Margaret Atwood „Opowieść podręcznej”


Katastrofa ekologiczna i gwałtowne ograniczenie liczby kobiet zdolnych do urodzenia zdrowych dzieci, ułatwiły dojście do władzy fanatykom z Banków Myśli Synów Jakuba. Na gruzach USA stworzyli Republikę Gileadu. Odebrali kobietom wszelkie prawa i podzielili je na kasty społeczne. Jedną z nich są podręczne – grupa płodnych kobiet przydzielonych do domów Komendantów, prominentnych przedstawicieli reżimu, by rodziły im i ich bezpłodnym żonom dzieci. Odebrano im wszystko, nawet imiona. Modlą się, by zajść w ciążę, gdyż nieprzydatne trafiają do Kolonii, które są piekłem na ziemi.

My służymy tylko do rozmnażania: nie jesteśmy konkubinami, gejszami, kurtyzanami. Przeciwnie – zrobiono wszystko, żeby nas z tej kategorii kobiet usunąć. Ma nie być w nas nic rozrywkowego, nie dopuszcza się, byśmy mogły stanowić obiekt potajemnych pragnień – ani oni od nas, ani my od nich nie mamy prawa doznawać żadnych szczególnych łask, nie ma być żadnego punktu zaczepienia dla miłości. Jesteśmy dwunogimi łonami, niczym więcej: świętymi naczyniami, próbówkami laboratoryjnymi (s. 164-165).

Taki świat przedstawia w swojej antyutopii Opowieść podręcznej Margaret Atwood. Cała historia przedstawiona jest z punktu widzenia Fredy, jednej z podręcznych w republice Gileadu. Jest ona narratorką całej opowieści, w której teraźniejszość przeplata się z przeszłością bohaterki. Bo mimo tego, że została zmuszona do odgrywania roli podręcznej i nafaszerowano jej umysł ideologią, nie zapomniała, kim kiedyś była. Pamięta o tym, że mogła pracować, miała własne pieniądze, a przede wszystkim męża i dziecko.

Zawsze traktowałam moje ciało jako instrument przyjemności, środek transportu albo narzędzie spełniania mojej woli. Mogłam go używać do biegania, naciskania takich czy innych guzików, do powodowania, by pewne rzeczy się działy. Istniały oczywiście granice, ale moje ciało było giętkie, samodzielne, konkretne, stanowiło ze mną jedność (s. 91).

To nie jest opowieść o walce z systemem. Freda do takich bohaterek nie należy. Zrobi wszystko, by przetrwać i ma nadzieję, że inne kobiety – takie jak jej matka czy najlepsza przyjaciółka Moira – okażą się silniejsze niż ona, obalą Gilead i zwrócą jej wolność. Co dnia budzi się z nadzieją, że wszystko okaże się złym snem.

Opowieść podręcznej to w gruncie rzeczy dość kameralna historia, skupiona na przeżyciach głównej bohaterki. Stąd też świat przedstawiony jest dość ogólnikowo, bo sama Freda nie wie o nim zbyt wiele. Pamięta, z jaką łatwością doszło do przewrotu poprzedzonego zamachem na amerykański rząd, za który winą obarczono fundamentalistów islandzkich. Odebrano jej pracę, a potem zabroniono kobietom cokolwiek posiadać. Krok po kroku przedstawia kolejne trybiki opresyjnego systemu. Śledzi on każdy krok obywatela przez agentów zwanych Oczami. Dotyczy to nie tylko kobiet, ale wszystkich, łącznie z Komendantami. Gdzieś na graniach trwa wojna toczona przez bojowe oddziały Gileadu zwane Aniołami i panuje atmosfera nieustannego zagrożenia. Jeżeli macie skojarzenia z Rokiem 1984 Orwella to są one jak najbardziej słuszne. To system doskonale przemyślany i zorganizowany, tłamszący obywateli i szczujący ich na siebie, premiujący donosicielstwo, czy to z pobudek ideologicznych czy chęci osiągnięcia wyższego statusu społecznego i związanych z tym przywilejów. Prężnie rozwija się nowomowa, która ma zatruwać ludzkie umysły. Do tego Gilead bezlitośnie punktuje wszystkie wady poprzedniego świata.

– Daliśmy im więcej, niż zabraliśmy – powiedział Komendant. – Pomyśl tylko o problemach, jakie dawniej miały kobiety. Zapomniałaś już o barach dla samotnych, o poniżających randkach „w ciemno” w szkolnych czasach? Handel żywym towarem. I ta straszliwa przepaść między tymi, które mogły sobie łatwo znaleźć partnera a tymi, które nie mogły. Jedne z rozpaczy głodziły się, żeby schudnąć, to znów inne wstrzykiwały sobie do piersi silikon, obcinały nosy i tak dalej. Pomyśl o tej całej ludzkiej nędzy (s. 261).

Propaganda działa świetnie. Oficjalnie gwałt karany jest śmiercią i podręczne mogą osobiście wymierzyć karę, wyładować swoją złość. A że może niekoniecznie na winnych? No cóż, to już zupełnie inna sprawa. Zresztą nigdy nie może być tak, żeby wszystkim było lepiej. Niektórym musi być gorzej.

Niezwykle ciekawą perspektywę zapewnia umieszczony na końcu Komentarz historyczny do Opowieści podręcznej. Pochodzi on z sympozjum poświęconym studiom nad Gileadem z 2195 roku. Powieść jest przedstawiona jako odtworzenie słów zapisanych na kasetach magnetofonowych, a naukowcy badają ich autentyczność i próbują dopasować do znanych im faktów. W ten sposób autorka uzmysławia nam, że pojedyncza ludzka opowieść nie ma wielkiego znaczenia dla historyków. Oni skupiają się na ustroju Gileadu i jego ewolucji. Na pojedyncze jednostki i ich, choćby najbardziej dramatyczne losy, nie ma miejsca. W tym świetle Freda jest tylko jedną z wielu. A to, że zakończenie jest otwarte i nie poznamy jej dalszych losów, nie ma wielkiego znaczenia.

Opowieść podręcznej Margaret Atwood została wydana w 1985 roku i moim zdaniem wcale się nie zestarzała. Oczywiście, serial dał jej drugie życie, ale nie o to mi chodzi. Jest to antyutopia wymierzona w fundamentalizm, feministyczna, której powstanie wiązano z krytyką rządów Reagana, a dziś z rządami Trumpa i kolejną głośną dyskusją o prawach kobiet. A przede wszystkim jest to opowieść o jednostce zniewolonej przez system. Niektórzy traktują ją jako krytykę chrześcijaństwa, ale nie zgadzam się z tym. Bo łatwo zauważyć, że Gilead wybiera z Biblii tylko fragmenty, które przerabia po swojemu, by usprawiedliwić działania reżimu. Katolicy i przedstawiciele innych religii są bezwzględnie zabijani. Autorka podkreśla także wiarę zakonnic, które nie godzą się na porzucenie swych zasad, wybierając śmierć w Koloniach. To mogłaby być każda inna religia, a skutek byłby ten sam. System, który uważa, że ma prawo decydować o losach jednostki i wie lepiej, co jest dla niej najlepsze, zawsze przyniesie tylko zło.

Poruszająca, dająca do myślenia proza, która została ze mną długo po tym, jak przeczytałam ostatnią stronę.

Autor:  Maragret Atwood     
Tytuł:  Opowieść podręcznej   
Tytuł oryginalny: The Handmaid’s Tale 
Tłumaczenie: Zofia Uhrynowska-Hanasz
Wydawnictwo: Wielka Litera
Liczba stron: 366
Data wydania: 2017

Komentarze

  1. Wspaniała książka, warta przeczytania i zapamiętania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od bardzo dawna chcę przeczytać tę książkę, ale jakoś mi się nie udało, Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się nadrobić zaległości. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w sumie krótka książka, więc mam nadzieję, że w końcu uda ci się ją przeczytać, bo naprawdę warto :)

      Usuń
  3. Czytałam, cenię bardzo, wciąż mam w pamięci szok po zetknięciu się z tym przerażającym światem, jaki wykreowała autorka. To powinna być lektura obowiązkowa w każdej szkole - ku przestrodze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, ja też chętnie widziałabym ją w kanonie lektur. Oby wizja Atwood nigdy się nie ziściła.

      Usuń
  4. Bardzo chętnie dodam do listy książek do przeczytania! Ech, czy tylko mnie przerasta ta lista?
    Pozdrawiam!

    Z e-BOOKIEM POD RĘKĘ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha, chyba wszyscy książkoholicy tak mają :) Ja na pewno, bo moja lista książek do przeczytania wydłuża się zamiast skracać.

      Usuń
  5. Nawet nie wiedziałam, że ta książka została wydana tyle lat temu.
    Kiedyś, jak się już ogarnę z moim stosem hańby na pewno ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno w to uwierzyć, ale to prawda. Powodzenia ze stosem hańby ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zagłada domu Sharpe’ów – „Crimson Peak. Wzgórze krwi”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Co się stało z Cristiną Olmedo? – „Gran Hotel”

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)