Przez trudy do gwiazd – Stephen Baxter „Proxima”


Rok 2166. Yuri Eden budzi się, przekonany, że wrócił na Ziemię. Urodził się niemal sto lat temu, potem umieszczono go w kapsule kriogenicznej i przebudzono tylko na krótko w kolonii na Marsie. Jednak jego marzenia o powrocie do domu zostają szybko i brutalnie rozwiane. Okazuje się, że trafił na ONZ-etowski statek „Ad Astra”, który z ziemskimi kolonistami na pokładzie zmierza na odległą Proximę Centauri, wykorzystując niezwykły napęd ziarnowy.
Ponieważ koloniści nie lecą na kosmiczne peryferia z własnej woli, po dotarciu na miejsce wybucha bunt, a i potem sprawy mają się niewiele lepiej. Podzieleni na małe, liczące najwyżej 14 osób, zespoły muszą zmagać się z życiem na obcej planecie, którą grupa Yuriego ochrzciła mianem Per Ardui. Pomocy udziela im Co1U, autonomiczna jednostka kolonizacyjna. Przymusowa kolonizacja nie idzie jednak w dobrym kierunku. Do głosu dochodzą pierwotne instynkty, ludziom nie chce się budować nowego świata. Zaledwie egzystują, czekając nie wiadomo na co. Tylko Co1U wykazuje entuzjazm i cieszy się z niezwykłych odkryć na Per Ardui.  
Drugi wątek Proximy Stephena Baxtera związany jest z niezwykłym źródłem energii znalezionym na Merkurym – ziarnami. Ludzkość nie ma pojęcia czym są, jednak kolejne badania wskazują, że zapewne nie są naturalne i mogą być wytworem starej i potężnej cywilizacji. Technologie oparte na wykorzystaniu ziaren stają się zarzewiem konfliktu między narodami zrzeszonymi pod egidą ONZ oraz Chińczykami. Sporą rolę w tym wątku odgrywa Stef Kalinski, która zajmuje się badaniami nad technologią ziarnową.


W Proximie autor sięga po najbardziej klasyczne tematy science fiction – zasiedlanie obcych planet, zetknięcie z nieznanym, zagrożenie ze strony potężnych Sztucznych Inteligencji, a do tego stawia pytania o rozwój technologii, świata i kondycję rodzaju ludzkiego. Stephen Baxter udowadnia, że te zdawałoby się wielokrotnie ogrywane schematy, wciąż można przedstawić w sposób ciekawy i atrakcyjny.
W jego wizji kolonizowania obcej planety nie ma ekscytacji tym, co nieznane, oraz chęci przeżycia niezwykłej przygody. Jest za to studium ludzi postawionych w ekstremalnej sytuacji. Przymusowi koloniści robią tylko to, co muszą, by przetrwać. Mało ich interesuje obca planeta.

Była to cudowna sprawa, ale zarazem, w jakimś sensie beznadziejnie nudna. Wszak to tylko gleba, czym się tu podniecać? Świadomość, że w ciągu kilkunastu lat wszyscy raczej zginą i nikogo już tu nie będzie, niezależnie od pomysłowości Co1U, uwypuklała jeszcze bezcelowość ich wysiłków. Bywało, że Yuri współczuł Co1U, który pragnął rozmawiać o nowych odkryciach i osiągnięciach, lecz zazwyczaj nikt go nie słuchał (s. 138).

Szybko dochodzi do aktów przemocy, morderstw, kanibalizmu, dają o sobie znać dawne uprzedzenia. I tak małe grupki dzielą się ze względu na płeć, rasę czy orientację seksualną. Nowa perspektywa niczego w ludziach nie zmienia. To, co dzieje się na odległej planecie, ma też przełożenie na zupełnie zmienioną przez katastrofy ekologiczne Ziemię, czy ludzkie kolonie w Układzie Słonecznym. Technologia niewyobrażalnie się rozwinęła, ale ludzie pozostali tacy sami. Beztrosko obchodzą się z rzeczami, o których nie mają pojęcia i wciąż toczą wojny, tyle że już na skalę kosmiczną. 

Jeśli człowiek był blisko centrum wydarzeń istotnych dla rodzaju ludzkiego, musiał odczuwać przede wszystkim gorzkie rozczarowanie, widząc, jak w epoce największych w dziejach możliwości dochodzą do głosu odwieczne zmory ludzkości – terytorialna zaborczość, wojowniczość, opór w pokonywaniu kulturowych uprzedzeń czy zwyczajny brak otwartości na cudzy punkt widzenia – i doprowadzają świat do zagłady (s. 460).

Stephen Baxter prezentuje nam także bardzo ciekawy, a przede wszystkim inny nowy świat. Trochę podobny do Ziemi, ale odmienny, gdyż rozwijający się w innych warunkach. Zetknięcie z nieznanym gatunkiem nie wiąże się od razu z komunikacją. Porozumienie z budowniczymi, dziwnym tworem zawieszonym gdzieś pomiędzy światem roślinnym i zwierzęcym, jest niezwykle trudne, wręcz niemożliwe. Tylko robot Co1U, który jakkolwiek by dziwnie to nie zabrzmiało, jest obdarzony największą dozą empatii wśród kolonistów, podejmuje próby zrozumienia obcego. W ten sposób gromadzone są niejasne dane o przeszłości budowniczych, czasach ich świetności, upadku i raju utraconym. Nie są idealni i jak ludzie także zdolni do przemocy – przenosząc się w nowe miejsce, bezlitośnie eliminują mieszkających tam wcześniej pobratymców.


Autor, który ma dyplomy naukowe z matematyki i inżynierii, zadbał o to, by zaprezentowana w Proximie wizja przyszłości nie była fantastyką wyssaną z palca, lecz swe przewidywania oparł na solidnych, naukowych podstawach. I co ważne – uniknął przy tym przeładowania książki naukowym żargonem, który w niektórych książkach spod szyldu hard science fiction potrafi zabić całą przyjemność z czytania. Rzecz jasna, oceniam to z punktu widzenia przeciętnego czytelnika.

Proxima Stephena Baxtera nie oferuje szalonej i ekscytującej podróży przez kosmos. Mamy za to do czynienia z wiarygodnym psychologicznie opisem ludzi zagubionych w obcym świecie, którzy jednak nie potrafią wyrzec się swoich wad i uprzedzeń. Do tego przełomowe odkrycia, nieznana technologia, zagadki na kosmiczną skalę, pozostające w ukryciu, ale sprawujące wielką władzę Sztuczne Inteligencje i mocarstwowa polityka, prowadząca do konfliktu. Akcja Proximy na początku toczy się spokojnie, ale wraz z kolejnymi stronami i upływem czasu (fabuła obejmuje ponad pięćdziesiąt lat) tempo wzrasta, a wszystkie elementy zgrabnie się ze sobą łączą. Dawno nie czytałam tak dobrej powieści science fiction i szczerze ją polecam. Stephen Baxter bazuje na założeniach hard science fiction, i udowadnia, że ten gatunek wciąż ma czytelnikowi wiele do zaoferowania.
Największa zagadka wciąż jednak przed nami. Mam nadzieję, że na drugą część dylogii – Ultimę – nie będziemy czekać zbyt długo.  

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.



Autor:  Stephen Baxter          
Tytuł:  Proxima   
Tłumaczenie: Dariusz Kopociński
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 560
Data wydania: 2018

Komentarze

  1. Intrygująca książka, i świetnie napisana recenzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zachęcam do przeczytania. Naprawdę warto :)

      Usuń
  2. Tym razem książka nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Utrzymałaś mnie w przekonaniu że Proximę trzeba przeczytać.
    Ja nawet nie wiedziałam, że będzie druga część...
    I lekki offtop, śliczna zakładka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, koniecznie. Nie mogę się już doczekać kontynuacji :)
      Dziękuję, zakładkowy jeżyk skradł też moje serce ;)

      Usuń
  4. Moje jedyne spotkanie z Panem Baxterem odbyło się przy okazji cyklu "Długa Ziemia" napisanego razem z Sir Terry'm Pratchettem, i niestety nie było to spotkanie zbyt udane. Ale jak czytam co piszesz o tej książce, to zastanawiam się poważnie czy nie dać Panu Baxterowi drugiej szansy - w końcu Pratchett też wypadł lepiej solo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Długiej Ziemi" nie znam, ale "Proximie" zdecydowanie warto dać szansę, bo to świetne science fiction.

      Usuń
  5. Dodam tę książkę do mojej listy. Jeżeli chodzi o SF, to stawiam dopiero pierwsze kroki w tym gatunku :)

    Pozdrawiam,
    Książkowa Przystań

    OdpowiedzUsuń
  6. To coś co zdecydowanie chcę przeczytać. Brzmi jak dobre i ciekawe fantasy, a solidne naukowe podstawy tylko mnie w tym brzmieniu utwierdzają. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Karl Edward Wagner „Kane. Bogowie w mroku”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

…i do kotła wraca – Sarah J. Maas „Dwór mgieł i furii”

A zaczęło się od kotła – Sarah J. Maas „Dwór cierni i róż”