Obraz ważniejszy niż życie – Joanna Jodełka „2 miliony za Grunwald”


Istnieją dzieła sztuki, których wartości dla danego narodu nie sposób wycenić, które już przed powstaniem budziły ogromne zaciekawienie, a potem zostały otoczone niemal nabożną czcią. Dla Polaków takim dziełem jest Bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki. Przy powstaniu obrazu mistrzowi, oprócz walorów artystycznych, przyświecał dodatkowy cel – pokrzepienie serc narodu, który w tym czasie nie istniał na mapie Europy. W setną rocznicę odzyskania niepodległości Joanna Jodełka sięga do niezwykłych losów monumentalnego malowidła i – podobnie jak sam Matejko – odtwarzając dramatyczne losy Bitwy pod Grunwaldem w czasie II wojny światowej, mówi nam co nieco o istocie i różnych sposobach pojmowania patriotyzmu. 

Historia ukrywania obrazu Matejki przed hitlerowcami to gotowy materiał na scenariusz filmowy. Niemcy chcieli za wszelką cenę zniszczyć obraz, który przedstawiał klęskę Krzyżaków i zahamował germańską ekspansję na Wschód. To miał być pokaz siły, który pójdzie w świat.

Jedno wiedział na pewno. Obraz musiał być w doskonałym stanie, jak skazaniec przed egzekucją. Inaczej nie był nic warty. Ze strzępu Goebbels nie urządzi spektaklu, Leni nie nakręci filmu, ojciec nie zobaczy, jak jego syn własnoręcznie niszczy paszkwil, który drażnił jeszcze jego dziada. Przeraził się na samą myśl o zniszczonym przypadkowo obrazie (s. 239).

Wstępem do powieści jest scena z 1878 roku, gdy Matejko maluje swoje wielkie dzieło. Półtora roku później, przytaczając opinie o Bitwie pod Grunwaldem zamieszczone w międzynarodowej prasie, Jodełka wspomina o tym, co stanie się głównym tematem powieści. Wszyscy zachwycają się dziełem, ale Niemcy są oburzeni powstaniem obrazu, który według nich pokazuje triumf barbarzyńców nad Krzyżakami, niosącymi na Wschód kaganek oświaty i cywilizacji.
Potem akcja przenosi się do 1938 roku. Hitlerowcy zajmują Austrię i rozpoczynają przemyślaną, celową akcję grabieży dzieł sztuki. Hitler wszak planuje stworzyć w swoim rodzinnym Linzu gigantyczne muzeum. Jodełka zręcznie pokazuje, że takie działania nie były spontaniczne, lecz starannie zaplanowane. Hitlerowcy zanim wkroczyli do Polski, przygotowali listę dzieł, na których szczególnie im zależało. Kradli wszystko – nawet dywany i lampy. A ich przywódcy, jak Hans Frank czy Himmler, dodatkowo rywalizowali między sobą w wyścigu po cenne łupy.
Lecz los Bitwy pod Grunwaldem miał być inny. Głównym antagonistą powieści jest Gerhard von Lossow, młody i ambitny esesman, który wywodzi się z austriackiej wyższej szlachty, od lat kultywującej tradycje i pamięć o Niemieckim Zakonie Rycerskim. Jodełka pokazuje, że idee SS nie były niczym nowym, to przetworzone i dostosowane do potrzeb nazistów teorie, które głosili już Krzyżacy. Dlatego płótno Matejki było dla nich solą w oku. Von Lossow prezentuje też pewien typ patriotyzmu, zacietrzewionego, nastawionego na zniszczenie innych. I nie zadowala go samo spalenie obrazu. Ono musi być spektakularne i wykonane publicznie, jak średniowieczna egzekucja.
 Trzeba lat, by zrozumieć, że takie dobro kultury jest ważniejsze. Je należy chronić nawet bardziej niż niejedną twierdzę! Bo twierdzę to się odbuduje w razie czego. A taki obraz kto odmaluje? Przepadnie i koniec! (s. 193).

Po drugiej stronie barykady znajdują się Polacy, którzy rozpaczliwie próbują ukryć Bitwę pod Grunwaldem. A przy gabarytach obrazu nie jest to zadanie łatwe. Uczestniczyli w tym zarówno ludzie kultury, doskonale rozumiejący wagę podejmowanych działań, jak dyrektor warszawskiej Zachęty, Stanisław Radecki-Mikulicz, wiceprezes Stanisław Ejsmond, malarz Bolesław Surrało-Gajduczeni czy profesor Władysław Woyda. Wszystkie te postaci historyczne pojawiają się na kartach powieści, ale ogromną rolę odgrywają także bohaterowie z zupełnie innych środowisk – jak Dziurawiec, przedwojenny postrach dzielnicy z Lublina, co obrazu Matejki ani nie widział, ani nawet o nim nie słyszał. A jednak w czasach wojennej zawieruchy, gdy ginęli ludzie ochraniający Bitwę pod Grunwaldem, czy to w bombardowaniach, czy masowych egzekucjach, także w Dziurawcu, który przecież wcześniej bez wahania doniósłby o ukrywanym obrazie, byle tylko dostać wyznaczoną przez okupanta gigantyczną nagrodę – 2 miliony – coś się zmienia.
Wątek jego relacji z Elizą, czy tez Elsą, obfituje w zaskakujące wydarzenia i zwroty akcji. Sama Eliza jest tez ciekawą i mocno niejednoznaczną postacią, bo w przeciwieństwie do napędzanego nienawistną ideologią von Lossowa, jest kobietą praktyczną. Interesują ją konkretne korzyści z nowo powstałej sytuacji i próbuje ugrać dla siebie jak najwięcej. W tle majaczy trudne dzieciństwo i maltretujący ją ojciec Polak, co prawdopodobnie zdecydowało o opowiedzeniu się kobiety po stronie hitlerowców.
Na kartach powieści zaglądamy do ubogich dzielnic polskich i żydowskich, pracowni historyków oraz gabinetów wojskowych. Jodełka portretuje różne środowiska i bohaterów, którzy prawdopodobnie nigdy by się nie spotkali, gdyby nie wojenna zawierucha. Przedstawia klęskę, której tak naprawdę nikt się nie spodziewał, a wreszcie trudne życie pod butem okupanta. 

W 2 miliony za Grunwald Joanna Jodełka udanie łączy znane fakty i postaci historyczne z fikcyjnymi, tworząc powieść pełną dynamiki i zwrotów akcji. Czytało się świetnie, choć przecież doskonale wiem, jak się to wszystko zakończy. W centrum wydarzeń znajduje się monumentalny obraz Matejki, duma Polaków i obiekt nienawiści hitlerowców. Bo oprócz przypomnienia niezwykłych, a przecież jak najbardziej prawdziwych faktów związanych z ukrywaniem Bitwy pod Grunwaldem, autorka przemyca też kilka prawd o patriotyzmie, który jest udziałem nie tylko praworządnych obywateli, ale także tych, po których raczej byśmy się tego nie spodziewali.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu W.A.B.


Autor:  Joanna Jodełka
Tytuł:  2 miliony za Grunwald
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 384
Data wydania: 2018

Komentarze

  1. Na pewno przeczytam, intryguje fabuła i książka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam - przy okazji można się sporo dowiedzieć :)

      Usuń
  2. Same świetne recenzje ;) zdecydowanie muszę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Domyślam się, że w tej książce splatają się liczne, ciekawe wątki. Z dużym zainteresowaniem sięgnę po te pozycję po przeczytaniu tak wiele obiecującej recenzji. Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, dzieje się naprawdę sporo. Mam nadzieję, że książka się spodoba.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Muszę to przeczytać, ale czytając opis fabuły, tej ksiązki to chętnie bym sobie obejrzała film nakręcony na jej podstawie ;p Książke choć jej nie czytałam (jeszcze) wydaje się pełna akcji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dokładnie tak jest :) Nie miałabym nic przeciwko obejrzeniu ekranizacji.

      Usuń
  5. Zaciekawił mnie tytuł i fabuła też myślę że jak się uśmiechnę to Mikołaj przyniesie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro się przekonasz, czy zadziałało :)

      Usuń
    2. No cóż nie tym razem może za późno poprosiłem a może byłem niegrzeczny ponieważ u mnie pusto xd
      Może jednak Aniołek się szarpnie ;)

      Usuń
    3. Najważniejsze to być wytrwałym ;)

      Usuń
    4. Dokładnie ;) okazji jest sporo ;p

      Usuń
    5. Grudzień to najlepszy miesiąc :)

      Usuń
  6. Kolejna recenzja, która zachęca mnie do zakupu tej książki. Kiedyś się nie powstrzymam... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oryginalny pomysł, myślę, że mogłoby mi się spodobać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)

„Poldark” – recenzja sezonu czwartego (ze spoilerami)