przeżywają zupełnie dla nas zrozumiałe emocje
i rozterki. Zmieniły się czasy, sposoby postępowania, obyczaje i konwenanse,
ale ludzie się nie zmienili. Wciąż są tacy, którzy wychodzą za mąż z
rozsądku, wywyższają się nad innych z racji posiadania majątku, a złe ocenianie
drugich na podstawie nieprawdziwych uprzedzeń to chleb powszedni. Siła klasyki
tkwi w jej ponadczasowości. Dlatego myślę, że do prozy Austen wracać będą
kolejne pokolenia.
Kto nie zna, niech czyta, bo naprawdę
warto.
Wpis bierze udział w wyzwaniu „Czytamy
klasykę” Kirimy z bloga Misie czytanie podoba
Autor: Jane Austen
Tytuł: Duma i
uprzedzenie
Tytuł oryginalny: Pride and Prejudice
Tłumaczenie: Magdalena
Gawlik-Małkowska
Wydawnictwo: Prószyński i
S-ka
Liczba stron: 380
Data wydania: 2016
Są książki i Książki :)
OdpowiedzUsuńA to zdecydowanie jest Książka :)
UsuńMam na półce, ale czeka nadal aż nabiorę ochoty na klasykę. :) Chwilowo czytam bardziej współczesne powieści.
OdpowiedzUsuńZachęcam do przeczytania, naprawdę warto :)
UsuńMuszę w końcu przeczytać, bo wstyd, że nie znam klasyki ;)
OdpowiedzUsuńWstyd, wstyd ;)
Usuń