Alicja w krainie iluzji – Christina Henry „Czerwona królowa” (recenzja)

Alicji i Topornikowi udało się opuścić Miasto. Mieli nadzieję, że wydostaną się na piękne, zielone tereny, jednak rzeczywistość okazała się całkiem inna. Zamiast raju napotkali spalony ugór i pustkę. Nie jest tu też bezpiecznie. Widzą dziwne światło, a z Miasta wylatują ludzie na machinach, którzy ewidentnie czegoś szukają. A to dopiero początek pełnej niebezpieczeństw drogi, która poprowadzi bohaterów przez labirynt złudzeń i iluzji. 

Świat pożera nas, przeżuwa i połyka – stwierdził Topornik, ponownie demonstrując niesamowitą umiejętność czytania w myślach dziewczyny. – Myślę, że szczęśliwe zakończenia to pomyłki (s. 38).

Czerwona królowa Christiny Henry to drugi tom serii The Chronicles of Alice, w której autorka przepisuje Alicję w Krainie Czarów na opowieść znacznie bardziej brutalną, krwawą i traumatyczną. W Czerwonej królowej bardzo wyraźne są też inspiracje baśniami ludowymi, które wcale nie są takie słodkie i niewinne, jak popularne, złagodzone wersje do których jesteśmy przyzwyczajeni. Książka jest ukłonem w stronę baśni obecnych w folklorze, krwawych i brutalnych. Pojawia się tu szereg mniej lub bardziej wyraźnych nawiązań, a sama struktura Czerwonej Królowej została zaczerpnięta z baśni. Alicja wędruje przez las, przechodzi kolejne próby, spotyka magiczne istoty i ludzi. To jest książka głównie o Alicji, o jej dojrzewaniu, zrozumieniu siebie i swoich uczuć wobec Topornika. Paradoksalnie łatwiej jest jej się określić, gdy jest z nim rozdzielona. Alicja jest Czarodziejką, ale nienawidzi swojej magii. Wszyscy Czarownicy, jakich spotkała na swojej drodze – Królik, Dżaberłak czy Gąsienica byli źli. Bohaterka nie wie, kim naprawdę jest. Lata spędzone w szpitalu psychiatrycznym, otumanienie lekami i brak wiedzy o tym, że posiada magiczne zdolności sprawiły, że Alicja dopiero teraz ma szansę poznać siebie i przekonać się czym jest esencja „alicjowatości”.

Alicja ma skłonność do odpływania, uciekania w głąb własnych przemyśleń i ignorowania rzeczywistości. Henry podkreśla to, łącząc świat przedstawiony z iluzjami. W Czerwonej Królowej bohaterka przechodzi próby zwycięsko wtedy, gdy uświadamia sobie, że to, co ją przeraża, to tylko iluzja.

Wszystko, co do tej pory widziała i czego doświadczyła w tym królestwie, było fałszem – złudzeniem, iluzją. Tylko od niej zależało, czy w to uwierzy, a więc teraz nie chciała wierzyć. Nie zamierzała wlec się przez tunel czy stawiać czoła potworowi, którego ciepła ślina skapywała na jej kark (s. 228).

Jest to jednak pewien problem, bo zwłaszcza w finale brakuje większego dramatyzmu i widowiskowości. Mimo tego Czerwoną królową przeczytałam z wielką przyjemnością. Ścieżka Alicji jest dość przewidywalna (korzystanie z baśniowych formuł zakłada jednak pewne schematy, a Henry ich w swojej powieści nie łamie), ale dobry styl, nagromadzenie przygód, prób i dziwnych postaci, mroczna reinterpretacja znanej historii to jest to, co zdecydowanie trafia w mój gust.

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Vesper.


Autor:  Christina Henry        

Tytuł: Czerwona królowa

Tytuł oryginalny: Red Quenn. The Chronicles of Alice

Tłumaczenie: Paweł Lipszyc

Wydawnictwo: Vesper

Liczba stron: 282


Komentarze

  1. Nie czytałam jeszcze żadnej części, choć mam w planach. Ale póki co powstrzymuje mnie fakt, że nie lubię Alicji w Krainie Czarów. Jestem ciekawa, czy retelling odczaruje, bo słyszałam ogrom dobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten retelling jest bardzo odległy od pierwowzoru, więc myślę, że mimo nielubienia oryginału może ci się spodobać.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Zagłada domu Sharpe’ów – „Crimson Peak. Wzgórze krwi”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Mrok w szarym człowieku – „Upadek” („The Fall”)

5 powodów dla których warto oglądać „Nie z tego świata” („Supernatural”) plus kilka uwag o dziesiątym sezonie