Po drugiej stronie lustra – Katarzyna Puzyńska „Utopce”
Przed Danielem Podgórskim, Emilią
Strzałkowską i Klementyną Kopp kolejne trudne zadanie. Komendant Olaf
Czajkowski nie zlikwiduje komisariatu w Lipowie pod jednym warunkiem –
policjanci rozwiążą zagadkę tragedii do której doszło w 1984 r. w wiosce
Utopce. W tajemniczych okolicznościach zginęli wtedy ojciec i brat komendanta.
Choć może bardziej odpowiednim słowem byłoby – zaginęli. Nigdy bowiem nie
odnaleziono ich ciał. W przydomowej altanie odkryto tylko zakrwawione ubrania,
a na progu – dziwaczny ślad zębów. Miejscowa ludność obwinia za ich zniknięcie
wampira – przy kopaniu fundamentów pod altanę rozkopano bowiem grób ze śladami
pochówku wampirycznego.
Sprawa
sprzed lat nie daje komendantowi spokoju i chce, by została rozwiązana w
nieoficjalnym śledztwie. W poprzednim popełniono – świadomie lub nie – sporo
błędów. Tak jakby komuś zależało na tym, by ją szybko zamknąć. Początkowo nic
nie zapowiada przełomu – stare nazwiska, stare poszlaki. Z czasem jednak na jaw
wychodzą zupełnie nowe wątki.
Akcja
toczy się dwutorowo – współcześnie i w roku 1984. Poznajemy lepiej mieszkańców
wioski Utopce, która wcale nie jest sympatycznym miejscem. W porównaniu z nią
Lipowo to niemal metropolia. Utopce są odcięte od świata, zagubione wśród lasów,
nieufne wobec obcych i wierne przesądom, które gdzie indziej już się zatarły (w
końcu nazwa zobowiązuje). W tej części lipowskiej sagi nawiązania fantastyczne
są najbardziej widoczne, a miejsce akcji klimatyczne. Co mnie absolutnie nie
przeszkadza, bo bardzo lubię fantastykę. Ale czytelników respektujących tylko
twarde fakty uspokajam – to przecież nigdy nie jest wampir, prawda?
Akcja
powieści toczy się na przełomie października i listopada, w okresie, gdy
częściej niż zwykle myślimy o zmarłych. Taka sceneria, deszczowych, zamglonych,
krótkich dni, porywistych wiatrów i ponurego deszczu to wręcz wymarzona
sceneria dla kryminału.
I
jeszcze parę plotek z życia prywatnego bohaterów, które też jest przecież ważną
częścią książek K. Puzyńskiej. Daniel Podgórski szykuje się do ślubu z Weroniką,
ale idyllę zakłóca przybycie teściowej. I ktoś jeszcze zaczyna mącić – ale nie
powiem kto.
Zastanawiające
jest dla mnie poprowadzenie wątku Klementyny Kopp. Podejrzewam, że K. Puzyńska
nie chciała z niej robić kolejnej twardej babki odpornej na wszystko, ale to co
w tym tomie wyprawia Kopp jest dla mnie trudne do przełknięcia. Przede
wszystkim dlatego, że nie bardzo rozumiem powód, dla którego niby komisarz
przeszła na drugą stronę lustra, a potem błyskawicznie z niej wróciła. Wątpię,
czy Kopp byłoby tak łatwo złamać i uzależnić. Ale! Po tym, co nawywijała w tym
tomie, kolejne wydarzenia zapowiadają się bardzo ekscytująco.
Pokusiłabym
się jednak o stwierdzenie, że „Utopce” podobały mi się najbardziej z
dotychczasowych części lipowskiej sagi. Po części na pewno ze względu na klimat,
momentami ocierający się o tak lubianą przeze mnie literaturę grozy. I
fantastykę, i mitologię, rzecz jasna. Za wszystko plusy. Do tego jak zwykle u
Puzyńskiej dobrze skonstruowany wątek kryminalny z woltą na końcu i cała
galeria oryginalnych postaci zamieszkujących Utopce, które zapadają w pamięć.
Autor: Katarzyna Puzyńska
Tytuł: „Utopce”
Wydawnictwo: Prószyński i
S-ka
Liczba stron: 600
Data wydania: 2015
Komentarze
Prześlij komentarz