Krzyk z przeszłości – Katarzyna Puzyńska „Pokrzyk”


Rodzanice, dziesiąty tom sagi o policjantach z Lipowa, zakończył się mocnym finałem, w którym Klementyna Kopp przyznała się do zabójstwa dziennikarki. Pokrzyk bazuje przede wszystkim na tej historii. Stróże prawa są przekonani o winie emerytowanej policjantki, zwłaszcza, że dochodzi do kolejnych morderstw, a na miejscu zbrodni świadkowie widzieli Kopp. Tylko Daniel Podgórski nie wierzy w winę koleżanki i zaczyna prowadzić niezależne śledztwo, by oczyścić ją z zarzutów.
Weronika Podgórska, szukając domu dla matki, trafia do dworku we wsi Wnyki, który zdaniem miejscowych jest obłożony klątwą. Ktoś zmarł w nim paskudną śmiercią, a każdego, kto przekroczy próg, czeka ten sam los.

Pokrzyk. Nie była nawet pewna, czy takie słowo istnieje. Pewnie nie. Nie szkodzi. Idealnie wyrażało to, co czuła. Pokrzyk. Miejsce, które nie należy ani do Boga, ani do szatana. Jej osobiste piekło. Piekło. Czyściec. Raj. Dante może to pięknie opisał, ale teraz wiedziała, że nie miało to znaczenia. Dla niej był tylko pokrzyk. Tylko to (s. 557-558).

Pod względem intrygi kryminalnej nie mam Pokrzykowi nic do zarzucenia. Puzyńska wykorzystuje te same elementy, które pojawiły się w poprzednich powieściach – powiązanie obecnie prowadzonej sprawy z przeszłością, akcenty paranormalne, podrzucanie mylących tropów, a nawet sam sposób pisania krótkich rozdziałów z perspektywy mordercy na kształt strumienia świadomości – to było, ale wciąż świetnie się sprawdza. Pogmatwane rodzinne sekrety, prawda o ludziach kryjąca się za czterema ścianami, a wreszcie dworek obłożony klątwą, stary bunkier czy przewijający się tu i ówdzie motyw klauna – naprawdę fajny klimacik.  

Natomiast jeżeli chodzi o warstwę obyczajową, zawsze będącą ważnym elementem lipowskiej sagi, nie jest dobrze. Wciąż powtarzający się trójkąt między Danielem, Weroniką i Emilią stał nie tylko nudny, ale i nie wywołuje żadnych emocji. Mnie te wszystkie dramy między nimi niewiele już obchodzą. A wałkowanie tego samego tematu niekorzystnie wpływa także na kreacje bohaterów. Najbardziej widać to w przypadku Weroniki. Jej zachowanie jest zwyczajnie głupie i trudno się w nim doszukiwać jakiejkolwiek logiki. Wiem, że zakochanym zdarza się robić różne dziwne rzeczy, ale igranie z nałogiem partnera to samobójstwo. Poza tym, po tylu perypetiach i traumach powinna się już nauczyć, że ciekawość bywa pierwszym stopniem do piekła. Ale nie.   

Pokrzyk Katarzyny Puzyńskiej to słabszy tom serii, ale mocne zakończenie daje nadzieję, że może dalej będzie lepiej. Bo ja naprawdę lubię ten cykl, klimat i chciałabym jeszcze do niego wrócić.

Recenzję książki możecie przeczytać także na blogu:

Autor:  Katarzyna Puzyńska            
Tytuł: Pokrzyk    
Cykl: Lipowo
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 604
Data wydania: 2019

Komentarze

  1. Szkoda, że ten tom serii okazał się słabszy. Ja jeszcze nie znam twórczości autorki, więc wszystko przede mną. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że nie tylko ja jestem zmęczona obyczajową częścią tej sagi i chyba sama wolę przemilczeć zachowanie Weroniki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też jestem zdziwiona, że poszło to w tę stronę. Szkoda.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)

Mroczny świat elfów – Holly Black „Okrutny książę”