„Filary Ziemi”
Gotyk to mój ulubiony
styl architektoniczny. Jest coś niezwykłego, ba nie boję się użyć słowa
wzniosłego, w gotyckich katedrach. Czuć, że budowano je ad maiorem Dei gloriam.
Fabuła miniserialu
„Filary ziemi”, opartego na powieści Kena Folleta, skupia się właśnie wokół
budowy gotyckiej katedry w Kingsbridge. W średniowieczu było to przedsięwzięcie
wymagające nie lada samozaparcia, a sama budowa trwała wiele lat. W cieniu tego
wielkiego wydarzenia toczy się życie zwykłych ludzi. Młodego przeora Filipa,
którego marzeniem jest budowa wspaniałej świątyni, Toma Budowniczego, który
potrafi plany przeora zrealizować, przebiegłego i pozbawionego skrupułów
biskupa Waleriana, rodziny Hamleigh dążącej do nobilitacji szlacheckiej,
hrabiego Bartoloemusza z Shiring i jego dzieci, oraz Ellen i jej syna Jacka.
Gdy tonie statek z
następcą angielskiego tronu, a potem umiera król Henryk I, rozpoczyna się
bezwzględna walka o władzę między jego siostrzeńcem Stefanem, a córką króla
Matyldą. Ich konflikt na wiele lat utopi Anglię we krwi i zaważy na losach
wszystkich bohaterów.
Jeżeli chodzi o fabułę, w
„Filarach ziemi” mamy wszystko, co najlepsze: miłość, zdradę, nienawiść,
zemstę, rywalizację, zbrodnie, śluby i intrygi. Akcja gna do przodu i nie ma
miejsca na nudę.
Na pewno mocną stroną serialu jest
obsada. Moimi faworytami są: przeor Filip (Matthew Mcfayden, znany chociażby z
roli Pana Darcy’ego w „Dumie i uprzedzeniu” z 2005 r.) oraz William Hamleigh
(David Oakes, który zagrał także w „Rodzinie Borgiów”). W sumie to taka
równowaga, bohater pozytywny i negatywny. William to chyba najbardziej wredny
charakter serialu (przyznaję mu ten tytuł, mimo mocnego rywala w osobie biskupa
Waleriana). Zepsuty do szpiku gości, arogancki i bezwzględny. Oakes świetnie
zagrał tę postać i co tu będę ukrywać, moim zdaniem to najprzystojniejszy aktor
w tym serialu ;)
Z kolei Filip to samo
dobro, choć może z lekką domieszką ambicji. Z jednej strony inteligentny, z
drugiej czasem naiwny aż do bólu. Mcfayden był wymarzonym aktorem do tej roli,
bo wyraz jego twarzy oddaje zagubienie w świecie.
Do szczegółów dotyczących
oddania średniowiecznych realiów nie będę się przyczepiać. Serial to serial, ma
swoje prawa. Budżet też był ciut skromny, wiec zrzućmy to na karb braku
funduszy. Ale irytowało mnie co innego. Ellen. Postać tak pasująca do tej epoki
jak kwiatek do kożucha. Raz, że niezależna, dwa, że wykształcona, trzy, że
oskarżona o czary. Aż mi się śmiać chciało, gdy po takim despekcie wyrządzonym
biskupowi zjawiała się ponownie wśród ludzi. W średniowieczu już dawno spalono
by ją na stosie.
Mimo pewnych
niedociągnięć, twórcom udało się oddać charakterystyczną dla średniowiecza
dwoistość. Z jednej strony rozbuchana cielesność, z drugiej duchowość, która
zaowocuje m. in. wspaniałymi katedrami.
Serial ma też oprócz
ładnej, animowanej czołówki, kilka scen mocno zapadających w pamięć. Jedna,
bodajże z pierwszego odcinka, gdy Tom w lesie mówi swoim dzieciom, że to też
jest katedra, a las wtedy wypełnia światło… Piękne. Druga scena, w której
świetnie wykorzystano grę światłem, ma miejsce, gdy mnisi przybywają do
kamieniołomu, z którego William, wbrew królewskiemu wyrokowi, zabrania im
korzystać. I znowu krzyż jaśniejący blaskiem w ręku Filipa robi wrażenie.
Historie uzupełnia bardzo
dobra muzyka, skomponowana przez Trevora Morrisa. Zostawiam was z tematem
głównym i zachęcam do oglądania.
Reżyseria: Sergio
Mimica – Gezzan
Scenariusz: John
Pielmeier, Ken Follett (powieść)
Muzyka: Trevor
Morris
Zdjęcia: Attila
Szalay
Komentarze
Prześlij komentarz