Czasem potworem jest człowiek – „The Loch”


Chyba nie ma nikogo, kto nie słyszałby o potworze z Loch Ness. Miejscowi nazywają go pieszczotliwie Nessie i gorliwie zapewniają turystów o jego istnieniu. Trudno się zresztą dziwić, bo dzięki temu mogą liczyć na zyski płynące z turystyki. Loch Ness to ogromne, bo liczące około 38 km, jezioro. Wpadające doń górskie strumienie niosą ze sobą torf, który nadaje wodom charakterystyczne, ciemne zabarwienie i poważnie ogranicza widoczność. Zamglone wzgórza, tajemnicze jezioro z czyhającym w odmętach pradawnym stworem i wieczna mżawka – trudno wyobrazić sobie lepszą scenerię dla serialu kryminalnego, prawda?

Szkockie miasteczko Lochnafoy leży tuż obok jeziora, w którym rzekomo skrywa się Nessie. Grupa lokalnych dzieciaków postanawia się zabawić. Nocą podrzucają na plażę „zwłoki” potwora złożone z fragmentów różnych zwierząt. Niewinny żart przestaje bawić, gdy okazuje się, że wśród szczątków znajduje się ludzkie serce.

Tymczasem u stóp klifu zostaje znalezione ciało lokalnego nauczyciela muzyki, Nialla Swifta. To, co początkowo wyglądało na nieszczęśliwy wypadek, okazuje się brutalnym morderstwem – ofierze usunięto mózg przez nozdrza.
Tak tragiczne wydarzenia burzą spokój miasteczka. Annie Redford, policjantka, która znalazła zwłoki, nigdy dotąd nie prowadziła śledztwa w sprawie zabójstwa. Z Glasgow zostaje przysłane wsparcie – nadkomisarz Lauren Quigley (o zgrozo, Angielka) i Blake Albrighton, profiler zajmujący się badaniem morderców i miejsc zbrodni. Lokalni policjanci nie są zbyt przyjaźnie nastawieni do przybyszów z zewnątrz, ale muszą z nimi współpracować. W trakcie śledztwa wychodzą na światło dzienne mniejsze i większe tajemnice skrywane przez mieszkańców Lochnafoy.
Pod wieloma względami serial jest typową produkcją kryminalną rozgrywającą się w małym miasteczku. Tutaj dodatkowym smaczkiem jest fakt, że mieszkańcy od zawsze żyją w cieniu potwora, który skrywa się jednak głęboko w wodach jeziora Loch Ness. Jedni w niego wierzą, inni nie, ale niemal wszyscy na nim zarabiają, więc najgorszą rzeczą, jaka mogłaby ich spotkać, jest udowodnienie, że Nessie nie istnieje. Jest to także element lokalnego folkloru, opowieści, które budują tożsamość. I oto mieszkańcy Lochnafoy, wychowani wśród historyjek o żyjącej tuż pod ich bokiem bestii, muszą poradzić sobie z faktem, że potwór wyszedł z głębin, ze sfery mitów i opowieści i grasuje wśród nich. Jest to cenna zmiana perspektywy, w której zwykliśmy postrzegać ludzi mieszkających nad jeziorem Loch Ness i w sumie jeden z większych atutów serialu. Zdjęcia w większości powstały nad prawdziwym jeziorem. Twórcy nie szczędzą nam ujęć z lotu ptaka, zamglonych wzgórz, klifów, a nade wszystko niespokojnych wód jeziora. Wszystko to buduje specyficzny klimat „The Loch”.

Skojarzenia ze znakomitym „Broadchurch” są jak najbardziej trafne. Zawiązanie akcji jest bardzo podobne. Spokój zżytej ze sobą lokalnej społeczności burzą nie tylko morderstwa, ale i przybycie detektywa z zewnątrz. To był świat, w którym klucze do domów zostawiało się pod wycieraczką albo doniczką z kwiatami, a policja kryła drobne grzeszki mieszkańców. Tymczasem śledztwo wywleka na światło dzienne kolejne tajemnice. Z tym, że w „The Loch” nie są one jakoś szczególnie drastyczne. To dramaty zwykłych ludzi, które równie dobrze mogłyby się przydarzyć naszym sąsiadom. Co nie zmienia faktu, że ich ujawnienie wywraca do góry nogami niejedno życie i nic nie może być takie jak wcześniej.

Bohaterami serialu są zwykli ludzie, dlatego nie spodziewajcie się w nim jakiś fajerwerków. Aktorzy, w większości niezbyt jeszcze opatrzeni, grają swoje role poprawnie, ale nie zapadają jakoś szczególnie w pamięć. Po części dlatego, że nie są oryginałami ani dziwakami. To po prostu ludzie, których moglibyśmy spotkać na ulicy. Najbardziej znaną aktorką jest odtwarzającą postać Quigley Siobhan Finneran, którą widziałam już w „Happy Valley” czy „Downton Abbey”. Tej postaci daleko jednak do charakternego śledczego Hardy’ego z „Broadchurch”, choć myślę, że tkwił w niej większy potencjał. Choćby związany z wyglądającą na dość toksyczną relacją z Albrigthonem. Ten z jednej strony chce złapać mordercę, ale przede wszystkim napisać kolejną książkę i zarobić duże pieniądze.


Jeżeli macie ochotę na snujący się niespiesznym tempem niczym szkocka mżawka, dobrze napisany kryminał, to bierzcie się za „The Loch”. Możecie od początku typować mordercę, bo oczywiście pojawia się wśród bohaterów, tyle że nie wiemy jeszcze, iż to on. Dopiero w finałowym odcinku (i to po podwójnym zaskoczeniu), gdy jego tożsamość zostaje odkryta, wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsce. I wcale nie miałam wrażenia, że jest to zrobione na siłę, wszystko do siebie pasowało. Polecam, idealny serial na jesienne wieczory. 

Komentarze

  1. Jakiś czas temu widziałam reklamę tego serialu w telewizji i już wtedy ta produkcja mnie zaciekawiła. Lubię takie klimaty - małe miasteczko, kryminalna tajemnica... i do tego potwór z Loch Ness;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam - wciągający serial. Tylko sześć odcinków, ani się obejrzałam, a tu już koniec.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Top 5 książek fantastycznych z motywem zimy