Układ Słoneczny to za mało – „The Expanse” sezon 3



Serial The Expanse, który zawładnął moim sercem w ubiegłym roku, powrócił z trzecim sezonem. Recenzję poprzednich dwóch znajdziecie TUTAJ

W międzyczasie przed serialem zamajaczyło widmo zagłady, gdyż stacja SyFy wycofała się z jego produkcji. Na szczęście do akcji wkroczył Amazon i dzięki temu mogę czekać na czwartą odsłonę serii.


Trzeci sezon zaczyna się w tym miejscu, gdzie skończył drugi. Od razu zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń, ale twórcy robią to tak zgrabnie, że nie trzeba żadnych przypomnień, by zorientować się, o co chodzi w fabule.
Na Rocinante atmosfera jest napięta po tym jak Naomi wbrew woli pozostałych członków załogi, przekazała próbkę Protomolekuły Fredowi Johnsonowi. Tym samym Pas wszedł w posiadanie śmiertelnie niebezpiecznego narzędzia, które stawia go w roli równorzędnego gracza wobec Ziemi i Marsa. Jest także klasycznym odstraszaczem – nikt nie uderzy w dysponujący Protomolekułą Pas, bojąc się odwetu.
Holden, Alex i Amos – każdy na swój sposób – próbują poradzić sobie ze zdradą Naomi. To zdarzenie z pewnością wpłynęło na decyzję Holdena, by porzucić wielką politykę i skoncentrować się na tym, co rzeczywiście mogą zmienić i o co chcą walczyć – czyli na uratowaniu córki doktora Praxa. Inna sprawa, że ta decyzja zawiedzie ich w samo centrum awantury związanej z Protomolekułą.
Tymczasem konflikt między Ziemią a Marsem na którym tak bardzo zależało Julesowi Pierre-Mao i Errinwrightowi wydaje się być tuż, tuż. Zwłaszcza że Chrisjen Avasarala, jedyna osoba posiadająca pełny ogląd sytuacji, jest uwięziona na statku Mao i rozpaczliwie walczy o życie. Może liczyć tylko na pomoc marsjańskiej marines Draper i swojego zaufanego szpiega Cotyara.

Pierwszą część trzeciego sezonu The Expanse wypełniają wątki, które świetnie znamy z poprzednich odsłon serialu. Wielka polityka przeplata się z krucjatą załogi Rocinante. Napięcie rośnie, wojna wisi w powietrzu. Protomolekuła chwilowo schodzi na drugi plan. Do czasu.
Mniej więcej w połowie sezonu serial zmienia styl i przenosi obszar swoich zainteresowań na coś, co zawsze mnie najbardziej fascynowało w science fiction – przedstawieniu zetknięcia ludzkości z nieznanym. Na tym etapie widać wyraźne nawiązania do innych dzieł gatunku – na czele z Solaris Stanisława Lema i uniwersum Gwiezdnych Wrót.
Okazuje się bowiem, że Protomolekuła, która znikła nam z oczu w obliczu wojny mogącej zniszczyć ludzkość, nie próżnowała. Odleciała z Wenus i zbudowała Pierścień, który jest... No właśnie, nie wiadomo czym. Oczywiście, trójka głównych graczy – Ziemia, Mars i Pas – próbują się tego dowiedzieć, wysyłając w nieznany obszar swoje statki. W okolicy nie zabrakło także Roci.
Tymczasem Pierścień okazuje się być czymś zupełnie innym niż wszyscy się spodziewali. W jego obszarze prawa i zasady dyktuje Protomolekuła, która okazuje się mieć określone cele i działa z zabójczą precyzją. Swoje trzy grosze do powiedzenia w tej sprawie będzie miał także detektyw Miller. Jednak nawet uwięzionym w pułapce ludziom z Ziemi, Marsa i Pasa trudno będzie zapomnieć o wzajemnych animozjach i podjąć współpracę.

The Expanse przez cały trzeci sezon trzyma świetne tempo. Cały czas coś się dzieje, emocje sięgają zenitu i musiałam trzymać kciuki za swoich ulubieńców.
No właśnie, bohaterowie. To oni w dużej mierze odpowiadają za to, że z tak dużym zaangażowaniem oglądam ten serial. Na początku załoga Rocinante wydawała się dość schematyczna, ale nawet w obliczu wojny i zagłady gatunku ludzkiego, twórcy serialu znaleźli czas na pogłębienie psychologii postaci. One nie tylko są nieidealne, bardzo ludzkie, ale także zmieniają się w toku wydarzeń i nieraz potrafią zaskoczyć swoim zachowaniem. I dotyczy to nie tylko starych bohaterów, ale także tych, którzy dotąd rzadko pojawiali się na ekranie, a teraz dostali więcej czasu, oraz zupełnie nowych postaci.

Do tej drugiej grupy z pewnością należy Camina Drummer (Cara Gee). Wcześniej była prawą ręką Freda Johnsona i zdecydowanie pozostawała w jego cieniu, teraz dowodzi Behemothem – okrętem wojennym Pasa. A to oznacza, że ma duży wpływ na wydarzenia. Drummer reprezentuje Pasiarzy, którzy są dumni ze swojej odrębności i nie chcą zmieniać się tylko po to, by Ziemia i Mars dostrzegli w nich równorzędnych partnerów. To prowadzi do konfliktu z jej zastępcą – Ashfordem (David Strathairn), który ma zupełnie inne podejście do sprawy. A poza tym uważa, że to on powinien być dowódcą Behemotha. Aktorzy grają swoje role fantastycznie, w każdej scenie między nimi aż skrzy od emocji.
Z nowych postaci koniecznie trzeba też wspomnieć o Annie Volovodov (Elizabeth Mitchell). To pastor prowadząca klinikę dla tych, których nie stać na opiekę medyczną. A przy tym dawna współpracownica ziemskiego przywódcy, pisząca doskonałe przemówienia. Mimo wszystkich okropieństw, których jest świadkiem, Anna niezachwianie wierzy, że w każdym człowieku istnieje dobro. A przy tym nie wydaje się być postacią naiwną czy nieznośnie idealną.
W trzecim sezonie poznamy także drugą z sióstr Mao – Clarissę, która realizuje własną wendetę. I choć jest to postać drugoplanowa, to jednak z własną historią i także doświadczająca spektakularnej przemiany.
The Expanse jest serialem, który z szacunkiem podchodzi do bohaterów i to nie tylko tych z pierwszego planu.  Bardzo zgrabnie i starannie prowadzi ich wątki oraz wzbogaca relacje tak by koniec końców widz był pewien, że żaden z nich nie pałętał się po ekranie tylko po to, by zapełnić czas antenowy. Świetnym przykładem jest Diogo Harari, który przemykał po pokładzie Behemotha to tu, to tam, by finalnie dostać scenę, po której na pewno zostanie w mojej pamięci. I co ważne, serial nie szafuje bez potrzeby śmiercią bohaterów, bo gdyby w konflikcie Drummer – Ashford zmarło któreś z nich, byłabym bardzo rozczarowana.
Dodatkowo jest to serial z bardzo dobrymi efektami specjalnymi. Statki, kosmiczne bitwy – wszystko wygląda odpowiednio i naturalnie – jeśli mogę użyć takiego słowa w odniesieniu do science fiction.

Trzeci sezon The Expanse trzyma bardzo wysoki poziom. To porywająca, epicka opowieść, w której znalazło się miejsce zarówno na dywagacje o ludzkiej naturze, jak i bitwy toczone w kosmosie. Ludzkość zetknęła się z nieznanym, które przeraża, ale także fascynuje. W finale wyłania się nowa zagadka, która wyznaczy linię fabularną na następne sezony.
Ale i tak tym, co wywołuje emocje w serialach i przykuwa uwagę widzów są bohaterowie – a stare i nowe twarze w trzecim sezonie The Expanse są niezmiernie intrygujące.
Jeżeli jeszcze nie widzieliście tego serialu, to najwyższy czas nadrobić zaległości. Zdaje się, że na naszych oczach rodzi się klasyka gatunku.

I jeszcze jedna dobra wiadomość. Sukces serialu przyczynił się do tego, że wydawnictwo Mag zdecydowało się na opublikowanie w Polsce cyklu Ekspansja Jamesa S. A. Corey’a, na podstawie którego powstała produkcja. Mam nadzieję, że tym razem zostaną wydane wszystkie tomy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karl Edward Wagner „Kane. Bogowie w mroku”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

…i do kotła wraca – Sarah J. Maas „Dwór mgieł i furii”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

A zaczęło się od kotła – Sarah J. Maas „Dwór cierni i róż”