Świat niczym szkatułka z opowieściami – Erin Morgenstern „Bezgwiezdne Morze” („The Starless Sea”)

Zachary Ezra Rawlins studiuje nowe media i pisze pracę o grach komputerowych, a w wolnych chwilach buszuje po uniwersyteckiej bibliotece. Podczas jednej z wizyt natrafia na książkę, której autor jest nieznany i nikt przed nim jej nie wypożyczył. Należała do kolekcji zapisanej szkole w testamencie. Gdy Zachary zaczyna ją czytać, dochodzi do zdumiewającego wniosku – jest to książka o nim samym i jego życiu, napisana jednak dawno temu. Jak to możliwe? Rozwiązanie tej zagadki zaprowadzi Zachary’ego dalej niż w jego najśmielszych marzeniach.

Bezgwiezdne Morze Erin Morgenstern jest powieścią szkatułkową. Oprócz opisanej wyżej fabuły, jest tu mnóstwo innych opowieści, które w różny sposób korespondują z głównym wątkiem. Rozplątywanie tych powiązań jest niemałą frajdą. Bezgwiezdne Morze jest przede wszystkim właśnie o opowieściach, o ich naturze. I choć w tym przypadku nośnikiem opowieści jest książka, to są one czymś znacznie więcej. Wykraczają poza wyrazy i rozrastają się. Do tego każda książka jest interpretacją, każdy rozumie ją inaczej.

Bezgwiezdne Morze jest książką skierowaną do pokolenia milenialsów, które żyje w świecie zdominowanym przez Internet. To, co mnie urzekło w tej powieści, to porównywanie fabuły do gry komputerowej, w której zdobywa się kolejne punkty, pije eliksiry, wykonuje zadania, a także zbiera drużynę. Zachary jest dzieckiem swoich czasów, dorastał na tych samych książkach i filmach, co my. Dlatego szukał w szafie drzwi do Narnii i wiedział, do jakiego domu z Harry’ego Pottera mu najbliżej. Jest więc to książka na wskroś współczesna, która łączy w sobie pewną sumę kulturalnych doświadczeń z baśniowym klimatem. Erin Morgenstern studiowała teatrologię i to też widać w sposobie konstruowania powieści, przede wszystkim upodobaniu do rekwizytów. Pszczoła, klucz i miecz to słowa, na jakie natkniecie się podczas tej lektury wielokrotnie. Ale absolutnie mi to nie przeszkadza. Autorka pisze pięknie, ta książka to prawdziwa kopalnia cytatów, a do tego hołd złożony opowieściom, które niekoniecznie muszą być spisane na papierze, lecz śmiało wykraczają poza literaturę. Czytanie nie jest jedyną i najlepszą formą opowiadania, jest po prostu jedną z wielu.

Wszystko szepcze tu opowieść, szepczą pszczoły  i morze, a ja słucham i próbuję znaleźć kształt całości. Gdzie to było i dokąd zmierza. Nowe opowieści owijają się wokół starych. Wiekowe opowieści, które płomienie szepczą ćmom. Ta już się przeciera w miejscach, gdzie opowiadano ją wielokrotnie. Ma dziury, w które można wpaść (s. 459).

I tu tkwi też pewien problem Bezgwiezdnego Morza. Ta książka jest tak mocno skoncentrowana na opowieściach, że trochę zabrakło miejsca dla bohaterów. Tu żyją opowieści, a postacie są w ich cieniu. Częściej opowiadają o wydarzeniach, bądź znajdę poświęcone im opowieści w innych szkatułkach, niż zostaną one przedstawione. To miała być książka o wielkiej miłości trzech par, a tak naprawdę specjalnie nie zaangażowałam się w kibicowanie żadnej z nich.

Czy to przekreśla powieść Morgenstern? Dla mnie nie, ale na pewno postrzegam to jako jej słabość. Poza tym jest to piękna książka, która pozwala czytelnikowi zgubić się w labiryncie opowieści, które wszak nie mają początku ani końca. Bo jak wiadomo, każdy finał jest po prostu nowym początkiem. Przyjemnie było zagubić się w korytarzach podziemnej biblioteki i pożeglować po Bezgwiezdnym Morzu, które skrywa w sobie wszystkie opowiedziane historie i te, które dopiero nadejdą.

Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o wydaniu, które jest absolutnie cudowne. Wydawnictwo Świat Książki naprawdę się postarało. Po pierwsze, książka ma dwie wersje – w twardej i miękkiej oprawie, każdy może sobie wybrać, jaka mu odpowiada. Ja wybrałam twardą. Okładka jest czarna ze złotymi tłoczeniami, na których pojawiają się, a jakże pszczoła, klucz i miecz. Obwoluta także utrzymana jest w eleganckich, stonowanych barwach – oprócz czerni i złota pojawia się także biel i srebro. Jest także dopasowana wklejka i subtelne rysunki. To wydanie zdecydowanie w moim guście.   

Autor:  Erin Morgenstern  

Tytuł: Bezgwiezdne Morze  

Tytuł oryginalny: The Starless Sea 

Tłumaczenie: Patryk Gołębiowski  

Wydawnictwo: Świat Książki  

Liczba stron: 608

Data wydania:  2020


Komentarze

  1. Szkoda, że zabrakło miejsca dla bohaterów, ale fajnie, że ostatecznie jesteś z niej zadowolona.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez to nie wpadłam w zachwyt, ale ogólnie mi się podobało :)

      Usuń
  2. Ciekawa recenzja, ale to nie mój gatunek czytelniczy. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię powieści szkatułkowe, zwrócę uwagę na tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Powieści szkatułkowe nie są łatwe dla pisarza i czytelnika, tym przyjemniej, gdy okazują się udane :)

      Usuń
  4. Zaczęłam jej słuchać, ale to jest jedna z nielicznych książek, które jednak wolałabym przeczytać, ale podoba mi się twoja recenzja i utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze robię. To będzie niezła przygoda :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaciekawiła mnie fabuła, z przyjemnością przeczytam. A okładka sprawia, że książka jest prawdziwą ozdobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, okładka jest prześliczna :) Mam nadzieję, że historia także się spodoba.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zagłada domu Sharpe’ów – „Crimson Peak. Wzgórze krwi”

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Raj zepsuty – Stanisław Lem „Eden”

Mrok w szarym człowieku – „Upadek” („The Fall”)