Helen Bryan „Oblubienice wojny”
Chyba w żadnej innej
literaturze (z wyjątkiem żydowskiej) II wojna światowa nie odcisnęła się takim
piętnem jak w Polsce. Co nie znaczy oczywiście, że mamy na nią monopol i że
temat się wyczerpał. Dowód to choćby powieść Helen Bryan „Oblubienice wojny”.
Całość spięta jest
symboliczną klamrą. Otóż w 1995 r. w małej angielskiej wiosce Crowmarsh Priors
trwają przygotowania do obchodów pięćdziesiątej rocznicy zakończenia II wojny
światowej. Mają w nich uczestniczyć tytułowe „Oblubienice wojny”, kobiety,
które w tych czasach zostały świeżo upieczonymi mężatkami.
Potem narracja cofa się
do 1937 r. Po kolei poznajemy bohaterki powieści wywodzące się z bardzo różnych
środowisk i o odmiennych charakterach. Alice Osbourne z Crowmarsh Priors, córkę
pastora, której serce złamał narzeczony Richard, wracając zza oceanu z inną
kobietą.
Była nią Evangeline,
pochodząca z jednej z najbogatszych rodzin z Nowego Orleanu. Uroczą debiutantkę
szykowano do małżeństwa z Maurice’em, jednym z najbogatszych plantatorów.
Potajemnie połączył ją płomienny romans z Laurentem. Zakazany gdyż Laurent był
kolorowym i za taki związek szybko zawisłby na gałęzi.
Tanni to Żydówka z
Austrii, która nie bardzo rozumie, dlaczego jej życie diametralnie zmieniło się
z dnia na dzień. Znienacka wydana za mąż, ucieka z małżonkiem do Anglii i
rozpaczliwie próbuje dowiedzieć się, co spotkało jej najbliższych.
Z kolei Frances jest
córką admirała i jak najbardziej należy do wyższych sfer. Wywoływane przez nią
skandale skłoniły ojca do wysłania niepokornej dziewczyny do Crowmarsh Priors,
pod opiekę starszej krewnej.
Elsie pochodzi z biednej
robotniczej rodziny, która z trudem wiąże koniec z końcem. W ramach rządowego
programu wysłania dzieci poza Londyn, zostaje przyjęta jako pokojówka lady
Marchmont.
Jak widać, autorka
postawiła sobie dość ambitny cel przedstawienia różnych klas społecznych w
Anglii w czasie wojny. Bohaterki zapewne nigdy by się nie zetknęły, gdyby nie
światowa zawierucha. W trudny czas wkraczają z zupełnie zwyczajnymi rozterkami
dorastających dziewczyn – pierwszymi miłościami, zauroczeniami i złamanymi
sercami. Bo choć wojna, to życie jednak toczy się dalej. Ba, pędzi. I trzeba
sobie jakoś radzić. Autorka z dużym pietyzmem odtwarza codzienne życie w
tamtych czasach, ze szczegółami bliskimi sercu kobiety – jak się ubierano, co
jedzono, jakich perfum używano.
Do tego dochodzi
działalność bohaterek skierowana przeciwko hitlerowskim agresorom. Oczywiście,
inna niż w polskich realiach, co nie znaczy, że mniej godna uwagi. Po prostu
inna. Pojawia się nawet wątek szpiegowski, zapomniane tunele przemytników i
wejście w starych grobowcach – choć w moim odczuciu można by go bardziej
podkręcić.
Muszę przyznać, że
początek książki jest niemrawy, dopiero potem akcja się rozkręca, wciągając w
koleje losu młodych bohaterek. Natomiast nie przypadło mi do gustu zakończenie.
Jak rozumiem, miało być domknięciem wszystkich wątków i koszmaru czasów wojny,
symbolicznym wymierzeniem sprawiedliwości. Tylko że taki osąd i kara za bardzo
pachnie mi linczem i nie pasuje do nobliwych pań. Bo sam zamysł był niezły.
Spotkanie po latach, gdy los odmienił wszystkie bohaterki na dość niespodziewane sposoby – jednym dał
pieniądze i tytuł szlachecki, drugim zapomnienie znalezione na dnie butelki –
mogło być całkiem ciekawą puentą. I moim zdaniem zupełnie wystarczającą. Wiele
wojennych spraw nie wyjaśniono, a zbrodniarze w spokoju dożyli końca swych dni.
Helen Bryan za bardzo starała się domknąć wszystkie wątki – i przedobrzyła.
„Oblubienice
wojny” to powieść, która przedstawia wycinek prawdy o okrutnym czasie II wojny
światowej. Traktuje nie o wielkich czynach, ale o życiu codziennym i
niezwykłych przyjaźniach, jakie połączyły ludzi, których dzieliło tak wiele –
pochodzenie, wiara, narodowość.
Za egzemplarz
recenzencki dziękuję Grupie Wydawniczej Helion.
Autor: Helen Bryan
Tytuł: „Oblubienice wojny”
Tłumaczenie:
Olga Kwiecień
Wydawnictwo: Editio
Liczba stron: 408
Data wydania: 2016
Komentarze
Prześlij komentarz