Nowa Genesis – Chris Beckett „Ciemny Eden”


Odległa, pogrążona w wiecznym mroku planeta, rozświetlana tylko lśniącym na niebie Gwiezdnym Wirem i światłem drzew lampowych, niewiele ma wspólnego z rajskim Edenem. Nic tu bowiem nie przypomina Ziemi – ani zwierzęta o zdecydowanie zbyt wielu kończynach i innym kolorze krwi, ani przedziwne rośliny. A jednak żyją tutaj ludzie – ponad pięćsetosobowa Rodzina, potomkowie dwójki ludzi, którzy przed laty rozbili się na tej niegościnnej planecie.
Rodzina znacznie się rozrosła i nadal się rozrasta, ale nie ma zbyt wiele miejsca do ekspansji, bowiem teren na którym żyją otacza Śnieżne Ciemno – wysokie, pokryte wiecznym śniegiem góry, których nie przebył żaden człowiek. Rodzina od lat czeka na ratunek, który ma przybyć z Ziemi. Nie opuszczają więc miejsca, w którym mają nań czekać i przestrzegają praw spisanych na drzewach. Przodkowie zapowiedzieli, że tylko wtedy będą godni, by wrócić do domu. Lata mijają, Najstarsi opowiadają przedziwne historie o świecie oświetlanym przez Słońce i niezwykłych wynalazkach, a Pamiątki z ich statku traktowane są jak drogocenne relikwie. Na Rocznicach można obejrzeć Przedstawienia, które przypominają o przeszłości. Taki porządek wydaje się być niezmienny aż do dnia, gdy John Czerwoniuch zaczyna zadawać niewygodne pytania. Nie zadowala się stagnacją i dawnymi obyczajami, chce zmian, a jego postępowanie zmieni Eden raz na zawsze.

Ciemny Eden Chrisa Becketta to książka, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Mamy do czynienia z chyba najbardziej klasycznym motywem science fiction – Ziemianami zagubionymi na obcej planecie, ale Beckett rozegrał go po mistrzowsku. Po skończeniu lektury zastanawiałam się, z czego wynika fakt, że ta książka jest tak wciągająca i mocno zapada w pamięć. Od razu powiem, że nie chodzi o rozwój fabuły, bo tutaj akurat jest przewidywalnie. Ciemny Eden ma jednak szereg innych zalet: niezwykle działającą na wyobraźnię wizję planety, dużą kreatywność w dziedzinie lingwistyki, świetne ukazanie procesów socjologicznych zachodzących w społeczeństwach pierwotnych, korespondowanie fabuły z Biblią, a wreszcie pokazanie, jak rodzą się mity i jak bardzo, my, ludzie ich potrzebujemy. Gatunkowo powieść Becketta zaliczyłabym do nurtu fantastyki socjologicznej, a pod względem konstrukcji mocno zbliża się do paraboli.

 Zacznę od wizji planety. Autor pokazał nam zupełnie inny świat, a jego wizja jest niezwykle sugestywna. Wrażenie obcości potęguje fakt, że przybysze z Ziemi nadali niezwykłym istotom i roślinom swojskie nazwy – jak nietoperze czy lamparty, mimo że z tymi ziemskimi to nie mają one zbyt wiele wspólnego. Beckett od początku konsekwentnie trzyma się perspektywy mieszkających tam ludzi. Dlatego nie dowiemy się zbyt wiele o tym, jak funkcjonuje ta planeta, wiemy tylko to, co mieszkający na niej ludzie. Czyli niewiele. Drzewa wydają dziwne odgłosy, pompują coś spod powierzchni – ale jak to działa i dlaczego? Tego się z książki nie dowiemy, bo to wiedza zbyt zaawansowana dla bohaterów. Dzięki temu trikowi planeta jest tajemnicza, obca i przerażająca.
Degenerację mieszkających na Edenie ludzi poznajemy także dzięki językowi, jakim się posługują. To przedziwna mieszanka nazw i określeń zapożyczonych z Ziemi, które tutaj znaczą zupełnie coś innego oraz powtarzanych bezmyślnie zniekształconych pojęć, kompletnie niezrozumiałych dla ludzi urodzonych na Edenie – jak Lon Downik czy Sekret Tarka. Beckett wykazał się sporą kreatywnością, szczególnie zniekształcone wersje ziemskich opowieści i wynalazków robią duże wrażenie.
Charakterystyczną cechą języka mieszkańców Edenu jest także wyrażanie stopnia emocji poprzez powtarzanie określeń np. bardzo bardzo bardzo. Ubożenie języka autor podkreśla poprzez wprowadzanie nowych powiedzonek, wulgarnych i zazwyczaj odnoszących się do czynności fizjologicznych człowieka oraz nadawanie nowym przedmiotom czy zwierzętom najprostszych i opierających się na podstawowych skojarzeniach nazw: np. pełzak – coś, co pełza. Wyobraźnia Rodziny jest uboga – młodzi nie chcą używać ziemskich lat jako miary czasu, wolą określenie łonczas – czyli czas ciąży. W tym miejscu warto wspomnieć o tłumaczu Wojciechu M. Próchniewiczu, który bardzo dobrze wykonał swoją pracę.

Nie mniejsze wrażenie robi opis społeczeństwa, które utknęło w martwym punkcie, czekając na ratunek. To pryncypializm w czystej, ba, nawet skrajnej postaci. Kurczowe trzymanie się zasad, kult Rodziców i Trzech Towarzyszy – Rodzina żyje w stagnacji, nie dostrzegając, że nie tylko się nie rozwijają, ale wręcz cofają. Brakuje jedzenia, zlikwidowali szkołę dla dzieci, bo żeby przeżyć, one także musiały zdobywać pożywienie. Nie próbują wymyślić niczego nowego.

To właśnie jest z nami nie tak. Żyjemy, jakbyśmy naprawdę nie mieszkali na Edenie, jakby to był tylko obóz, co myśliwi robią w lesie na parę spań. Cały czas czekamy, żeby wrócić tam, gdzie naprawdę jest nasze miejsce (s. 48).

Lecz w każdym społeczeństwie zdarzają się jednostki, które mają odwagę myśleć inaczej. I oto w Rodzinie pojawia się John Czerwoniuch, który zaczyna patrzeć nieco dalej w przyszłość i zadawać niewygodne pytania. Jego postępowanie oburza starszych, których władzy nikt dotąd nie podważał, ale wielu młodych podąża za Johnem. Dzięki przedstawianiu wydarzeń z punktu widzenia różnych postaci możemy obserwować nie tylko punkt widzenia buntownika, który wiecznie gdzieś gna, pragnie czegoś nowego, innego, ale także to, jak postrzegają go najbliżsi – np. Tina Kolczak. Mamy więc jakże klasyczną i odwieczną historię walki starego z nowym, buntu przeciw zastanemu porządkowi, a wreszcie gwałtownej fali wynalazków i zmian. Gdy jeden człowiek odważy się myśleć, zmian nic nie jest w stanie powstrzymać.
Ciemny Eden to także historia przejścia łagodnego matriarchatu wspieranego przez autorytet Najstarszych w wojownicze społeczeństwo, gdzie rządy sprawują młodzi, silni mężczyźni. Dotąd matki były najważniejsze – ponieważ w Rodzinie nie liczyło się, kto jest ojcem, właściwie nikt tego nie wiedział. Nie było małżeństw. Jednak rodzice wpoili potomkom, że nie powinni uprawiać seksu z najbliższą rodziną. Uboga pula genetyczna oczywiście wywarła piętno na społeczeństwie. Sporo dzieci rodziło się zdeformowanych – na Edenie nazywano ich nietopyskami i krzywostopami.  

I przyszło mi do głowy – no, jeszcze dobrze tego wtedy nie przemyślałam, ale tak mi jakby mignęło w głowie – że dotąd to kobiety rządziły wszystkim na Edenie i decydowały, jak ma wszystko wyglądać, ale teraz nadchodził czas, kiedy to będą mężczyźni. Niektórzy będą dobrzy, a inni źli, jak David. Ale ogólnie to będą mężczyźni, nie kobiety. Coś się zmieniło i już nic nie będzie tak jak kiedyś (s. 133).

Beckett ukazuje procesy socjologiczne, narodziny przemocy, nienawiści i innych, tych, którzy odważyli się postąpić inaczej. Nie jest to zbyt optymistyczna wizja, bo nawet ci, którzy nie chcieliby walki i dalszego rozwoju krwi, podporządkowują się większości. Jeden kamyk wywołuje lawinę, której nie da się powstrzymać.

Historia przedstawiona w Ciemnym Edenie koresponduje z Biblią, co jest oczywiste już choćby po samym tytule. Mamy tu do czynienia z bardzo podobną sytuacją wyjściową – dwoje ludzi i ich potomstwo zaludniają całą planetę. Podobieństw jest w tekście znacznie więcej, ale nie są one serwowane w sposób oczywisty.
Beckett przedstawia, jak rodzą się mity, jak potomkowie zmieniają nie przeszłość, ale sposób myślenia i opowiadania o niej, jak wspomnienia stają się czymś znacznie ważniejszym. Na Edenie Rodzina pieczołowicie przechowuje historie o utraconej Ziemi, niezwykłych wynalazkach (których nie potrafią pojąć), a także historii tego, jak ludzie znaleźli się na obcej planecie. Temu służą Rocznice i przedstawienia odtwarzające dawne dzieje. W ten sposób to, co zdarzyło się naprawdę, zostaje zmienione, wyidealizowane, a w końcu przeniesione w zupełnie inny wymiar – mitu. Buntowniczy bohaterowie powieści, którzy prą do zmian – John i Jeff – mają głęboką świadomość, że ich działania zapiszą się w historii i staną się dla przyszłych pokoleń ważną opowieścią. Lecz nie wiedzą, jaką – bo każda opowieść może być inaczej zapamiętana i przekazana w zależności od tego, kto ją opowiada.

Ludziom potrzebne są takie rzeczy jak ten pierścień – dodał po jakimś czasie John. – Potrzebują historii, opowieści. Czegoś z przeszłości, czego będą się trzymać, idąc w przyszłość. Tak jak kiedy wchodzisz na drzewo: musisz się trzymać mocno jednej gałęzi i puszczasz się dopiero, gdy już mocno trzymasz następną (s. 257).

Powieść Ciemny Eden Chrisa Becketta ukazała się w serii Uczta Wyobraźni. I naprawdę jest to smakowita czytelnicza uczta, którą Wam gorąco polecam.

Autor:  Chris Beckett           
Tytuł: Ciemny Eden  
 Tytuł oryginalny: Dark Eden
Tłumaczenie: Wojciech M. Próchniewicz
Wydawnictwo: Mag
Seria: Uczta Wyobraźni
Liczba stron: 336
Data wydania: 2014

Komentarze

  1. Nie słyszałam o niej, ale po twojej recenzji koniecznie się w nią zaopatrzę. Tylko muszę sprawdzić czy jest jeszcze do kupienia, bo z dobrymi książkami od Wydawnictwa Mag jest różnie. Mam nadzieję, że zrobi na mnie tak duże wrażenie jak na tobie.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda ci się gdzieś ją dorwać. Ja mam na liście parę książek od Maga, których nigdzie nie idzie dostać. A "Ciemny Eden" to sztos :)

      Usuń
  2. Słyszałam o autorze, ale nie o tej książce. Twoje recenzja jest naprawdę interesująca i z przyjemnością dopisuję do listy. Mam nadzieję, że szybko uda mi się ją zdobyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam, że Beckett jest dobry, ale nie wiedziałam dlaczego. W skutek tego zgarnęłam ten Eden z biblioteki i nawet do niego nie zajrzałam ostatecznie. Teraz dopiero czuję się zachęcona. Tym bardziej, że ostatnio zatęskniło mi się za dobrze napisanym science fiction ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie jak znalazł :) U mnie też "Ciemny Eden" poleżakował trochę na półce, bo kupiłam z polecenia już jakiś czas temu, ale odkładałam lekturę. Teraz wiem, że to był błąd i natychmiast biorę się za drugą część cyklu.

      Usuń
  4. Po tej recenzji mam ochotę przeredagować trochę moje plany czytelnicze i sięgnąć po Becketta wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Koniecznie przeczytam. To sama esencja moich ulubionych rzeczy. Serdecznie dziękuję za polecenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo :) Mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zagłada domu Sharpe’ów – „Crimson Peak. Wzgórze krwi”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Co się stało z Cristiną Olmedo? – „Gran Hotel”

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)