Dan Simmons „Hyperion”

         Powieść „Hyperion” Dana Simmonsa otrzymała w 1990 roku nagrodę Hugo, a jak jeszcze wyczytałam na okładce, że jest stawiana obok „Diuny” Franka Herberta, która jest jedną z moich ulubionych powieści, to oczywiście musiałam po nią sięgnąć. Oczekiwania były spore.
         W obliczu zbliżającej się nieuchronnie międzygalaktycznej wojny na planetę Hyperion przybywa siedmioro pielgrzymów: Kapłan, Żołnierz, Uczony, Poeta, Kapitan, Detektyw i Konsul. Mają za zadanie dotrzeć do mitycznych grobowców, by znaleźć w nich budzącą grozę istotę. Zna ona jednak, być może, metodę, która pozwoli zapobiec zagładzie całej ludzkości. Każdy z pielgrzymów będzie mógł przedstawić jej swoją prośbę, lecz wysłuchany zostanie tylko jeden. Pozostali będą musieli zginąć.
         Zarys fabuły przedstawiony przez wydawcę jest zarazem prawdziwy i nieprawdziwy. Simmons zdecydował się bowiem na narrację szkatułkową. Pielgrzymka wybranych do Grobowców Czasu jest tylko pretekstem do opowieści bohaterów o sobie, o tym, co sprawiło, że właśnie oni dostali szansę udania się w tak ważnej chwili na Hyperion.
         Kolejne opowieści odsłaniają nie tylko pobudki poszczególnych bohaterów, ale także kolejne zagadki związane z Hyperionem, Grobowcami Czasu i tajemniczym bogiem Chyżwarem. Każda postać ma coś nowego do dodania na ten temat. Kolejne aspekty natury Awatara są coraz bardziej zaskakujące. To, co wydawało się na początku oczywiste, pod sam koniec powieści wcale już takie oczywiste nie jest. Władca Bólu, Bicz Boży, Anioł Ostatecznego Odkupienia, zagłada czy ocalenie ludzkości?
         Historie opowiadane przez bohaterów są tak różne jak oni sami. To widać nie tylko w zróżnicowanej tematyce, ale i w indywidualizacji języka. Największe wrażenie zrobiła na mnie opowieść Kapłana, której bardzo blisko w ogólnym zarysie fabularnym do „Katedry” Jacka Dukaja. Zetknięcie z nieznanym, które staje się ostateczną próbą dla wiary na długo pozostanie w mojej pamięci. Tak jak i historia Uczonego, który jest kolejnym „wcieleniem” Żyda Wiecznego Tułacza i bezskutecznie próbuje ocalić córkę Rachelę. Dziewczyna uległa tajemniczemu wypadkowi w Grobowcach Czasu. Nikt nie wie, co się stało, ale Rachela zaczęła z każdym dniem „starzeć się wstecz” i zapominać o przeszłości. Obecnie jest już niemowlęciem, a spotkanie ojca z Chyżwarem może być dla niej ostatnią szansą.
         Mimo że akcja „Hyperiona” rozgrywa się w przyszłości, Stara Ziemia nie istnieje, a technika rozwinęła się nad podziw, oszukano czas i ujarzmiono przestrzeń, wciąż żywe są mity i religie, którymi ludzkość karmiła się od zawsze. Świat się zmienia, ale nie ludzie. I nie jest to bynajmniej komplement. Aż prosi się tu o zacytowanie wypowiedzi Sharon (Battlestar Galactica):
„Ludzkość jest słabym tworem. Ludzie nadal zabijają się z zazdrości i chciwości. Ludzkość nigdy nie spytała, dlaczego zasługujecie na przetrwanie. Może nie zasługujecie”.
„Hyperion” jest pierwszą częścią opowieści, w związku z tym nie dostarczy odpowiedzi na wiele pytań. Książka urywa się w najciekawszym momencie i właściwie trudno oceniać ją jako zamkniętą całość, ale spróbuję, mając na uwadze, że istnieje kontynuacja, której jeszcze nie znam, ale poznam ;) Simmonsowi udało się pogodzić w jednej fabule elementy z różnych historii, zahaczających o space operę, kryminał, czy nawet traktat poetycki. Kreacja Chyżwara jest niezwykle interesująca i wieloaspektowa. To jeden z najmocniejszych punktów powieści.  
Na koniec kilka słów o samym wydaniu. Jestem pod wrażeniem i chylę czoła. Zarówno obwoluta jak i okładka stoją na wysokim poziomie. To zasługa Irka Koniora. Myślę, że wymienienie tu nazwiska ilustratora jest jak najbardziej wskazane.
„Hyperion” to połączenie pięknej treści ze starannym wydaniem. Jeżeli jesteś fanem fantastyki, masz wolne miejsce na półce i 50 zł do wydania, to nie ma na co czekać.

Autor: Dan Simmons
Tytuł: „Hyperion”
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 616
Data wydania: 2007

Komentarze

  1. Mam na półce i czeka aż będę miała (dłuższą) chwilę czasu. Wygląda imponująco i po Twojej recenzji treść zapowiada się równie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, trochę czasu zajmuje, ale naprawdę warto:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zagłada domu Sharpe’ów – „Crimson Peak. Wzgórze krwi”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Fantastyka jest kobietą – czyli 5 polskich autorek, z których twórczością należy się zapoznać

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)