Okienko – Kwiecień 2019
Kwiecień był bardzo przyjemnym
miesiącem. Nadeszła prawdziwa wiosna i można było ruszyć z książkami w plener.
Były Święta i błogie lenistwo, szkoda tylko, że pod koniec miesiąca pogoda
zupełnie się popsuła.
Tradycyjnie zaczynam od raportu z
Instagrama. Najpopularniejszym zdjęciem było to przedstawiające okładkę Dzieci krwi i kości Tomi Adeyemi, które
możecie obejrzeć wyżej.
Książkowo:
W kwietniu przeczytałam trzy książki.
1.
Bernard Cornwell Nieprzyjaciel Boga
Na pierwszy ogień poszły dwa kolejne
tomy Trylogii arturiańskiej Bernarda
Cornwella. Po znakomitym Zimowym monarsze,
którego czytałam w zeszłym miesiącu, nie zamierzałam czekać z poznaniem
dalszych tomów. I nie rozczarowałam się, wręcz przeciwnie. Nieprzyjaciel Boga i Excalibur nie tylko trzymają poziom, ale
są nawet lepsze niż pierwszy tom. Cornwell opowiada historię Artura w
zupełnie inny sposób, mroczniejszy, bardziej realistyczny, przy okazji kpiąc
nieco z wyidealizowanych wersji legend. Znakomite
pomysły, ciekawi bohaterowie, a wszystko świetnie napisane. Trylogia arturiańska to mój mocny
faworyt do książki roku.
3. Tomi Adeyemi Dzieci krwi i kości
W kwietniu sięgnęłam także po
fantastyczną młodzieżówkę, która opanowała bookstagram i ma bardzo dobre
recenzje. Pod względem fabularnym nie ma w niej niczego nowego. To typowe YA z
wszystkimi jego wadami (ten okropny wątek miłosny!). Ale bardzo podoba mi się,
że Adeyemi sięgnęła do rzadko spotykanej w literaturze mitologii afrykańskiej.
Powieści zainspirowanej wierzeniami Joruba jeszcze nie czytałam, więc za to
ogromny plus. Kolejny za to, że autorka pisze o tak ważnych rzeczach jak
tolerancja i prześladowanie innych usprawiedliwiane przez rzekome dążenie do
pokoju i sprawiedliwości. Do tego zakończenie jest bardzo dobre (nikt nie
zmartwychwstał, hura!), więc jeżeli tylko będę miała możliwość, chętnie
przeczytam kontynuację. Jeżeli tak jak
ja lubicie młodzieżówki, mimo pewnych wad, które jednak nie przysłaniają zalet,
Dzieci krwi i kości powinniście
przeczytać.
Książką (a właściwie książkami
miesiąca) zostają Nieprzyjaciel Boga
i Excalibur Cornwella. Wspaniałe!
Serialowo:
Podobnie jak większość serialożerców
i nie tylko, ekscytuję się finałowym, ósmym sezonem Gry o tron i mimo, że nie wszystkie rozwiązania mi się podobają, to
jednak niecierpliwie wypatruję kolejnych odcinków. Poza tym postanowiłam
obejrzeć klasykę science fiction, na którą miałam chrapkę od dawna, ale to
poważna inwestycja czasowa, więc długo zwlekałam. Pozdrowienia ze stacji Babylon 5.
1. Origin
Jedyny serial, który w kwietniu
obejrzałam w całości. I znowu science fiction. To historia grupy ludzi, którzy budzą
się na pokładzie statku kosmicznego. Podróżowali na pierwszą pozaziemską
kolonię, gdzie obiecano im rozpoczęcie nowego życia. Tymczasem okazuje się, że wiele
rzeczy poszło niezgodnie z planem. Pozostałych pasażerów i załogę ewakuowano, gdy
coś uderzyło w statek i dostała się na niego pozaziemska forma życia.
Nic nowego, powiecie? Bo i Origin
specjalnie oryginalnym serialem nie jest. Pełnymi garściami czerpie z innych
dzieł science fiction, na czele z Obcym
i Łowcą androidów. Na szczęście
twórcy zdecydowali się wprowadzić retrospekcje świetnie znane z Zagubionych, które odsłaniają kolejne
tajemnice bohaterów, co pozwala zrozumieć ich zachowania w momencie, gdy walczą
o przetrwanie. Jak można się domyślić, ci, którzy uciekają na obcą planetę
przed przeszłością, nie mieli łatwego życia.
I w kreacji bohaterów Origin radzi
sobie całkiem dobrze. To najciekawszy aspekt serialu. Oglądało mi się bardzo dobrze,
a kończący sezon cliffhanger sprawił, że chętnie obejrzę kontynuację. Jeżeli,
rzecz jasna, się pojawi.
Origin nie
jest serialem wybitnym, ale jeżeli szukacie rozrywkowego science fiction będzie
jak znalazł.
A jak Wam minął kwiecień?
Też mam w planie napocząć Trylogię arturiańską, ale zobaczę jak mi się to poukłada. ;)
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście również z niecierpliwością oczekuję GoT. :)
Słonecznego i zaczytanego maja! :D
Napoczynaj, nie pożałujesz :)
UsuńZaczytanego maja i słońca jak najwięcej :)
Mam w planach przeczytać wszystkie trzy książki, które ty przeczytałaś w kwietniu.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Świetne są, więc to dobry wybór :)
UsuńSzczerze to mnie się wątek miłosny w "Dzieciach Kości i Krwi" akurat podobał - bo było go mało i nie wysuwał się na pierwszy plan. Myślę, że akurat tutaj autorka dobrze sobie poradziła z tą typową dla YA wadą - aczkolwiek wciąż czekam na młodzieżówkę całkowicie tego wątku pozbawioną :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to było strasznie niewiarygodne, że między dwójką głównych bohaterów była nienawiść i praktycznie z niczego, od razu - miłość. W ogóle Inan jako postać niespecjalnie mi się podoba, bo jest niespójny, a jego decyzje nie są odpowiednio umotywowane.
Usuń