Krew ponad wszystko – Siri Pettersen „Zgnilizna” (Råta)
O ile przy pierwszym tomie cyklu
„Krucze pierścienie” Siri Pettersen nieco narzekałam na przewidywalność
rozwiązań fabularnych, to przy drugim „Zgniliźnie” muszę stwierdzić, że powiało
świeżością. Autorka wybrała dla swoich bohaterów ścieżki, których się nie
spodziewałam.
By
ratować Ym przed inwazją ślepych i zgnilizną, Hirka decyduje się odejść przez
krucze pierścienie. I w ten sposób trafia do naszej rzeczywistości. Tak
przynajmniej się wydaje na pierwszy rzut oka. Im dalej zagłębiamy się bowiem w
akcję, tym więcej różnic się pojawia. Wraz z bohaterką stopniowo zagłębiamy się
w rzeczywistość, gdzie kryją się łowcy, zapomniani i ślepi. Jest to dla Hirki
świat zimny, pozbawiony Evny, a przy tym toczony przez zgniliznę. W tym miejscu
więcej nie napiszę, żeby nie spoilerować, do zagadek fabularnych wrócę poniżej.
Drugi
wątek powieści związany jest z Rime, który pozostał w Ym. Jako głowa Rady i
Powiernik Kruka musi poradzić sobie z ogromną odpowiedzialnością. Reformy,
które chce przeprowadzić, też nie przysparzają mu popularności. Na domiar złego
okazuje się, że ofiara Hirki była daremna. Ślepi nadal nękają Ym.
Uwaga,
spoilery.
Trudno
pisać o rozwiązaniach fabularnych w „Zgniliźnie”, nie zdradzając zaskakującego
kierunku rozwoju fabuły, w którym poszła Siri Pettersen. Ogromną niespodzianką
był dla mnie fakt, że Widzący jednak istnieje. Równie wielką pojawienie się
jego znienawidzonego brata – Graala. Imię oczywiście nie jest przypadkowe i
nawiązuje do wersji, w której nazwę Graal tłumaczy się jako „święta krew”. A
krew ma w tym tomie kluczowe znaczenie. I to w wielu aspektach.
Krew, Rime. Czy nie zawsze o to chodzi? Dzięki niej żyjemy. Z jej powodu umieramy. To ona decyduje, kim jesteśmy. Kiedy istniejemy. Mówi się, że to z niej jest tworzona Evna. Z krwi ziemi, która z kolei zabarwia naszą krew. Koło się zamyka. s. 75.
A
już fantastyczną niespodzianką było nagłe przetasowanie w końcówce tomu.
Dobrze, że ten strasznie zły ostatecznie nie okazał się taki całkiem zły, a
dobry wyszedł na wcale nie takiego dobrego.
Na
pewno zaskakująca jest droga, którą wybrał Rime. Nie spodziewałam się, że
pójdzie w ślady Urda Vanfarinna. I trochę nie pasuje mi to do postaci
chmurnego, ale rozsądnego młodzieńca z pierwszego tomu. No bo przyjęcie dzioba
to za rozsądne jednak nie było, oj nie.
Koniec
spoilerów.
W
drugim tomie „Kruczych pierścieni” autorka splata ze sobą w jedną całość
pozornie niepasujące elementy. Nasz świat (z drobnymi zmianami, ale jednak)
łączy się z fantastycznym Ym i to wcale nie zgrzyta. Widać, że jest to
przemyślana koncepcja. „Zgnilizna” odsłania nam trochę więcej mitologii
kruczych pierścieni. Więcej dowiadujemy się o wojnie, która odmieniła oblicze
Ym. I nie tylko Ym zresztą. Z zadowoleniem stwierdzam, że jest to godna
kontynuacja „Dziecka Odyna”, książka lepsza od jedynki, bo bardziej
zaskakująca.
Autor: Siri Pettersen
Tytuł: „Zgnilizna”
Cykl: Krucze
Pierścienie
Tłumaczenie:
Anna Krochmal i Robert Kędzierski
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 528
Data wydania: 2016
Komentarze
Prześlij komentarz