Okienko – Luty 2021
Najkrótszy miesiąc tego roku już za nami, co może być przynajmniej częściowym wytłumaczeniem tego, że zleciał tak szybko. Uraczył nas piękną zimą, jakiej od kilku lat nie widziałam. Teraz w powietrzu czuć już nie mniej piękną wiosnę, choć przynajmniej u mnie zalegają jeszcze gdzieniegdzie hałdy śniegu. Zdjęcie, a jakże zimowe, choć znowu dokonałam lekkiej podmiany na drugie najchętniej serduszkowane na Instagramie w minionym miesiącu.
Książkowo:
W lutym przeczytałam cztery książki. Dokończyłam Powiernika światła Brenta Weeksa. Ostatni tom nie uratował całości. Mówi się trudno i żyje się dalej. Zbiór opowiadań Lovecrafta Kopiec przeczytałam w ramach wyzwania Przyzywam kosmitów z Unserious pl. Na rozgrzewkę coś krótkiego, w planach mam znacznie obszerniejsze cegły. Skończyłam też Sagę Księżycową Marissy Meyer (jak na razie całkiem dobrze idzie mi kończenie zaczętych serii), a na deser czwarty tom Koła Czasu Roberta Jordana.
1. Brent Weeks Gorejąca biel
2. H. P. Lovecraft, Zealia Bishop Kopiec
3. Marissa Meyer Winter
Na wydanie finału Sagi Księżycowej w Polsce czekaliśmy
dość długo, ale nie narzekam, bo warto było czekać. Każdy tom to retelling
znanej baśni – w tym przypadku Królewny Śnieżki. Główną bohaterką jest Winter,
księżniczka Księżyca. Jest oczywiście przystojny pałacowy strażnik, w którym
dziewczyna się zakochuje i zła macocha. Ale poza tym cała gromada bohaterów
znanych z poprzednich tomów – na czele z Cinder, bo to właśnie
kopciuszek-cyborg wyrasta na główną bohaterkę cyklu.
Sagę Księżycową Meyer czyta się cudownie i bardzo szybko. Sprawdza się i jako zamknięcie
całej serii, i jako retelling baśni. Lubię stworzonych przez Meyer bohaterów i
cieszę się, że wątki miłosne nie przesłaniają fabuły. I nie ma trójkątów miłosnych. Można? Można.
Ogólnie, jeżeli szukacie dobrej fantastyki
młodzieżowej w klimacie baśniowym, to Sagę
Księżycową jak najbardziej polecam.
4. Robert Jordan Wschodzący
cień
Czwarty tom Koła Czasu jest zdecydowanie tym, czego szukam w fantasy. No cóż, każdy ma jakąś czytelniczą słabość, a ja kocham opasłe tomiska, angażujących bohaterów i światy z tak fantastyczną głębią, że można w nie uwierzyć. I Wschodzący cień zapewnił mi wszystkie te atrakcje, więc sama nie wiem kiedy przeczytałam prawie 1300 stron. Nie jest to może tom z tak dynamiczną akcją jak poprzednie, ale i tak dzieje się sporo. Autor rozbudowuje elementy wprowadzone w poprzednich tomach i widać, że nie brakuje mu ciekawych pomysłów.
Najlepsza książka przeczytana przeze mnie w lutym to Wschodzący cień Roberta Jordana. Oczywiście, nie zaczynajcie od niej przygody z cyklem Koło Czasu. Trzeba zacząć od początku.
Serialowo:
1. Westworld
W zeszłym miesiącu bardzo pochlebnie
pisałam o tym serialu, teraz jestem na finiszu trzeciego sezonu i mój zapał
znacznie osłabł. To jedna z tych produkcji, w której o każdym sezonie powinno
się pisać osobno. Pierwszy rewelacyjny,
drugi zawodzący oczekiwania, trzeci już lepszy niż poprzednik, ale skręcający
nieco w inne rejony niż się spodziewałam.
A jak Wam minął luty?
Ja niestety nie odnajduję się w fantastyce.
OdpowiedzUsuńKażdy ma swój gust ;)
UsuńGratuluję wyników! U mnie luty prezentuje się skromniej, bo przeczytałam tylko dwie książki. Pamiętam popularność książek Meyer, mnie jakoś wówczas ominęła, ale teraz mam ochotę nadrobić :) Szkoda, że "Westworld" nie zachwyca w kolejnych sezonach. Widziałam tylko pierwszy i bardzo mi się podobał, ale jakoś nie złożyło się, żebym obejrzała kolejne sezony.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Meyer w końcu jest dostępna w całości w Polsce, więc tym bardziej warto sięgnąć. Niestety, miałam większe oczekiwania wobec "Westworld", pierwszy sezon rozbudził apetyt, ale następne nie są już tak dobre.
UsuńCiekawe książki przeczytałaś. Ja za serię Meyer niebawem się wezmę. Westworld oglądałam pierwszy sezon. Nie mogę się zebrać, by obejrzeć kolejne.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ciekawa jestem, jak się spodoba Meyer :) Co do Westworld - najlepsze już widziałaś.
UsuńSaga Księżycowa ostatnimi czasy ponownie wróciła w krąg moich zainteresowań, bo w tym roku bardzo mi pasuję retellingi i coraz bardziej je lubię, więc podejrzewam, że w końcu tam wyląduję :D. Na seriale ostanio trochę narzekam, bo wyszło tylko nowych sezonów tych, które pozaczynałam, że łapię się za głowę i próbuję to poutykać gdzie się da, żeby chociaż udawać, że jestem na bierząco :D. Podziwiam za Koła Czasu! Mnie takie opasłe tomiska niestety zniechęcają
OdpowiedzUsuńJeśli interesują cię retellingi, Meyer polecam bardzo :) Ja już dawno przestałam nawet udawać, że nadążam za serialami, to niemożliwe.
UsuńDzięki, kocham opasłe tomiszcza ;)
Kończenie serii - chyba udam się do Ciebie na korepetycje. ;) :D
OdpowiedzUsuńNa razie idzie mi nieźle, ale do końca roku daleko :)
Usuń