Ostatni akt wojny i … wstęp do następnej – Tad Williams „Serce Świata Utraconego”
Ineluki, Król Burz, upadł, ale wojna
jeszcze się nie skończyła. Niedobitki Nornów uciekają do Nakkiga, górskiej
fortecy. Zadanie unicestwienia ich raz na zawsze otrzymuje książę Isgrimnur i
jego Rimmersmeni. Wśród nich znajduje się dobrze znany Sludig, a także nowy
bohater, Porto, najemnik z Południa.
Gdy myśli ludzi koncentrują się wokół
rozbicia Białych Lisów, Nornowie rozpaczliwie starają się przetrwać. Ich
królowa pogrążona jest w głębokim, uzdrawiającym śnie, a pod jej nieobecność
różne kasty nie tylko walczą z ludźmi, ale także między sobą oraz snują
mniejsze i większe intrygi. Jednym z najważniejszych graczy jest Yaarike,
Wielki Mistrz Zakonu Budowniczych, u którego boku trwa Viyeki, szykowany na
jego następcę. Coraz większy posłuch zdobywa także śmiała wojowniczka Suno’ku.
Serce Świata Utraconego Tada Williamsa to pomost przerzucony między cyklem Pamięć, Smutek i Cierń oraz nowym Ostatni król Osten Ard. Ten króciutki tekst spokojnie mógłby być
epilogiem poprzedniej serii. Dopowiada bowiem historię ostatnich starć w wojnie, w której
bohaterowie starli się z Królem Burz i Nornami. Ale przede wszystkim Williams
kładzie w niej podwaliny dla nowego cyklu i przedstawia Nornów z zupełnie innej
perspektywy niż do tej pory. W tym przypadku akurat to, że czytałam Pamięć, Smutek i Cierń dopiero teraz, to
spora zaleta. We wcześniejszych książkach Nornowie byli przedstawiani bardzo
enigmatycznie, przemykali gdzieś w tle, walczyli, ale ich perspektywa była
nieobecna w cyklu. Tutaj jest inaczej. Nornowie
stają się pełnoprawnymi bohaterami, którzy mają swoje ambicje, pragnienia i
obawy. A przy tym bardzo różnią się między sobą i bezwzględnie walczą o władzę.
Williams przybliża ich ustrój społeczny, podporządkowany ścisłej
hierarchii, kastowy, który najbardziej boi się… buntu tych biednych. Jakież to
ludzkie.
Pokazuje też ciężar wielowiekowej
tradycji, która zaczyna szkodzić Nornom. Część z nich zaczyna zdawać sobie
sprawę, że może ścieżka, którą podążają, wcale nie jest najlepsza, a w każdym
razie prowadzi nie tam, gdzie trzeba.
Ciemno tu, pomyślał Viyeki. Zawsze tak ciemno we wnętrzu góry i w sercach Hikeda’ya. Przez chwilę, wśród natłoku myśli o bliskim końcu wszystkiego, co znajome, znów się poczuł jak stworzenie wiodące potajemne życie – jakieś ślepe, ryjące zwierzę z mrocznych głębi. Gdyby wszyscy Hikeda’ya wyginęli tu w podziemiu, świat pewnie nawet by tego nie zauważył.
A gdyby nawet, to nic by to nikogo nie obeszło (s. 233).
Szalenie podoba mi się też pomysł
Williamsa na przedstawienie Burzowej Góry – miejsca, które budziło grozę już
przed przybyciem Nornów, a w jego niezbadanych głębinach czają się istoty potężne
i budzące grozę (tak to jest, jak się człowiek Lovecrafta naczyta).
Kolejną ciekawą perspektywą obecną w Sercu
Świata Utraconego jest ta związana z Porto i Endrim. Ludźmi, którzy nie do
końca wiedzieli, w co się pakują, podążając na Północ. Białe Lisy i wojna jest dla nich
szokiem. Zwłaszcza dla młodego Endriego, który marzy tylko o powrocie do domu i
nie chce dokonywać żadnych bohaterskich czynów.
Do tego dochodzą także zapiski
przedstawicielki Zakonu Kronikarzy, która przedstawia całą historię z punktu
widzenia Nornów, obrosłą mitami i dość mocno rozmijającą się z faktycznymi
zdarzeniami.
Serce Świata Utraconego to lektura dla tych, którzy znają cykl Pamięć, Smutek i Cierń. Moim zdaniem czytanie jej bez znajomości
wcześniejszych książek mija się z celem. Bo na przykład autor nie objaśnia kim są Isgrimnur czy Sludig,
lecz zakłada, że czytelnik to wie. Jest to króciutki tekst, zwłaszcza dla
Williamsa, który lubi rozbudowaną i toczoną w spokojnym tempie narrację.
Książka liczy 300 stron, ale zawiera także wstęp, indeks osób, miejsc i rzeczy,
króciutki esej o Sithach, Nornach i Dzieciach Oceanu, oraz fragmenty powieści Korona z Czarodrzewu – pierwszej książki
z nowego cyklu osadzonego w Osten Ard.
Osobiście jestem usatysfakcjonowana lekturą, ale traktuję ją po prostu
jako przedłużenie (czy też uzupełnienie wcześniejszego cyklu). I bardzo jestem ciekawa, jak
Williamsowi uda się powrót po latach do Osten Ard.
Tłumaczenie:
Zmienił się tłumacz serii – i to
widać. Sporo tu niezgrabnej i sztucznie wypadającej archaizacji. Osobiście nie
mam nic przeciwko archaizacji, ale trzeba stosować ją z wyczuciem, a tu
momentami tego zabrakło. To jest zła wiadomość. A dobra jest taka, że wyczytałam
w Internetach, iż ten problem został zauważony i poprawiony w Koronie z czarodrzewu.
Autor: Tad Williams
Tytuł: Serce Świata Utraconego
Tytuł oryginalny: The Heart of What Was Lost
Cykl: Ostatni król Osten Ard
Tłumaczenie: Janusz
Szczepański
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 299
Data wydania: 2017
To zupełnie nie mój gatunek czytelniczy, ale bardzo ciekawa recenzja. 😊
OdpowiedzUsuńDobrze, że przynajmniej recenzja się podobała ;)
UsuńNa szczęście otworzyli już biblioteki, ale nie ukrywam, że dobrą fantastykę wolałabym mieć na półce. Muszę sięgnąć po pierwszą serię.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ja też fantastykę raczej kupuję niż pożyczam z biblioteki. A Williamsa koniecznie przeczytaj :)
UsuńTom pierwszy wciąż przede mną. Ale mam takie zaległości, że nie mam pojęcia kiedy po niego sięgnę...
OdpowiedzUsuńGorąco polecam. Nie zwlekaj za długo :)
Usuń