Anielskie Zastępy powracają – Maja Lidia Kossakowska „Bramy Światłości” tom 1
Muszę się Wam przyznać, że bardzo
lubię cykl Zastępy Anielskie Mai
Lidii Kossakowskiej, a Siewcę Wiatru
to czytałam chyba ze cztery razy. Oczywiście, to było parę lat temu, kiedy
czasu na czytanie miałam zdecydowanie więcej. Dlatego też ucieszyłam się, że
autorka zdecydowała się powrócić do tego świata, choć miałam też pewne obawy,
jak to wyjdzie.
Zdarzenia, jakie miały miejsce w Zbieraczu Burz, odcisnęły piętno na
bohaterach. Przyjaźń między archaniołami
a Daimonem Freyem została poważnie nadszarpnięta, a Gabriel z coraz większym
trudem wypełnia obowiązki regenta Królestwa. Nie jest lekko, łatwo i
przyjemnie, gdy niczym przysłowiowy diabeł z pudełka pojawia się kolejny
poważny problem, który może zachwiać kruchym porządkiem. Otóż Sereda, dawna
uczennica Razjela, Pana Tajemnic, wraca z niebezpiecznej wyprawy do Stref Poza
Czasem, przynosząc wiadomość, jakiej nikt się nie spodziewał. Otóż skrzydlata wyczuła tam emanację
Światłości. Czy rzeczywiście Jasność ukrywa się gdzieś poza Wszechświatem, czy
to może jej odwieczny wróg, Antykreator? Informacja, że Pan nie przebywa w
Królestwie, lada chwila może wyjść na jaw i wszystko pogrąży się w chaosie.
Dlatego Gabriel wysyła ekspedycję, która ma zbadać doniesienia Seredy. Na jej
czele staje uczona i Tańczący na Zgliszczach. Ścieżka ich podróży prowadzi
przez tajemnicze i niezwykłe światy.
Całe Meru jest takie (…). Niebywałe. Trudne do zrozumienia, pełne kontrastów, a jednocześnie prastare i pociągające. Tutejsza kultura jest przebogata, bardzo mistyczna i głęboka. Liczy sobie tysiące lat. Ta kraina to nie tylko tandetny pałac Bhairawy. Kryje w sobie prawdziwe skarby (s. 375).
Choć Bramy Światłości to powrót
do świetnie znanego z poprzednich tomów uniwersum, to Kossakowska zadbała o to,
by czytelnik nie odczuł powtarzalności, pokazując krainy, do których nie
mieliśmy dotąd okazji zajrzeć. Strefy Poza Czasem to miejsce pełne niezwykłych
stworzeń i gatunków, rządzące się własnymi prawami. Ich kreacja w dużej mierze
opiera się na mitologii hinduskiej. Kosakowska oczywiście przykrawa ją do swego świata, czarując
plastycznością opisów, feerią barw i niezwykłych istot, przerysowaniem, które w
sumie jest zgodne z duchem mitologii hinduskiej. Jeżeli ją znacie, to świetnie,
będziecie mogli zobaczyć, jak autorka wplata wątki mitologiczne w fabułę,
jeżeli nie, też dobrze, jest okazja, by dowiedzieć się czegoś nowego. Zwłaszcza,
że na końcu dodano specjalny słowniczek.
Oczywiście, nie ma tu prostego przełożenia,
że Strefy Poza Czasem to czysta mitologia hinduska. Kossakowska umieściła tu mnóstwo nawiązań także do innych kultur –
syberyjskiego szamanizmu (jeżeli ciekawią was takie klimaty polecam Rudą Sforę tej autorki), mitologii
celtyckiej, skandynawskiej czy grecko-rzymskiej. Uwielbiam takie nawiązania
w literaturze, więc podróż do Stref Poza Czasem była dla mnie czystą
przyjemnością.
Takie rzeczy tylko w Sferach Poza Czasem
Pod względem konstrukcji Bramy Światłości to klasyczne fantasy.
Bohaterowie tworzą drużynę i wyruszają w podróż przez nieznany świat, by
odnaleźć skarb. To żadna nowość, na takim schemacie bazują setki powieści
fantasy. Ale dzieło Kossakowskiej broni
się niezwykłym rozmachem i plastycznością w kreowaniu świata. Nie brakuje tu
przygód, walk i zwrotów akcji. A całość kończy się smakowitym cliffhangerem, który zmusza do
sięgnięcia po kolejny tom.
Jednak poza główną osią akcji mamy
coś jeszcze. Wątek związany z Lampką i
jego buntowniczo-zdradziecką naturą w tym tomie uważam za bardzo udany. Poszerza
on zresztą fabułę, dodając do wyprawy dodatkowy smaczek. Na razie wydarzenia w
Głębi nie odgrywają większej roli, ale podejrzewam, że w następnych tomach może
się to zmienić. I zdaje mi się, że widmokotek to ma jakieś swoje ukryte cele. Ogólnie,
rozwój postaci Lampki i Asmodeusza jak najbardziej na plus.
Daimon Frey jest starym dobrym
Daimonem Freyem, czyli zgryźliwym i nieprzystępnym Aniołem Zagłady. Jednak o
dziwo, Piołun, Boska Bestia, nie tylko w tym tomie mówi znacznie więcej niż w
poprzednich, ale i pokazuje możliwości, o których nawet Tańczącemu na
Zgliszczach się nie śniło. Gabriela i Rajzela jest w fabule mało i oprócz tego,
że ostatnie wydarzenia mocno dały im w kość, niewiele więcej da się powiedzieć.
Nowa bohaterka, Sereda, jest dość sztampowa i przypomina wiele innych uczonych,
pochłoniętych swoją pracą. Za to jej sekretarz, Sigil, jest porządnie
wykreowany, niejednoznaczny i z niecierpliwością poczekam na rozwój jego
postaci.
Pierwszy tom Bram Światłości
był dla mnie czystą, czytelniczą przyjemnością. Książka właściwie czyta się
sama, gnając wraz z bohaterami przez niezwykłe światy, gdzie co i rusz popadają
w kolejne tarapaty.
Nie jest to powieść oszałamiająca pod względem fabularnym, gdyż oparta jednak
na dość wyeksploatowanym schemacie, ale nadrabia to niezwykłą plastycznością i
rozmachem w kreacji świata przedstawionego, skrojonego przez autorkę ze
skrawków różnych mitologii (z hinduską na czele).
Zresztą Kossakowska jest jedną z najlepszych polskich autorek, jeżeli chodzi
o sam warsztat pisarski oraz bogactwo językowe. Choć czasem przy wyszukanym, trochę
podniosłym języku, wulgaryzmy i mowa potoczna wydają się trochę nie na miejscu.
Czyta się to jednak świetnie.
Wydanie
Nie można mu niczego zarzucić.
Klimatyczne ilustracje Vladimira Nenowa pasują do całej historii (jest ich
całkiem sporo), a ozdobniki przed rozdziałami to miły, pierzasty bonus. Książka
jest w dwóch wersjach – z twardą i miękką oprawą, więc można sobie wybrać, co
kto lubi.
Wpis bierze udział w wyzwaniu Tropem fantastycznych postaci. Aniołów
tu dostatek, więc do wyboru, do koloru.
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Tytuł: Bramy
Światłości tom 1
Cykl: Zastępy Anielskie
Ilustracje:
Vladimir Nenow
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 512
Data wydania: 2017
Komentarze
Prześlij komentarz