Korony chwały i cierni – Elżbieta Cherezińska „Królowa”

Ciąg dalszy historii Świętosławy zwanej także Sigrydą Storradą i Gunhildą w interpretacji Elżbiety Cherezińskiej. „Królowa” rozpoczyna się tam, gdzie skończyła „Harda”. Aby zrównoważyć potęgę Svena, króla Danii, władca Norwegii Olav Tryggvason, poślubia jego siostrę Tyrę. Oczywiście, bez zgody brata oblubienicy. Sven i wzburzona zdradą ukochanego Świętosława poprzysięgają zemstę. Zagmatwane losy i urazy znanych z poprzedniej części bohaterów doprowadzą do bitwy morskiej pod Svoldr (czy Zwłodziem, jak kto woli). Owa słynna bitwa to pierwszy mocny akcent drugiego tomu. Byłam ciekawa, jak autorka poradzi sobie z jej przedstawieniem. Wszak epicka to historia, ze zwrotami akcji, zdradami i tragicznym (dla przegranych) końcem. W bitwie przywódcy walczą nie tylko o władzę, ale mszczą urazy i zawody miłosne. To zakończenie pewnego okresu w życiu Hardej, więc dla mnie byłby to naturalny koniec pierwszego tomu, takie wielkie forte przed następnymi wydarzeniami. Cherezińska zadecydowała inaczej. Trochę mnie to dziwi, ale niezbyt przeszkadza, gdyż znam całą historię i rozstrzygnięcia w bitwie pod Svoldr nie są dla mnie nowością.
         Ale gdyby ktoś nie wiedział, co będzie dalej, nie zdradzam. Autorka dalej prowadzi narrację, obejmując zasięgiem niemal całą Europę – i chwała jej za to. W tym tomie mocno wybrzmiewa idea Ottona III – wielkiego uniwersalnego cesarstwa, którego jednym z filarów miała być Słowiańszczyzna. Idea tyleż piękna, co nieosiągalna, która odeszła w niepamięć wraz ze śmiercią cesarza – marzyciela. Cherezińska zgrabnie pokazuje nitki europejskiej polityki, w której mieszają się wielkie dążenia i małe zemsty. Polska, Niemcy, Ruś, Czechy, Anglia, Dania, Szwecja, Norwegia – wszystkie te sprawy łączą się ze sobą. To czas, gdy Polska nie zwróciła się jeszcze w stronę Wschodu, lecz spogląda na Północ. A w tym politycznym tyglu znalazła się niezwykła kobieta, której los nie szczędził nie tylko chwały, ale i cierni.

         Świętosława święte miała tylko imię, a całą siebie wykuła z najszlachetniejszej stali. Była jak damasceńskie ostrze, przekuwane setki razy, hartowane w ogniu i wodzie, by dać moc nie do pokonania i rysunek, który zachwyca oczy. Pani trzech tronów, która niczym jej Dusza, drapieżnica, gotuje się do ostatecznego skoku na czwarty.E. Cherezińska, Królowa, s. 476.

         Przy recenzji poprzedniego tomu nieco ponarzekałam na kreację Bolesława Chrobrego. W tym czuć, że jest już królem – oczywiście nie chodzi mi o koronację, ale o rzeczywiste sprawowanie władzy. Okrzepł, dojrzał i potrafi podejmować trudne decyzje. Także te, które zaważą na losach jego najbliższych. Znalazł też przeciwnika, z którym toczy życiową walkę – cesarza Henryka zwanego Ptasim Królem.

         Nie należę do tych, którzy powieści historyczne traktują jak podręczniki historii. Przyjmuję, że sama nazwa powieść zakłada fikcyjność i godzę się z tym, że autor ma prawo do opowiadania historii w ten, a nie inny sposób. Jedyne, co mnie zastanawia, to zmiany wprowadzone w stosunku do powszechnie obowiązujących i stosowanych w dyskusjach opowieści. A w „Królowej” te zmiany najmocniej dotknęły właśnie Bolesława Chrobrego.
         Po pierwsze – kwestia Bezpryma, pierworodnego odsuniętego od tronu. Motywacje syna Mieszka są, trzeba przyznać, dość sensowne i widać, że nie chce skrzywdzić syna, a do wykluczenia go z linii sukcesji skłaniają ojca istotne powody. Ale Bezprym jest nadal kochany i powierza się mu ważne zadania. W rezultacie mamy w powieści nieco dzikiego Czarnego Księcia, pozostającego samotnym wilkiem. I o ile ta zmiana nawet mi się podoba, trochę mniej przekonuje mnie sposób przedstawiania losów Przedsławy, księżniczki ruskiej, o której kronikarze piszą, że została zgwałcona przez Chrobrego, a nie grzecznie mu oddana przez matkę jako nałożnica. A już kompletnie nie kupuję fragmentu, w którym Predsława jako kochanka i Oda jako żona płaczą zgodnie przy trumnie króla. To dla mnie zupełnie niewiarygodne. Cherezińska chciała zapewne wybielić Chrobrego, ale przecież nie ma takiej potrzeby. W historii nie istnieją herosi, a Piast miał niejedno za uszami. Czasy były brutalne, więc i władca Polski nie mógł być aniołkiem.
         To jednak tylko moje luźne przemyślenia na temat wykorzystania przez Cherezińską historycznego materiału. Taka była jej wizja, a o Chrobrym pisało już tylu polskich pisarzy, że jest z czym porównywać. O Świętosławie zdecydowanie mniej, a i w „Hardej” i w „Królowej” czuć, że jest to temat, który autorkę fascynuje. Mnie zresztą też, od kiedy naczytałam się „Sagi o jarlu Broniszu” Grabskiego. Jestem więc absolutnie nieobiektywna i szczerze polecam wszystkim opowieść o Świętosławie Sigrydzie zwanej Storradą. Dumnej pani, która zasiadała na trzech tronach. Zapominanej, a przecież niezwykłej postaci, której w polskiej historii nie mieliśmy już nigdy potem.

Autor:  Elżbieta Cherezińska  
Tytuł:  „Królowa”
Wydawnictwo: Zysk i S-ka     
Liczba stron: 600

Data wydania: 2016

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Mrok w szarym człowieku – „Upadek” („The Fall”)

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)

Kwiaty są piękne, lecz kolce mają – Katarzyna Bonda „Florystka”