Neil Gaiman „Amerykańscy bogowie”


Z „Amerykańskimi bogami” Neila Gaimana jakoś było mi nie po drodze. Temat – dawni bogowie w dzisiejszych czasach – wydawał się wprost wymarzony dla mnie. Jednak lata mijały, po drodze przeczytałam kilka innych książek Gaimana, ale za „Amerykańskich bogów” nie mogłam się zabrać. Do teraz.
         Głównym bohaterem książki jest Cień, który właśnie wyszedł z więzienia. Obiecał sobie, że wróci do ukochanej żony i będzie wiódł nudny żywot poczciwego obywatela. Jednak jego plany szybko walą się w gruzy. Żona ginie w wypadku samochodowym. Druga wieść jest jeszcze gorsza – ukochana zdradzała go z najlepszym przyjacielem. Pozbawiony jakichkolwiek planów i oczekiwań wobec życia Cień przyjmuje propozycję pracy od tajemniczego pana Wednesdaya. Razem z nim udaje się w podróż po Ameryce, podczas której pan Wednesday odwiedza swoich znajomych, którzy jednak wcale nie są ludźmi.
         Pod względem gatunkowym „Amerykańscy bogowie” to cudowny miszmasz. Mamy tu i kryminał, i thriller, i powieść drogi, i fantasy pełną gębą, a wreszcie prawdziwą opowieść mityczną dotyczącą uniwersalnych prawd o człowieku.
         Gaiman postanowił napisać swoją wersję odpowiedzi na ciekawe pytanie: „co dzieje się z bogami, gdy wyznawcy przestają ich czcić i składać im ofiary”? Odchodzą w niebyt? Czy raczej egzystują gdzieś na obrzeżach ludzkiego świata? A wreszcie – co tworzy bogów? Bo jeżeli to tylko wiara i ludzki czas im poświęcony, czyż współczesnymi bogami nie są media, telewizja i Internet?
         Myśl o nas jak o symbolach. Jesteśmy snem tworzonym przez ludzkość poszukującą sensu wśród cieni tańczących na ścianie jaskini.         Bast, „Amerykańscy bogowie”, s. 374.
         Z tych rozmyślań narodziła się koncepcja świata w którym bogowie, przywleczeni do Ameryki z różnych stron świata, stają w obliczu ostatecznej bitwy – z bogami nowych czasów. Mamy tu i przedstawicieli Skandynawów – Lokiego i Odyna, i naszych rodzimych – Czarnoboga i Bieleboga i trzy siostry Zorze, i indyjską Kali, i egipskiego Iblisa i Bastet… Wzmianki o przybywaniu bogów do ziemi obiecanej to urocze i klimatyczne wtręty w fabule powieści.
         „Amerykańscy bogowie” nie porażają tempem. Opowieść snuje się leniwie, w typowym dla Gaimana gawędziarskim stylu. Do smakowania, a nie połykania duszkiem. Jednak nie mogłam się od niej oderwać.
        
Konstrukcja mityczna, zakończenie i spoilery
         Nie wiem, jak „Amerykańskich bogów” i zakończenie powieści odbierają osoby, które nie bardzo orientują się w mitologii skandynawskiej. Dla mnie jest świetne. Odyn i Loki, którzy wydają się antagonistami, tak naprawdę współpracują ze sobą. Ma to sens. W mitologii ta para bogów to dwie strony medalu. Istnieje nawet całkiem niegłupia teoria, że Loki to ciemna strona Odyna. Przejął wszystkie negatywne cechy Jednookiego, gdy ten awansował na główne bóstwo panteonu. Należy też pamiętać, że Loki i Odyn w mitologii nigdy nie występują przeciwko sobie. Dlatego też ich książkowy sojusz jest dobrze pomyślany.
         Ofiara Cienia na Drzewie Wszechświata to powtórzenie samoofiary Odyna opisanej w „Havamal”. To była cena za mądrość. Podobnie jak w przypadku Cienia. Mit zatacza koło. Fabuła „Amerykańskich bogów” skrywa w sobie o wiele więcej nawiązań mitycznych, ale przyjemność z ich wyłapywania pozostawię ciekawskim czytelnikom.
        
         Wydanie
         Kolejny raz muszę pochwalić Wydawnictwo Mag. Chyba żadne inne polskie wydawnictwo tak nie rozpieszcza fanów fantastyki. Serce się raduje, portfel mniej. Najprostsza z możliwych czarna okładka ze srebrnym opisem i utrzymana w klimacie mitologii skandynawskiej obwoluta zaprojektowana przez Irka Koniora. Piękna rzecz do postawienia na półce i na prezent. A do tego świetna, mądra proza w środku.
         Banalne jak każda historia; wyjątkowe jak każde życie. Żywoty są niczym płatki śniegu – niepowtarzalne w szczegółach, tworzą wzory, które już oglądaliśmy, równie podobne do siebie jak groszki w strączku.         „Amerykańscy bogowie”, s. 252.


Wpis bierze udział w wyzwaniu Hadyny z  Rozkminy Hadyny – Czytam literaturę angielską: http://rozkminyhadyny.blogspot.com/2016/01/wyzwania-czytelnicze-2016.html
Autor:  Neil Gaiman  
Tytuł:  „Amerykańscy bogowie”
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo: Mag    
Liczba stron: 464
Data wydania: 2013

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Karl Edward Wagner „Kane. Bogowie w mroku”

A zaczęło się od kotła – Sarah J. Maas „Dwór cierni i róż”

Raz na zawsze król – Bernard Cornwell „Zimowy monarcha”

Gdzie się podziała Klementyna Kopp? - Katarzyna Puzyńska „Dom czwarty”