Okienko – Marzec 2022

Cokolwiek by się nie działo, czas nie stoi w miejscu i gna przed siebie jak szalony. Marzec trochę pokusił wiosną, ale na koniec okazał się tradycyjny – czyli sypnął zimnem i śniegiem. Jednak wszyscy tęsknią za wiosną, widać to także na moim bookstagramie, na którym najpopularniejszym zdjęciem w minionym miesiącu był stosik książek z zielonymi okładkami.

Książkowo:

W marcu przeczytałam cztery książki.

1.  Anna Maria Wybraniec Wilgość

2. Ambrose Bierce  Jeździec na niebie i inne opowiadania

3. John Garth Tolkien i jego światy. Miejsca, z których wyrosło Śródziemie

Szykuję dla Was recenzję tej książki, więc na pewno jeszcze poczytacie o niej na blogu i pooglądacie, bo to ten typ publikacji w którym obrazy odgrywają równie ważną rolę co słowa. John Garth, podobnie jak w książce Tolkien i pierwsza wojna światowa. U progu Śródziemia, wykonał kawał świetnej roboty. Napiszę na razie tyle, że dla każdego fana Śródziemia to pozycja obowiązkowa.


4. Robert Jordan Korona Mieczy 

Siódmy tom sagi o Kole Czasu, czyli dotarłam szczęśliwie do połowy i myślę, że jeżeli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to doczytam do końca. Ta część jest słabsza, akcja została spowolniona i brakuje w niej spektakularnych wydarzeń, ale to nie znaczy, że nic się nie dzieje. Na scenę znowu zawitał Mat, a jego postać jest bardzo ciekawie rozwijana. To moja ulubiona postać tego cyklu, więc bardzo się cieszę z takiego obrotu spraw. Ponownie akcja znacznie przyspiesza pod koniec, a Jordan serwuje emocjonujący finał.

Mam problem z najlepszą książką marca. Z prostego powodu – wszystkie cztery mi się podobały, ale też zdaję sobie sprawę, że dla sporej części odbiorców mogą one być problematyczne. Ale co tam, ja polecam.

Serialowo:

1. Koło Czasu

Tak, nadeszła wiekopomna chwila i po prawie trzech miesiącach przerwy udało mi się dokończyć pierwszy sezon ekranizacji sagi Roberta Jordana. Zaznaczę od początku, że nie darzę oryginału jakimś szczególnym sentymentem. Czytam dopiero teraz, ale nie dziwię się, że przywiązani do niej fani rwą włosy z głowy. Jest to bowiem adaptacja bardzo swobodna, a momentami uderzająca w samo serce koncepcji zaprezentowanych przez Jordana. Na początku myślałam, że się przesłyszałam, gdy zastanawiano się, kto z piątki przyjaciół z Dwóch Rzek może być Smokiem Odrodzonym. Sedno podziału Jedynej Mocy w świecie Koła Czasu polega na odrębnym jej rodzaju dla kobiet i mężczyzn. Czarny skaził męskie źródło i w efekcie czerpanie z niego prowadzi do obłędu mężczyzn posiadających tę zdolność. Dlatego są oni eliminowani przez Aes Sedai. To jest jasne i klarowne. Niestety, tylko w książkach, bo serial wywraca całą koncepcję do góry nogami, gdy sugeruje, że kobieta może być Smokiem.  

Historia została przedstawiona z punktu widzenia Moiraine (Rosamund Pike w tej roli jest doskonała) czyli jest to tak jakby Władcę Pierścieni opowiadać z perspektywy Gandalfa. Ma to swoje istotne konsekwencje. Pozwala twórcom pokazać intrygi o których młodzi bohaterowie z Dwóch Rzek nie mają zielonego pojęcia. Jednak jest też cena. Zanika gdzieś nutka przygody, poznawania szerokiego świata, drogi, która kształtuje charakter. Gdzieś w tym wszystkim gubi się teoretycznie najważniejsza piątka wybrańców, wokół których powinna kręcić się fabuła.

Wizualnie Koło Czasu prezentuje się bardzo dobrze, chociaż czasem korzystanie z Jedynej Mocy wychodzi dość komicznie. Jednak szerokie plenerowe ujęcia, ciekawe lokacje, dobrze zrobione potwory, pokazują, że pieniądze wydane na serial nie poszły w las. Jednak jako całość oceniam go bardzo przeciętnie. Jako adaptację jeszcze niżej. Lepiej się zapowiadał, a im bliżej końca, tym było gorzej.

A jak Wam minął marzec?

Komentarze

  1. Ja niestety nie mam czasu, żeby cokolwiek obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam dłuższą przerwę, ale wróciłam do oglądania seriali :)

      Usuń
  2. Mój marzec już opisałam na blogu, więc nie będę się powtarzać :) Gratuluję udanych lektur i czekam na recenzje. Co do serialu to na razie nie mam go w planach, ale kto wie. Oryginału nie znam, więc zmiany nie powinny mi przeszkadzać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, jak byś odebrała ten serial bez znajomości oryginału.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)

Mroczny świat elfów – Holly Black „Okrutny książę”